Na tegorocznym Apple Special Event, pt. “Hey Siri, give us a hint”, Apple pokazało wyjątkowo dużo produktów. Tym samym zrezygnowali z październikowego eventu, na którym w ostatnich latach prezentowane były iPady i powiązane produkty. Dnia 9/9/2015 Tim Cook chyba pierwszy raz użył słowa “monster” – ot ciekawostka…
Wstęp
To już kolejny keynote, w którym na wstępie nie było podsumowania ostatnich miesięcy poprzez przedstawienie kolejnych slajdów z cyferkami. Te zapewne dla wybranych ludzi są ciekawe, ale większość osób je krytykowała – w każdym razie nie było ich i nie żałuję tego. Jeśli chodzi o same występy poszczególnych prezenterów to chyba już uodporniłem się na wszelkie “magical”, “amazing” i “wonderful” – nie robią na mnie specjalnego wrażenia. Tym razem jednak zwracałem szczególną uwagę na to, kiedy są używane i czy przypadkiem nie są nadużywane – moim zdaniem nie były. Cukierkowe prezentacje to modus operandi firmy i choć niektórym może nie odpowiadać, to ich wykonanie mają dopracowane iście mistrzowsko. Na szczęście było mniej “sucharów”, ale zauważyłem kilka drobnych przejęzyczeń, w tym Jeffa Williamsa i Craiga Federighiego.
Apple Watch i watchOS
Apple ewidentnie ceni sobie ilość aplikacji w sklepie jako narzędzie marketingowe – był slajd pokazujący ładne okrągłe “10.000”. Tyle że to całkowicie bezsensowne i jestem tego najlepszym przykładem – na obecną chwilę mam na swoim zegarku siedem (słownie: siedem!) programów od developerów trzecich. Trzy z nich są dla mnie wartościowe – jedna z tej listy jest natywna, przystosowana do watchOS 2, a druga raz działa, a raz nie. Z czasem prawdopodobnie zainstaluję ze trzy kolejne.
Później Apple pokazało na scenie AirStrip – program demonstrujący możliwości Apple Watcha pod kątem medycznym oraz komunikacyjnym. Ten wywarł na mnie ogromne wrażenie – przyszłość w tych kwestiach nieprędko dotrze do Polski, ale przynajmniej jest co oczekiwać. Możliwość monitorowania pacjenta, gdy ten jest w domu i niemalże natychmiastowa komunikacja z nim – wierzę, że to rzeczywiście zmieni przyszłość medycyny i kontaktów pomiędzy lekarzami a pacjentami.
Apple Watch – Hermes Edition
Czekałem od wielu miesięcy na współpracę Apple w aspekcie mody z innymi firmami – spodziewałem się takiego kroku już wcześniej, ale kompletnie nie brałem pod uwagę Hermesa, pomimo że ta firma znakomicie pasuje do Apple’a. To w końcu jeden z bardziej elitarnych dostawców skórzanych produktów na świecie dla innych firm. Pokazano trzy skórzane paski w kilku kolorach, a w modelu Cuff się zakochałem. Jego cena w Europie wyniesie €1750 i będzie dostępny od przyszłego miesiąca w wybranych sklepach.
Nowe kolory Apple Watcha i pasków
Wszyscy czekamy na nowe paski od dawna, ale zdziwiła mnie decyzja o wprowadzeniu dwóch nowych Sportów w kolorze różowego i żółtego złota, pomimo że jest całkiem logiczna. Nie są polerowane na wysoki połysk, więc teoretycznie nie obniżają wartości ani modeli stalowych, ani złotych Edition, ale ewidentnie Apple szykuje się na “prezentowy” kwartał, w którym ludzie będą często wybierali Sporta w kolorze swojego nowego iPhone’a.
Zaskoczył mnie fakt, że część nowych pasków jest już w sklepach – sam zaledwie kilka godzin po premierze miałem już na ręku pomarańczowy Sport Band. Na stanie były już też dwa inne kolory, a reszta powinna pojawić się na dniach. Odcienie wyjątkowo przypadły mi do gustu i jest ich na tyle dużo, że każdy powinien móc sobie coś dobrać. Aha – iPhone i iPad też otrzymały nowe pokrowce w tych samych odcieniach.
