Tegoroczne WWDC przyniosło nie tylko nowe MacBooki czy nowego iPhone 3GS, ale również historyczną liczbę – i bynajmniej nie chodzi mi o milion telefonów sprzedanych przez weekend. Sensacyjną liczbę możecie znaleźć w tytule i dotyczny ona aktywnych użytkowników Mac OS X. Zgadza się – aktywnych – nie sprzedanych kopii. Potroiła się liczba switcherów w stosunku do 2007 roku z liczbą ‚jedynie’ 25 milionów. Apple niewątpliwie jest z tego faktu bardzo dumny, czego dowodem jest barwa głosy Phila Schillera na keynote. Deweloperzy też są niewątpliwie zachwyceni – nie tylko z samej platformy iPhone OS, ale ze zwiększenia się potencjalnych klientów dla systemu, którego udział w rynku zdominowanym przez Windows jest znikomy. Sami użytkownicy też powinni być zadowoleni, w końcu będą mieli dostęp do większej ilości coraz lepszego oprogramowania. Może nawet Płatnik kiedyś zawita na najprzyjaźniejszym systemie operacyjnym świata. Ale czy na pewno powinniśmy być zadowoleni?
Świat Maków przyciągnął mnie do siebie niecały rok temu – mój MBP będzie miał rok czasu za dokładnie 19 dni. Jest to również pierwszy mój komputer, który będzie obchodził swoje ciche urodziny. Tak – przyznaję się – kocham go! Nie traktuję go przedmiotowo broń boże! Wnętrze również mnie interesuje – wszystkie moje programy, workflow przy obróbce zdjęć, nawet głupi Mail, MobileMe i integracja z iPhone. Ale nie zmienia to faktu, że w świat ten wszedłem już przy obecności procesorów Intela, które przez starych wyjadaczy traktowane są jako zakończenie pewnej epoki wyjątkowości całej platformy. Nie robi to jednak żadnej różnicy – dla mnie ten system nadal jest wyjątkowy i takim pozostanie dopóki … no właśnie, do kiedy?
OS X od lat reklamowany jako system wolny od wirusów, bezpieczny i niezawodny – oczywiście pod warunkiem, że użytkownik sam sobie nie zrobi kuku, ale są na to podstawowe sposoby zabezpieczenia komputera przed samym sobą. Użytkownikom zielonym w sprawach komputerów pozostanie zabezpieczenie się poprzez założenie konta bez praw administratora. Dzisiaj wirusów i trojanów (na podstawie tego co czytałem) przybywa, ale w stałym … czyli potencjalne zagrożenia można policzyć na palcach rąk. W najgorszym przypadku dodamy kilka paluchów z nóg, gdy tymczasem platforma Windows spodziewa się przekroczenia magicznego progu jednego miliona agresywnych kawałków kodu w 2009 roku.
Apple jednak cały czas podcina gałąź na której spoczywa Gates poprzez coraz to lepszą integrację swoich produktów z Exchange i biznesowymi środowiskami. Snow Leopard prawdopodobnie będzie przyzwoitym przykładem i chociaż sam nie korzystam z tej platformy służbowo, to zapewne wielu pracowników na świecie mających takie instalacje w korporacjach, których są częścią, będzie skuszonych możliwością poproszenia szefa o nowy komputer spod marki nadgryzionego jabłuszka zamiast kolejnego Lenovo, HP czy innego Della. Pytaniem pozostanie kiedy hackerom, crackerom i innym -om zacznie opłacać się dobierać do OS X w celu dokonania prawdziwych zniszczeń w naszych danych, bo to że ten czas natąpi jest nieuniknione. Tak – będzie im trudniej, ale nawet jeśli każda szkodliwa linijka kodu będzie wymagała wstukania hasła administratora to znajdzie się osoba, która to zrobi.
Mam na imię Wojtek i jestem uzależniony od swojego Maka. Jestem zazdrosny o OS X. Zazdrosny w obawie, że za 10 lat to Windows będzie tym wyjątkowym systemem, gdyż wszyscy pójdą po rozum do głowy i przesiądą się na ‚kocią rodzinę’. Może i niektórzy wieloletni użytkownicy stracili to poczucie magii wraz z odejście Apple od PowerPC, wraz z zaprzestaniem jego supportowania w nowym 10.6 Snow Leopard, ale póki co czuję się wyjątkowo szczęśliwy że mogę żyć w tak wspaniałych czasach – i nie sprzedam skóry swojego Maka tanio!!
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.