Przez cały 2009 rok stopniowo rosło ciśnienie w świecie plotkarzy, jasnowidzów i kaznodziei. Wszyscy równo pisali o nadejściu rewolucji w świecie komputerów. Prorokowali powstanie nowej jakości, nowej wizji, która odmieni nasz punkt widzenia na interakcję z komputerami. Wszyscy – mali bloggerzy i potężne dzienniki – prześcigali się w pomysłach i przeciekach na temat Jedynego Tabletu. Przecieki dzisiaj trafiają na pierwsze strony gazet, są natychmiast rozpowszechnianie za pomocą serwisów społecznościowych jak Facebook czy mikroblogowych jak Twitter i nasz rodzimy BLIP. A Apple dalej milczy. Tradycyjnie. Akcje AAPL notują nowe nieznane dotychczas szczyty, a wymagania konsumentów oraz udziałowców wraz z nimi rosną w zastraszającym tempie. Tak długi okres dolewania oliwy do ognia w pewnym momencie powoduje spustoszenie całkowite, gdyż nikt już nie jest w stanie nad niczym zapanować.
Dzisiaj (tj. 12 stycznia 2010) wyraźnie rozpoczął się niepokój społeczny w temacie Jednego Jedynego – tak w Polsce jak i za granicą. Nie wiem czy wynika to z samego nasycenia tematem i faktu, że ludzie mają dosyć czytania o jednym i tym samym przez tak długi okres, czy raczej dzięki pewnej wschodniej gazecie, która już rozpuściła tak nierealne plotki, że dzieci wierzące w Świętego Mikołaja roześmiałyby się autorowi w twarz. Jedno jest pewne – głosy krytyki pojawiają się już nie tylko w prywatnych wypowiedziach w komunikatorach, ale również na ustach bloggerów i większych serwisów. Przemek, prowadzący Mój Mac, dzisiaj wspominał coś o puszczaniu tych nielotów z przepięknymi ogonami (popularnych w Łazienkach), jeśli usłyszy jeszcze jedno słowo na temat tabletów. Drugi (lub kolejny jeśli ma to dla Was znaczenie Panowie) Przemek, z pochodzenia Pajęczaków, rozpoczął również swóją krucjatę przekonywującą swoich czytelników, że ogłoszenie wyników 25/01 przez Apple kategorycznie wyklucza możliwość prezentacji nowego i tak rewolucyjnego urządzenia zaledwie dwa dni później. Bartek na Fotogenii z kolei ogłosił, że Apple nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom klientów. A Paweł Dworniak już w ogóle nie wierzy w jego istnienie.
Wiemy, że Steve Jobs nie może pozwolić sobie na wypuszczenie zwykłego tabletu na rynek, jeśli nie ma on w sobie kilku podstawowych cech. Przede wszystkim jest to intuicyjność użytkowania. Po drugie – ewentualna próba promowanie go dla grup biznesowych to bez wątpienia konieczność obsługi i (wydajnego!) tworzenia dokumentów czy arkuszy kalkulacyjnych. Zakładając, że produkt będzie oparty na zmodyfikowanym iPhone OS, to kolejny punkt czyli tak zwany content (zawartość, treść) już ma – App Store bije kolejne rekordy liczbowe i nie zapowiada się, aby spowolnił w najbliższej przyszłości, a setki tysięcy aplikacji tylko czeka na dostosowanie do nowej rozdzielczości. To wszystko nadal bez rewolucji … Elektroniczny czytnik gazet i książek? Interaktywne treści dosyłane z internetu w postaci klipów video? Pełna integracja z iTunes? Tak jeśli taki kierunek w ogóle interesuje wydawców (a Sports Illustrated już przyznał, że interesuje). Wygodna klawiatura? Tego sobie osobiście nie jestem w stanie wyobrazić – jestem ograniczony w swoich wizjach widocznie, ale ze względu na rozmiar 10″ pisanie iPhone-style w trybie landscape (kciukami) wydaje się nierealne. Na kolanie też. Jedną ręką? Brak intuicyjności – w końcu od niepamiętnych lat korzystamy z obu kończyn górnych do wciskania klawiszy. Rozpoznawania głosu na pewno nie ulepszyli odkąd wprowadzili go w iPhone – pomimo kilku uaktualnień, mój dalej uparcie twierdzi że Play Red Hot Chilli Peppers oznacza Play Britney Spears. Na szczęście czasami decyduje się odegrać Chopina.
W tym całym potoku plotek i oczekiwań, ograniczonych naszymi zwykłymi umysłami, nie jesteśmy w stanie wymyślić żadnych rewolucyjnych zmian. Przeniesienie iPhone’a na duży ekran to zaledwie ewolucja – potencjalnie niepotrzebna, bo też niewiadomo co z takim urządzeniem zrobić. Za duże do kieszeni, za małe do wygodnej pracy … Jobs jednak różni się od nas jednym małym detalem – potrafi urzeczywistniać swoje wizje przyszłości i wprowadzać je w życie. Swoje już określiłem jakiś czas temu – jest to potencjalnie idealny magazyn dla moich zdjęć podczas dalszych wypraw oraz ewentualnie przydatne do podstawowej ich obróbki. Rano przy śniadaniu mogłoby mi również zastąpić gazetę … gdyby miało jakiś poręczny stojak, najlepiej zintegrowany.
Oczekiwania świata od Jedynego Tabletu są ogromne, a Apple bije kolejne rekordy finansowe, popularnościowe i jakiekolwiek inne jeszcze można wymienić. Czy są one w stanie przerosnąć wizję Jobsa? Czy jest on nadal w stanie stworzyć coś rewolucyjnego? A może właśnie z tych powodów prezentacja tabletu zostanie wstrzymana, a urządzenie trafi ponownie na stół kreślarski?
Mówi się, że the bigger they are, the harder they fall (polskim odpowiednikiem zapewne będzie „Im więcej masz, tym więcej możesz stracić.”), a firma z Cupertino ma dzisiaj bardzo daleko do dna ze szczytu sylikonowej doliny.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.