Bardzo lubię WWDC. To obecnie najważniejsza impreza Apple pod względem społeczeństwa związanego z firmą z Cupertino. To ile imprez odbywa się w czasie trwania tej konferencji w San Francisco jest zaskakujące. W tym roku równolegle z nią odbywają się dwie duże konferencje – AltConf (z prelegentami jak Brent Simmons, Brianna Wu, Ben Sandofsky i inni) oraz Layers (Susan Kare, John Gruber, Merlin Mann, Christa i Neven Mrgan, i wiele więcej) – oraz mnóstwo mniejszych imprez. Kiedyś pojadę na sam keynote i mam nadzieję, że uda mi się poznać kilka wyjątkowych osób jak chociażby wspomniana Susan Kare (pracowała w Apple i NeXT).
Nieobecności były dwie – jedna przewidywana, a druga trochę mnie zaskoczyła.
Wracając jednak do wczorajszego WWDC – pokazano prawie wszystko czego się spodziewaliśmy. Nieobecności były dwie – jedna przewidywana, a druga trochę mnie zaskoczyła. Kolejna generacja Apple TV zgodnie z plotkami sprzed paru dni jest „opóźniona”, czyli Apple nie jest gotowe, aby ją pokazać. Ptaszki ćwierkają, że pojawi się najpóźniej w październiku – zobaczymy. Drugim brakiem był Jony Ive – nie było go ani słychać, ani widać. Podejrzewam jednak że mógł, tak jak przy poprzednich filmach, zajmować się reżyserią pokazanych klipów. Niezależnie czy jego nieobecność miała związek z nowymi obowiązkami jako Chief Design Officer czy po prostu uznał, że OS X, iOS i watchOS nie przeszły wystarczających zmian wizualnych, aby był sens w uczestniczeniu w imprezie, to przez cały wieczór zastanawiałem się nad tym.
Rytm WWDC 2015 nie odbiegał znacząco od poprzednich lat. Na scenie kolejno pojawiali się oficerowie Apple, a odpowiednie akty zapowiadał lub podsumowywał Tim Cook. Pewnym zaskoczeniem był pierwszy klip w tonacji komediowej, którego sens wytłumaczyła dopiero ostatnia scena. Być może była to chęć pokazania, że podstawowe wartości w Cupertino nie zmieniły się do dnia dzisiejszego, a może przy okazji podśmiewali się z imprez konkurencji w ostatnich latach. Temat można interpretować też na kilka innych sposobów, ale energiczny klimat klipu ewidentnie udzielił się Craigowi Federighi, który wszedł na scenę zaraz po Timie Cooku i zaprezentował…
OS X 10.11 El Capitan
Dominik Łada, siedząc obok mnie, z niedowierzaniem spoglądał na ekran. Był przekonany, że nazwa jest żartem. Sam się aż tak nie zdziwiłem. Nie chcę zabrzmieć tutaj jak cwaniaczek, ale miałem w życiu na tyle dużo szczęścia, że trafiła się okazja aby stanąć u podnóża El Capitan – robi kapitalne wrażenie, a człowiek przed nim czuje się wyjątkowo mały. Patrząc na ilość nowych funkcji w OS X, przeważnie drobnych usprawnień, mam podobne odczucie – nie wiem jak je „ogarnę” do recenzji tego systemu…
Chciałbym móc kiedyś poznać Craiga, bo musi być fascynującą osobą…
Wracając jednak do Craiga Federighi – pamiętam jeszcze jak kilka lat temu trzęsły mu się ręce podczas jego pierwszego wystąpienia. Tym razem przeszedł samego siebie – dystans do własnej osoby pozostał i żartował nawet z „innowacyjności” Apple przy tak podstawowych funkcjach jak możliwość zmiany położenia paska Spotlight. Jego segment był bardzo dynamiczny i był to zdecydowanie mój ulubiony fragment przedstawienia. „Przedstawienia” – no właśnie. Chciałbym móc kiedyś poznać Craiga, bo musi być fascynującą osobą – jest nie tylko świetnym prezenterem / aktorem, ale ma też w firmie tytuł SVP of Software Engineering, co sugeruje że zna się również na kwestiach technicznych.