iPad Pro
Tim Cook wrócił na scenę, aby przedstawić kategorię produktów, która dotychczas pokazywana była w październiku – zadebiutował nowy, gigantyczny iPada Pro. Oczywiście pojawiły się spodziewane porównania do Surface Microsoftu, ale te dwa produkty dzieli jedna ogromna różnica – system operacyjny. Kiedyś wspomnę na ten temat więcej, bo niewątpliwie porównanie jest ciekawe, ale nie tak jak sam nowy iPad…
Drugą poruszaną publiczną kwestią jest to, że iPad Pro jest tylko “dużym iPadem”, tak jak kiedyś o iPadzie 9.7” mówiono, że jest tylko “dużym iPhonem”. Jeśli ktoś używał ich wszelkich modeli do czegoś więcej niż tylko konsumpcji treści, to powinien znać ich ograniczenia i możliwości, a te wcale nie są małe. Taki Federico Viticci pisze na nich książki, prowadzi cały swój serwis internetowy i obrabia na nich grafikę.
iPad Air 2, dzięki Split View z iOS 9, na swoim ekranie mieści dwie iPhone’owe aplikacje obok siebie (w landscape oczywiście). iPad Pro dla odmiany, mieście dwie pionowe iPadowe programy obok siebie – to potencjalnie będzie miało ogromną różnicę dla osób pracujących na kilku aplikacjach naraz. iPad Pro też pięknie pokazuje, dlaczego Apple czekało z jego wprowadzeniem na rynek – najpierw chcieli stworzyć odpowiedni API dla deweloperów trzecich oraz wprowadzić Picture in Picture, Split View i Slide Over, które pod względem implementacji osiągają najwyższe noty. Do tego oczywiście dochodzi nowa technologia próbkowania ekranu przy 240 Hz, aby bez opóźnień sczytywał dotyk rysika. To wszystko też ślicznie ilustruje ile pracy Apple wkłada w harmonię pomiędzy softwarem i hardwarem, co jest szczególnie ważne w przypadku iPada, ponieważ ten drugi znika w tle, gdy zaczynamy zagłębiać się w ten pierwszy.
Sam hardware też jest imponujący – nowy A9X, który jest blisko dwukrotnie szybszy od A8X, 4 GB RAM-u i ekran posiadający ponad 5 milionów pikseli. Do tego dochodzą też znacząco szybsze szyny do transmisji danych wewnątrz obudowy – Phil chwalił, że można w iMovie montować trzy streamy wideo w 4K równocześnie. Całość zrobiła na mnie w każdym razie spore wrażenie i nie mogę doczekać się, aż usłyszę jak działa balansowanie dźwięku pomiędzy czterema rogami z głośnikami na żywo.
W zasadzie jedyna rzecz, która mi się nie spodobała to określenie 10 godzin pracy na jednym ładowaniu zwrotem “all-day battery life”. To dla mnie za mało, abym móc go tak określić, szczególnie, że na swoim Airze 2 ostatnio tak dużo robię, że ładuję go już codziennie.
Smart Keyboard
To akcesorium ewidentnie przemyślane, ale mam wrażenie, że Apple nie postawiło sobie wystarczająco wysokich celów podczas jego projektowania. Nowa klawiatura nie łączy się przez Bluetooth, ale przez nowe magnetyczne złącze – Smart Connector. To jest akurat świetne – odpada konieczność jej ładowania. Ale Smart Keyboard nie przewiduje dwóch rzeczy – większej ilości kątów pochylenia ekranu oraz korzystania z niego na kolanach. Biorąc pod uwagę, że całość trzyma się razem głównie dzięki grawitacji przy niewielkiej pomocy konektora, to obawiam się, że gdybym próbował korzystać z tego zestawu na udach, to szybko skończyłoby się to płaczem i rozbitym ekranem. Niestety, jest to dla mnie istotne, bo to moja ulubiona pozycja do pisania…
Apple Pencil
W odróżnieniu od podejścia Wacoma, który stosuje pasywne piórka (dzięki wykrywania dotyku za pomocą indukcji magnetycznej), Apple zdecydowało się na aktywne piórko, ładowane za pomocą złącza Lightning, również z iPada. O ile to brzmi sensownie, to zastanawiam się jak szybko złamałbym go w porcie, zapominając, że się tam znajduje.
Ciekawostką jest fakt, że precyzja i wygoda Pencila jest bardzo chwalona po wstępnych testach kilku profesjonalistów, w tym jednego, która wiele lat pracowała prawie wyłącznie na Cintiqach. Dobrze się to zapowiada i mam nadzieję, że firma pod tym względem odrobiła swoje zadania domowe.
