Dzisiaj miałem przyjemność oglądać najnowszych Transfomersów i już na wstępie podpowiem, że jestem nimi zachwycony. A wystarczyło sześć świetnie dobranych składników. Naturalnie muszę wytłumaczyć się na wstępie – w świecie Autobots i Decepticons żyję odkąd na śmieciarkę mówiłem ‚siemalka’, a na śmietanę ‚siepanka’. Mam jakieś trzy pudła ich zabawek, a od bajek nie mogłem się oderwać. W 1986 nawet oglądałem Transformers: The Movie chwilę po tym jak się ukazał… Generalnie preferuję animowanych Transformersów, ale jestem również fanem nowocześniejszej wersji… są po prostu na czasie.
Jak już wspominałem, przepis na fantastyczny film akcji jest prosty.
Po pierwsze, są roboty… i to nie byle jakie. Po drugie, są samochody – również niczego sobie, a największe wrażenie robią Pagani Zonda i stare Camaro. Po trzecie – piękne dziewczyny – Nicola Peltz nie jest do końca w moim guście, ale… no właśnie. Nawet mojej drugiej połowie się podobały… Po czwarte, wspaniałe efekty – w Industrial Light & Magic przeszli samych siebie. Pamiętam jeszcze jak bardzo byłem pod wrażeniem Jurassic Park na jego premierze kinowej – to co można dzisiaj tworzyć na komputerze jest absolutnie nisamowite. Po piąte, słaba fabuła – to podstawa dobrego filmu akcji; pozwala skupić się na tym co istotne i co już wymieniłem. No i na koniec pozostał Mark Wahlberg – dziewczyny za nim szaleją, a ja go po prostu lubię za jego podejście do pewnych rzeczy prywatnie oraz za jego charyzmę.
Nie spodziewajcie się sztuki klasy Superclasico czy Intouchables – nie tędy droga. To inny gatunek, który ma dać nam zupełnie coś innego. Jeśli lubicie się w ten sposób odmóżdżyć oraz powyższe składniki to walcie śmiało. Aha – w miarę możliwości tylko IMAX, pomimo że jest w 3D. Ten ekran to nadal coś wyjątkowego.
A jeśli jeszcze nie słuchaliście Małego Filmidła w temacie tego filmu to koniecznie zróbcie to teraz.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.