Nie wierzę, że to piszę, ale Chromebook Pixel coraz bardziej przypada mi do gustu. Daleko mu do perfekcji oczywiście, a ograniczenia systemu operacyjnego, czyli przeglądarki internetowej, zaczynają dawać mi się we znaki. Nie zmienia to jednak faktu, że sama koncepcja zaczyna mnie przekonywać do siebie. Problem jest tylko jeden…
O ile blogowanie, pisanie czy przeglądanie internetu jest jak najbardziej prawidłowe, o tyle kilka rzeczy zaczyna mnie irytować. Po pierwsze, nie da się w prosty sposób wprowadzić wszystkich znaków z klawiatury. Po drugie, w odróżnieniu od MacBooków, cała powierzchnia trackpada jest fizycznie „wciskalna.” Powoduje to przypadkowe kliki prawą dłonią, gdy sięgam do literki „y” lub nad nią, do numerów 6 lub 7. Rozwiązaniem jest odrywanie dłoni od komputera, ale ani to ergonomiczne, ani wygodne. Po trzecie brakuje mi gestów na nim. Nie mogę dwoma palcami machnąć w lewo, aby wrócić do poprzednio przeglądanej strony. Nie ma też tak dobrych narzędzi oraz niektórych pluginów. Nie mam też najmniejszego pojęcia jak podejść do tematu edycji CSS i HTML, nie wspominając o klientach FTP. Prawdopodobnie takie są, ale jeszcze nie odważyłem się ich poszukać. Ostatnim problemem jest to, że czasami lubi się coś wysypać. WordPress na szczęście ma autosave’a, ale nie zmienia to faktu, że musiałem cały jeden akapit napisać od nowa. Największym problemem dla nie jest brak wsparcia dla Dropboxa oraz 1password. Da się to obejść, ale w moim przypadku, przy obecnym workflow, nie byłybym w stanie sprawnie pracować.
Pisałem w pierwszym akapicie o problemie, znacznie większym niż powyższe narzekania. Otóż coraz bardziej dociera do mnie, że komputer przekonuje mnie tylko i wyłącznie z jednego powodu – jego ekranu. Wspaniałego ekranu o rozdzielczości 2560×1700. To oczywiście rozdzielczość fizyczna. Sam Chrome OS jednak daje nam pole pracy odpowiadające rozdzielczości 1280×850. Po prostu każdy fizyczny pixel jest reprezentowany przez cztery wirtualne pixele na ekranie, dokładnie tak jak ekrany Retina w iPhone’ach, iPadach i w MacBookach.
Kolejna cecha, którzy mnie do siebie przekonuje, jest również powiązana z samym ekranem. W tym wypadku chodzi mi o jego proporcje wynoszące 3:2. Te pięćdziesiąt dodatkowych pixeli wydaje się znikomą liczbą, ale w dobie internetu i przede wszystkim pionowych treści, to nieoceniona przestrzeń, która na pewno się nie zmarnuje.
Apel do producentów komputerów
Zdecydujcie się proszę na 3:2 zamiast obecnie promowanych 16:10 lub jeszcze gorszych 16:9. Przynajmniej w laptopach. Użytkownicy Wam podziękują.
* * *
Wiem jedno. Nie widzę sensu kupowania obecnie kolejnego komputera jeśli nie będzie miał ekranu o wysokiej rozdzielczości i cechach Retiny. Gdyby tylko Pixel kosztował rozsądne pieniądze i potrafił przepracować na jednym ładunku baterii dłużej niż trzy i pół godziny…
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.