W połowie 2013 roku miałem okazję doświadczyć przez dłuższy czas pierwszego Chromebooka Pixel i nawet napisałem jego recenzję do iMagazine. Sprzętowo był całkowitym przeciwieństwem tego czym powinien być Chromebook – kosztował małą fortunę, a w jego cenie można było kupić MacBooka Pro z ekranem Retina, który oferuje znacznie więcej. Moje słowa wtedy brzmiały tak…
Gdy pierwszy raz usłyszałem o Pixelu, a konkretnie o jego cenie, to w pierwszej sekundzie opadła mi szczęka i z hukiem uderzyła o podłogę, strasząc żonę i kota. To znaczy przestraszyłaby kota, gdybym go miał, a nie mam. Po pozbieraniu zębów zaśmiałem się na głos i następnie napisałem kilka niecenzuralnych słów na ten temat. Kto o zdrowych zmysłach wyda równowartość MacBooka Pro 13,3″ z ekranem Retina lub bez, skoro zamiast „prawdziwego” systemu operacyjnego otrzymujemy jedynie przeglądarkę, aplikacje webowe oraz możliwość podstawowej obsługi plików na 32 lub 64 GB SSD?
Dzisiaj w zasadzie niewiele się zmieniło – ChromeOS jest nieznacznie lepszy i zyskał możliwość uruchomienia aplikacji Androidowych. Całych pięciu. Gdyby chociaż iA Writer dla Androida był do niego dostosowany… W każdym razie szczęka tym razem mi nie opadła na podłogę, żony nie wystraszyłem, a kota tym bardziej, bo nadal go nie mam. Różnica pomiędzy 2013 rokiem, a dniem dzisiejszym jest taka, że MacBooki Pro z Retiną znacząco potaniały i przy okazji zadebiutował nowy MacBook z ekranem 12″, który jest znacząco lżejszy i mniejszy, a ma przy tym SSD o pojemności 256 lub 512 GB, dzięki czemu teoretycznie może być jedynym komputerem. To jestem sobie w stanie wyobrazić, ale Pixela w takiej roli już nie widzę.
Gdybym jednak miał wolne $999 (lub raczej $1299) to bym go kupił bez wahania. Jest dostępny w dwóch wersjach: zwykłej i oznaczonej literami LS… którego rozwinięciem jest…
Ludicrous Speed.
Nie wiem kto wymyślił tę nazwę, ale jak go nie kochać za taki krok?
Ludicrous speed!!!
No i wprowadzili jedną ciekawą funkcję, która nie jest specjalnie użyteczna, ale bardzo mi się podoba. Jak się zastuka w jego zamkniętą pokrywę, to diody podświetlą się pokazując stan baterii. A ta rzekomo wytrzymuje ponad 10-12 godzin, co przy wyniku poprzednika, który potrafił od 3-5 godzin, jest rewelacyjnym rezultatem.
Szkoda tylko, że zrezygnowano z wbudowanego modemu LTE – życie z ChromeOS bez internetu to trochę jak pełnoprawne laptopy bez ekranu.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.