Jeśli chcecie mnie wesprzeć to zapraszam do kupna mojego poradnika "Jakim jesteś Makiem?".

MacBook Pro 13” z ekranem Retina – kolejne wrażenia po 136 dniach

· Wojtek Pietrusiewicz · 4 komentarze

Swojego MacBooka odebrałem w lutym tego roku, dokładnie 136 dni temu, a dzień wcześniej sprzedałem MacBooka Air 11” jednemu z czytelników lub śledzących na Twitterze – mam nadzieję, że mu służy chociaż w połowie tak dobrze jak mi. Minęło już blisko pięć miesięcy, a nadal za nim tęsknię – to był mój najbardziej ukochany Mac.

Pół kilo różnicy to niby niewiele, ale to różnica pomiędzy nie zauważaniem obecności komputera na ramieniu podczas chodzenia po mieście, a poprawianiem torby co chwilę, aby leżała wygodnie.

Do 13-tki z Retiną nie mam aż takich uczuć, ale dbam o nią podobnie. Problem leży w tym, że Air 11” urzekł mnie swoją niską wagę – pół kilo różnicy to niby niewiele, ale to różnica pomiędzy nie zauważaniem obecności komputera na ramieniu podczas chodzenia po mieście, a poprawianiem torby co chwilę, aby leżała wygodnie. Aira mogłem mieć lub nie – było mi to obojętne; MacBooka Pro natomiast biorę ze sobą tylko jeśli muszę. Tego najbardziej żałuję, bo pomimo że wydajność pomiędzy nimi jest zbliżona (ultramobilny i7 w Air vs. mniej mobilny i5 w rMBP) to większy ekran znacząco ułatwia życie przy bardziej nietypowych niż pisanie zadaniach.

Największą różnicę oczywiście stanowi ekran Retina – ten jest absolutnie boski i nie wyobrażam sobie powrotu do tradycyjnego. Ma rozdzielczość 2560×1600 px (i proporcje 16:10) co przekłada się na biurko odpowiadające 1280×800 pt @2x. To za mało. Air 13” ma 1440×900 px co jest znacznie wygodniejszą rozdzielczością. Na szczęście Retinę można przestawić na inne niż @2x przeliczniki. Obecnie pracuję na odpowiedniku 1440×900 pt (@1.8x), ale w razie potrzeby przełączam się na odpowiednik 1680×1050 pt (@1.5x) co daje przestrzeń odpowiadającą MacBookowi Pro 15”. Wzrok mam już na tyle słaby (lub ekran na tyle daleko od twarzy), że nie zauważam żadnej znaczącej różnicy, chociaż bez wątpienia są tacy, którzy ją dostrzegą. Większa rozdzielczość ekranu przełożyła się na większą chęć uruchamiania aplikacji typu Photoshop, InDesign i tak dalej. Mając wybór i tak wolę usiąść do biurka przed mojego 32” Eizo, ale teraz przynajmniej rzadziej to robię jeśli pracuję na kanapie. Przypominam, że 11” Air miał zaledwie 1366×768 px – problemem dla mnie był tylko ten drugi wymiar.

Niestety nadal trochę mu brakuje, a to przekłada się na jeszcze jedną rzecz… nie wyjadę na weekend bez ładowarki. A z Airem mogłem…

MacBook Pro z Retiną ma jedną wadę względem mojego Aira 11”. Otóż jako, że przestrzeń na ekranie tego drugiego była ograniczona to uruchamiałem na nim mniej aplikacji, a to przekładało się na dłuższy czas pracy na baterii. Tam wyciągałem regularnie od 12 do 13 godzin przy lekkich zadaniach. Na rMBP robię więcej i czasami nawet zdarzy mi się rozgrzać CPU, a to skraca życie. Najbardziej prądożerny jest jednak ekran – na 100% jasności 5-6 to maks co udało mi się wyciągnąć względem około 7-8 na Airze. Ale wieczorami, gdy słońce nie pali wszystkiego czego napotka ten czas wydłuża się do 8-10 godzin. Niestety nadal trochę mu brakuje, a to przekłada się na jeszcze jedną rzecz… nie wyjadę na weekend bez ładowarki. A z Airem mogłem…

Dla mnie jeszcze jest za wcześnie, aby myśleć o przesiadce na nowego 12” MacBooka, bo nadal przydaje mi się większy ekran i dodatkowa moc do niektórych zadań – mam nadzieję, że te potrzeby zmniejszą się bliżej końca tego roku. Wtedy na poważnie rozważę przesiadkę na mniejszego brata (na srebrnego jednak; wcześniej chciałem Space Grey), prawdopodobnie na full wypasie. Jeśli się na niego zdecyduję to na tym etapie poczekam już na jego drugą generację. No chyba, że jakiś nowy rMBP 13” się pojawi, który zmieni moje zdanie…


A tymczasem jestem bardzo zadowolony z tego MacBooka – w delegowanych mu zadaniach spisuje się wzorowo.

Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.