Im więcej patrzę na nowe propozycje na rynku pełnoklatkowych lustrzanek, tym bardziej zaczynam się zastanawiać kiedy producenci w końcu zaczną słuchać swoich klientów, a nie działu marketingu. Na dzień dzisiejszy są tylko dwie firmy na tym rynku, które powodują szybsze bicie serca.
Pierwszą jest naturalnie Leica – kultowa marka, ręcznie składające swoje produkty. Niestety, podobnie jak w przypadku takich firm jak Bang & Olufsen, w środku swoich małych dzieł sztuki mają technologię, która mogłaby być lepsza. Nie zmienia to jednak faktu, że zdjęcia z 35-tki Summiluxa są urzekające jak z niczego innego.
Drugą jest Fuji, która niczym Filip z konopii, pokazała pięknego X100 oraz X-Pro 1. Niestety, cennik tej firmy nie bierze pod uwagę faktu, że do małych arcydzieł, jakimi są ich body, wstawili za małe matryce.
Najbardziej zaskakujące w przypadku tej drugiej firmy jest jak szybko można zaskoczyć kogoś na rynku. Niszę, którą Canon i Nikon przespali. Niszę, która stara się wypełnić popyt na małe aparaty o bardzo wysokiej jakości wykonania oraz więcej niż przyzwoitej jakości samych zdjęć. Stare wygi jednak nie odpuszczają i wypuszczają kolejne potwory pod względem megapikseli, które jednak kompletnie nie adresują zmieniających się potrzeb rynku.
Drogi Nikonie, jeśli chcecie abym pozostał Waszym klientem, to sugeruję abyście wypuścili pełnoklatkowca podobnego do wspomnianych perełek, z możliwością podłączenia mojego ukochanego Nikkora 14-24 f/2.8 oraz komplet trzech nowych i bardziej kompaktowych szkieł – 35-tki, 50-tki i 85-tki, naturalnie f/1.4. Mogą nawet być manualne … Błagam tylko: dajcie spokój z plastikiem.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.