Szkoda tylko, że Apple zdecydowało się na nazwę “Pencil”, która nawiązuje mocno do “Pencil by FiftyThree”. Mogli użyć “Ink”, “Pen” albo wiele innych słów, które nie byłyby gorsze.
iPad Pro – ciąg dalszy
Dla wielu zaskoczeniem było pojawienie się ekipy Office z Microsoftu. Patrząc na nowy kierunek firmy pod rządami Satya Nadelli, nie byłem specjalnie zszokowany tym faktem. Co ciekawe, patrząc na demo i jak Office działa na innych platformach, iPad Pro może potencjalnie stać się najlepszą platformą dla niego.
Największe wrażenie jednak zrobiła na mnie seria trzech programów od Adobe – gdybym dzisiaj był w podstawówce, to poświęciłbym znacznie więcej uwagi na naukę rysunku niż robiłem to w swojej młodości. Firma zresztą zademonstrowała, że już dzisiaj możliwości na mobilnym OS od Apple są ogromne, a wierzę, że jeszcze większe pojawią się szybciej, niż nam się zdaje.
Na koniec prezentacji nowego iPada troszkę się zawiodłem trzema kwestiami. Po pierwsze, zabrakło mi koloru różowego, który zadebiutował na Apple Watchu i w nowych iPhone’ach. Drobnostka. Po drugie, nie spodobały mi się ceny nowego iPada. Nie dlatego, że są wysokie, ale dlatego, że nie potrafię siebie przekonać, że sens ma kupienie produktu w cenie zbliżonej do mojego MacBooka Pro 13”. Zamiast niego? Obawiam się, że dwóch rzeczy nie ogarnę, ale to też temat na inny dzień. Trzecia kwestia połączona jest bezpośrednio z drugą – nie podobają mi się modele pod względem „dysków”. iPada Pro wypuszczono w wersjach 32- i 128-gigowych, ale tylko ta druga ma opcję LTE, a ta pierwsza jest dla mnie za mała. Optymalnie chciałbym model 64 GB z LTE. Uważam, że 32-kę powinni wywalić, wstawić na jej miejsce 64 GB z Wi-Fi (opcjonalnie LTE) i zostawić model 128 GB tak jak jest.
Uważam też, że Smart Keyboard i Pencil powinny być w cenie samego iPada, nawet gdyby ta byłaby nieznacznie wyższa.
Developerzy, a zaawansowane aplikacje
Patrząc ostatnio na rynek programów na iOS, coraz więcej indie developerów narzeka na to, że nie zwraca im się koszt tworzenia wysokiej jakości programów na mobilne platformy iOS. Problem leży częściowo po ich własnej stronie – uważam, że po prostu wyceniają je za nisko. Jeśli profesjonalny program na OS X kosztuje €50, to dlaczego wersja na iPhone kosztuje €5, a na iPada €10? Czas i praca potrzebne na ich stworzenie są zbliżone. Niestety, dodatkowym problemem jest maksymalne uproszczenie App Store, gdzie developerzy nie mają jak pobierać opłat za kolejne wersje swoich aplikacji – jedynymi możliwościami jest wprowadzenie dodatkowych funkcji jako in-app purchase lub wycofanie danej wersji ze sklepu i wprowadzenie nowej, tracąc wszystkich dotychczasowych klientów.
Wyczuwam frustracje również w firmie z Cupertino związane z powyższym. Niezależnie twórcy nie tworzą programów wyjątkowych, które zmieniłyby reguły gry. Dla przykładu nadal nie ma niczego lepszego od iMovie, a przecież potencjał na to jest ogromny. Patrząc po prezentacji Microsoftu i Adobe, obawiam się, że budowanie innowacyjnych UI i prawdziwie rozbudowanych platform pozostanie w rękach dużych graczy. Taki Lightroom za rok lub dwa będzie prawdopodobnie potrafił tyle samo ile wersja na OS X czy Windows, ale Adobe jak to Adobe, wprowadzi konieczność wykupienia Creative Cloud i na tym skończy się to dla wielu userów…
Na ten temat powinienem poświęcić znacznie więcej słów, ale tymczasem wracam do keynote – postaram się do niego wrócić w przyszłości (tematu, nie keynote’a)…
Apple TV
Na nowe Apple TV czekałem od dawna. Jeszcze bardziej oczekiwałem, że firmy takie jak Netflix czy HBO zaczną do Polski streamować swoje treści, a my będziemy mogli płacić za nie zgodnie z potrzebą, jednocześnie nie posiadając w domu tradycyjnej kablówki. Niestety, zapewne jeszcze chwilę poczekamy na takie treści, jakie otrzymują widzowie w USA i paru innych krajach…
Tim Cook i Apple przyszłość telewizji widzą w aplikacjach i całkowicie zgadzam się z nimi, szczególnie po obejrzeniu demo. Bynajmniej nie chodzi mi o obecne “aplikacje” na Apple TV 3 – te traktuję jako odpowiedniki kanałów telewizyjnych. Chodzi mi o to, że ruchomy obraz będzie tylko jednym z elementów układanki, a do niego dołączą, chociażby statystyki i inne informacje, widoczne na żywo obok strumienia.
