Keynote z WWDC 2014 przejdzie do historii jako ten, w którym Apple zdobyło nową pewność siebie po odejściu Steve’a Jobsa. To pierwsze publiczne wystąpienie szefów Apple zawierające elementy, które są sygnaturą firmy oraz nowe, dotychczas nieznane. A z pozoru nie wydarzyło się nic wyjątkowego…
Technologia znika, nie przeszkadzając nam w pracy i zabawie.
Steve Jobs był wielkim fanem prostoty i między innymi na tym opiera się przecież cała filozofia Apple. To Steve był niezadowolony z MobileMe i zrugał ekipę odpowiedzialną za nieudane pierwsze podejście; za to, że nie jest wystarczająco prosta i intuicyjna. To między innymi dzięki interwencji Steve’a powstał iCloud, który był rebootem poprzedniej usługi. Na WWDC 2014 wiele w tej kwestii się zmieniło i nie mówię tutaj o tym, że Apple rozszerza funkcjonalność iClouda poprzez wprowadzenie Family Sharing czy iCloud Photo Library. Aby te dwie funkcje mogły istnieć i umożliwiać zarządzanie danymi niezależnie od urządzenia, bez niszczenia oryginalnych zdjęć czy filmów, potrzeba było czasu na rozbudowę backendu. iCloud to ogromna ilość danych i może brzmi to banalnie, ale od strony programowej jest bardzo skomplikowany – zapisuje nasze zdjęcia, współdzieli je z naszą rodziną, wie jaką muzykę i filmy kupiliśmy, wie na których iUrządzeniach odbieramy iMessage, a na których nie… Nasz Apple ID jest kluczem do tego wszystkiego i pomimo ogromnej złożoności mnogości dostępnych funkcji po stronie Apple, user otrzymuje prosty i przejrzysty interfejs. Technologia znika, nie przeszkadzając nam w pracy i zabawie.
Nie zastanawiamy się nad nimi. Wiemy gdzie są, a jak chcemy się do nich dostać, niezależnie czy na OS X czy iOS (…)
iCloud to jednak też system plików, a raczej zbiór małych filesystemów, do których mają dostęp poszczególne aplikacje. To wielka wizja Jobsa – dać użytkownikom aplikacje, które mają w sobie system zarządzania plikami, który jest całkowicie niewidoczny na iOSie i jednocześnie zintegrowany z tym tradycyjnym w OS X. W praktyce działa tak jak powinien – w aplikacji X mam dostęp do swoich plików, które do niej przynależą. Nie zastanawiamy się nad nimi. Wiemy gdzie są, a jak chcemy się do nich dostać, niezależnie czy na OS X czy iOS, to po prostu otwieramy odpowiedni program. Steve Jobs nie chciał jednak przyswoić faktu (albo go skutecznie ignorował), że istnieje ogromna liczba osób korzystająca z takich usług jak Dropbox, Google Drive, OneDrive i wiele innych. Bo muszą wymieniać się plikami, pracować nad nimi w grupach, mieć dostęp do nich z innych platform czy cudzych komputerów. Być może mylę się w tej kwestii – nikt w końcu nie zna wszystkich jego myśli – ale z jego wypowiedzi wynikało, że ta prostota jest wystarczająca dla każdego…
Apple zdecydowało się jednak to zmienić. Zmienić wizję prostoty Steve’a Jobsa.
Apple na WWDC 2014, pod przewodnictwem Tima Cooka, zdecydowało się jednak to zmienić. Zmienić jego wizję prostoty. Wprowadzili iCloud Drive, którego zadaniem jest połączenie najlepszego z tego co oferuje obecny iCloud z jedną prostą funkcją – możliwością tworzenia w jego ramach własnej struktury folderów i plików, jednocześnie otwierając dostęp do plików zapisanych tam w ramach innych aplikacji. Pod OS X iCloud stanie się zatem wirtualnym dyskiem w chmurze, dostępnym poprzez Findera. A pod iOS? Na to przyjdzie nam jeszcze poczekać. Osobiście uważam, że będzie do tego dedykowana aplikacja, ale pozostaje pytanie czy w ramach programów wspierających iCloud, jak na przykład Pages, Numbers czy Keynote, również będziemy mogli przejrzeć resztę naszych plików – obie opcje są teoretycznie możliwe, ale obstawiam, że taka możliwość się pojawi, być może dopiero po update’ach. Dowiemy się na jesieni… może wcześniej.
Wszystko co pokazali było planowane od dawna. Nie boją się też zmieniać decyzji Jobsa jeśli w nie wierzą.
Keynote otwierający WWDC 2014 pokazał światu, że Apple ma się dobrze i nie podejmuje przypadkowych kroków. Wszystko co pokazali było planowane od dawna. Nie boją się też zmieniać decyzji Jobsa jeśli w nie wierzą. Wszystkie nowości jasno pokazują w jakim kierunku zmierzają, ale jednocześnie nie zdradzając gdzie będą robili postoje na tej wycieczce. Nic nie wiemy o hardwarze, poza tym, że będzie. Jaki? Najlepszy “jaki Eddy Cue widział” od 25 lat. Odnaleźli swojego showmena – Craig Federighi był zabawny na scenie i ewidentnie ma do siebie ogromny dystans. Odnaleźli pewność siebie. Odnaleźli też swój głos, a ich przekaz był jasny – rozwijają się w kierunku, w który wierzą, naprawiają to co trzeba naprawić, usprawniają to co trzeba usprawnić i nadal mocno wspierają swoich developerów, dając im coraz lepsze narzędzia oraz API. Nawet Wall Street pozytywnie zareagował na ten keynote.
Pozostaje teraz cierpliwie czekać aż pokażą te nowe kategorie produktów, o których Tim Cook wspominał oraz jak rozwinie się temat Beats. Liczę tylko na jedno – że nigdy nie zmieni się u nich stosunek do zwrotu:
There are a thousand “no’s” for every “yes”.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.