Nowe UI, paralaksa i wiele innych wodotrysków pozostawiam do oceny każdemu z osobna – mi się podoba, oczywiście na podstawie tego, co widziałem na keynote. Pierwsze wrażenia innych sugerują, że całość działa bardzo płynnie i sprawnie.
Jak pierwszy raz zobaczyłem nowego pilota, to myślałem, że to jakaś pomyłka – wyglądał strasznie. Przekonania do niego nabrałem dopiero po przejrzeniu bardziej szczegółowych zdjęć na stronach Apple. Najważniejsze jednak jest, żeby szklana dotykowa powierzchnia odpowiednio przenosiła nasze gesty na ekran, abyśmy niepotrzebnie nie suwali paluchami lewo/prawo, gdy się zagalopujemy – precyzja w tej sprawie jest dla mnie krytyczna, aby nie powodowała frustracji.
Implementacja Siri wydaje się znakomita, szczególnie w połączeniu z Uniwersalnym Wyszukiwaniem filmów czy seriali w różnych serwisach – podejrzewam, że to tylko i wyłącznie kwestia wykorzystania przez developerów odpowiednich API iOS-a… przepraszam, tvOS-a. Brrr… wizualnie ta nazwa zupełnie mi nie leży. Świetnie też zapowiadają panele podczas oglądania filmów, które wyjeżdżają z różnych stron ekranu i pokazują dodatkowe informacje.
Apple TV to będą też casualowe gry, aplikacje tylko Airbnb i nawet sklepy. Zapowiada się interesująco, ale wszystko w rękach twórców. Dla bardziej hardcore’owych graczy będzie opcja korzystania z dedykowanych kontrolerów do grania, w stylu tych dla PS4 czy Xbox One.
Wrażenie na mnie zrobił fakt, że Apple samemu nakręciło (lub zleciło nakręcenie) ruchomych landszaftów, które będą służyły jako screensavery. To jedna z tych drobnostek, za które cenię tę firmę.
Nowe Apple TV 4 ma dwie ogromne wady. Po pierwsze, nie ma optycznego wyjścia dla audio, co może być kłopotliwe dla osób, które nie mają złącza HDMI w swoich sprzętach. Od siebie podpowiem, że jeśli macie amplituner, przez którego idzie sygnał, to nie trzeba włączać telewizora, jeśli chcecie skorzystać tylko ze streamingu audio po AirPlay. A po drugie, nie ma wsparcia dla 4K, co ma znaczenie w kontekście następnych akapitów – przynajmniej miałbym powód, żeby pomyśleć o telewizorze 4K…
iPhone 6S i 6S Plus
Chyba wszyscy spodziewaliśmy się iPhone’a na początku keynote’a, ale Apple poczekało dosyć długo – ponad 80 minut – na jego odsłonięcie. Możliwe, że to rekord. Prawie wszystko zresztą o nim wiedzieliśmy, ale zawsze preferuję obejrzeć oficjalną prezentację, która nadaje nowym funkcjom ciekawy kontekst.
Pierwszy temat, który mocno poruszył mojego Twittera, to słowa Tima Cooka: “To najbardziej zaawansowane smartfony na świecie.” Robotnicy oczywiście to wyśmiali. Nie uważam, aby specjalnie kłamał czy naciągał ten fakt, szczególnie jeśli spojrzymy nie tylko na hardware, ale na całość wraz z ekosystemem – iCloudem, Photos, Handoff i całą resztą – to nikt inny nie ma niczego zbliżonego do Apple. Nikt inny też nie wykorzystuje tak ekranu wyczuwającego nacisk. Nikt inny też nie ma tak rozwiązanego Taptic Engine, który w końcu zapowiada miłe wrażenia zamiast nieprzyjemnych wibracji w kieszeni i ręce. Oczywiście każdy ceni inne elementy czy funkcje sprzętu i oprogramowania, więc to pojęcie o “najbardziej zaawansowanych smartfonach na świecie” jest względne. Jeśli o mnie chodzi, to Tim mógł o tym w ogóle nie wspominać, bo nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, ale jednocześnie zgadzam się z nim, ponieważ wykorzystuję większość ekosystemu Apple i na obecną chwilę żaden inny producent na świecie nie oferuje mi takich doznań i możliwości na tylu różnych platformach.
Cieszy mnie też fakt, że iPhone ma coraz więcej kolorów w opcji, ale żałuję, że nie ma czerwonego jak w iPodzie touch – tego brałbym bez wahania. Niektórzy skrytykują nowe opcje – nie rozumiem tego, ale to w końcu ich prawo.
Jak się zapewne spodziewacie, uśmiech na twarzy namalował mi 3D Touch. Po demo Craiga Federighiego jeszcze bardziej nie mogę się doczekać, aż będę sam mógł w końcu się tym “pobawić”. Implementacja tej funkcji zapowiada się bardzo interesująco i wbrew moim wcześniejszym obawom, zdaje się zbytnio nie komplikować interfejsu. Powodem za tym jest fakt, że jeśli nie będziemy z tego korzystać, to nic nie stracimy – to poniekąd odpowiednik prawego przycisku myszy, też kiedyś przeznaczonego dla power-userów. Spodziewam się, że to coś co naprawdę zmieni sposób interakcji z telefonem i znacząco poprawi wygodę jego obsługi. Nie zdziwię się też jak za rok lub dwa wszyscy będą już mieli tę funkcję.
3D Touch jest kolejnym świetnym przykładem, jak Apple dopieszcza pewne rzeczy i rzadko kiedy wprowadza hardware tylko po to, żeby był i żeby być przed innymi. Zamiast tego mają konkretne idee za swoimi krokami i nowościami – jedne lepsze, inne gorsze. Zawsze jednak starają się zadbać o detale, a wszystko na jakiś cel, nawet jeśli tego jeszcze nie rozumiemy.
Z pozostałych nowości sprzętowych największe wrażenie na mnie zrobił nowy A9 (a konkretnie jego wydajność) oraz nowa matryca do robienia zdjęć wraz z nowymi funkcjami software’owymi. Bardzo podoba mi się podejście Apple w tej kwestii – nie biorą udziału w wojnie na megapiksele, tylko wprowadzają nowe rozwiązania i wyższe rozdzielczości dopiero wtedy, kiedy są w stanie osiągnąć lepszą jakość (większa ilość pikseli zazwyczaj pogarsza jakość zdjęć). Niestety 6S nadal nie otrzymał OIS, więc ponownie będzie pomiędzy nim, a 6S Plusem, różnica w kwestii hardware’u. Na plus należy natomiast zaliczyć wykorzystanie modułu OIS do stabilizowania nagrywanego wideo – wcześniej było to robione programowo.
Jeśli chodzi o nowe funkcje w iOS 9 wykorzystujące nowy aparat, to Live Photos zapowiada się absolutnie genialnie. W odróżnieniu od implementacji innych producentów ta funkcja ma szansę rzeczywiście sensownie działać, tym bardziej że będzie wspierana też na OS X (i mam nadzieję, że też na tvOS). Najważniejszy jednak dla mnie jest fakt, że w odróżnieniu od HTC Zoe, jakość zdjęć nie jest niższa przy włączonych Live Photos, a to podstawa. Teraz pozostaje czekać, aż ekipa od iCloud pozwoli generować kod do wklejania ich na stronach WWW, oczywiście z załączonym ruchem, a jest na to nadzieja, bo będą do tego odpowiednie API.
Jest jedna rzecz, której się spodziewałem i na którą liczyłem – natywnej rozdzielczości ekran dla iPhone’a 6S Plus o rozdzielczości 2208×1242 zamiast obecnej 1920×1080.
Niestety, w nowych iPhone’ach obiektyw nadal wystaje względem obudowy…
iPad mini 4 i brak Aira 3
Ten event Apple trwał niecałe dwie godziny i dwadzieścia minut – było długo, a tempo było szybkie. Na tyle, że niestety nie dowiedzieliśmy się za dużo na temat nowego iPada mini 4, który ma teraz lepszy ekran (rzekomo klasy tego w Air 2) i Apple A8 znany z iPhone’ów 6 i 6 Plus.
Nie doczekaliśmy się też nowego iPada Air z Apple A9 lub A9X – mam nadzieję, że takowy się wkrótce pojawi. Podejrzewam, że jego brak wynika z tego, że Apple czeka na ekrany z 3D Touch do niego.
Rytm
Keynote widziałem już dwukrotnie w całości i pomimo, że był bardzo długi, to bardzo odpowiadał mi jego rytm. Mam wrażenie, że to pierwszy raz, odkąd Steve Jobs przestał narzucać przedstawieniom swoją wolę, w którym Apple w pełni odnalazło się w swoich keynote’ach.
Jestem na tak.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.