A co do samych zmian wprowadzonych w OS X to jestem zdecydowanie na tak. Mnóstwo drobnych usprawnień oraz kilka większych nowości. Zaskoczył mnie nakład pracy włożony w dotychczas zdecydowanie przeciętne systemowe Notatki – mam w nich informacje jeszcze z czasów pierwszego iPhone’a i szczerze mówiąc nawet nie wiem co niektóre z nich oznaczają na obecną chwilę. Czas w nich posprzątać, bo zapowiadają się ciekawie… Najważniejsze jednak są usprawnienia „pod maską” i Metal for Mac – nawet na pierwszej becie zapowiadają zwiększoną wydajność systemu. Być może całość będzie nawet płynna przy niestandardowych rozdzielczościach na nowym MacBooku 12″…
iOS 9
Wygląda na to, że najważniejsze rzeczy po zmianach designu z czasów iOS 6 → iOS 7 → iOS 8 są już za nami. „Dziewiątka” to przede wszystkim mnóstwo drobnych usprawnień, na które zabrakło wcześniej czasu. To znakomicie zapowiadające się deep-linking, dzięki czemu system będzie miał dostęp do treści w programach trzecich, a my będziemy mieli możliwość szybkiego powrotu do poprzednio używanej aplikacji. To nowe Notatki z opcją szkicowania. To Split View dla iPada, który wydaje się moim zdaniem mieć tylko i wyłącznie sens przy stosowaniu zewnętrznej klawiatury. Największe wrażenie jednak zrobiła na mnie nowa wirtualna klawiatura, a raczej nowy sposób nawigowania kursorem po tekście. Jeszcze nie wiem na ile będzie to wygodne, ponieważ piszę kciukami, a funkcja wymaga zastosowania dwóch palców, ale postęp jest duży pod względem użyteczności dla końcowego użytkownika. Picture in Picture natomiast docenią osoby, które dużo i często oglądają wideo.
Największe wrażenie jednak zrobiła na mnie nowa wirtualna klawiatura, a raczej nowy sposób nawigowania kursorem po tekście.
Apple ostatnio bardzo duży nacisk kładzie na bezpieczeństwo danych użytkowników i można na to spojrzeć z dwóch stron. Dobre jest to, że nasze dane nie wyciekają do innych. Niestety jest to dla Apple utrudnienie przy Proactive Siri. Przykładowo nie ma ona dostępu do treści naszych iMessages ze względu na pełne szyfrowanie, więc nie wie, że akurat żonie przesłałem bilet na samolot. Maila nie otrzymałem, więc w ogóle nie ma pojęcia o planowanym locie… Google dla odmiany potrafi i wykorzystuje te informacje – nie wątpię, że Google Now jeszcze przez dłuższy czas pod tym względem będzie lepsze. Ale przepaść zanika. Apple staje się coraz lepsze w usługach internetowych – do iCloud Drive nie mam żadnych zastrzeżeń od dłuższego czasu. Handoff działa u mnie na pięciu urządzeniach jak marzenie… Jest nadzieja.
Apple Pay (Wallet) i Apple News
Firma z Cupertino coraz częściej kopiuje pomysły konkurencji. Nie pierwszy raz oczywiście, ale tym razem trochę tego się nawarstwiło. Split View na iPadzie i OS X wygląda jak żywcem wyjęte z Windowsa, upiększone i poprawione jak to Apple potrafi najlepiej. News to z kolei coś na wzór Flipboarda i Facebook Instant Articles. Tutaj już ciężko uznać, że to zerżnięty pomysł, bo tego typu forma przedstawiania informacji istnieje od czasów pierwszych czytników RSS. Na takich feedach zresztą News będzie bazował, ale to specjalnie dostosowane artykuły jak te od Wired czy innych partnerów robią dopiero wrażenie. Cieszy mnie, że firmy próbują ułatwić użytkownikom dostęp do informacji – wiele osób, które nie ogarniają App Store nie znajdą nigdy Flipboarda, a News będzie siedział i czekał na kliknięcie. To dobra wiadomość dla bloggerów i wydawców.
A tymczasem Apple Pay jeszcze nie trafił do Polski. Pozostawię go zatem bez komentarza…
Miłym akcentem był natomiast fakt, że zarówno News jak i Pay zostały zaprezentowane przez kobiety na scenie – odpowiednio Susan Prescott i Jennifer Bailey. Pomimo, że nie miały takiego flow jak Craig Federighi to poradziły sobie zaskakująco dobrze… może poza dziwną metodą przewijania ekranu iPada przez Susan. Diversity.
watchOS 2
Kevin Lynch wydaje się być osobą bardzo nieśmiałą na scenie i z mojego punktu widzenia jest trochę geekowaty, ale nie ulega wątpliwości, że wie czego chce i robi co do niego należy. Moje zdanie na jego temat zmieniło się o 180° – byłem negatywnie nastawiony po tym jak bronił Adobe Flash, niesłusznie z mojego punktu widzenia, jak jeszcze pracował dla tej firmy.
Moje zdanie na temat Kevina Lyncha zmieniło się o 180°…
Przyszłość watchOS wydaje się być dobrze rozplanowana i widać wiele podobieństw do drogi rozwoju iPhone’a sprzed wielu lat. Bardziej jednak zastanawia mnie przyszłość samego hardware’u, a podejrzewam, że tego prędko się nie dowiemy. Apple Watch w moim życiu uczestniczy dokładnie 35 dni i ciężko mi sobie je teraz wyobrazić bez niego – motywuje mnie do ruszania się, ułatwia komunikację i przy okazji znakomicie sprawuje się jako zegarek. Ma trzy mocne punkty, trzy słabe, a reszty mogłoby nie być – to bardzo osobisty sprzęt jeśli chodzi o wymagania od usera, a moje są wyjątkowo specyficzne. Na obecną chwilę podejrzewam, że następcę zobaczymy dopiero w 2017 roku, a w międzyczasie ciekawy jestem jak z kolejnymi miesiącami będzie wyglądała żywotność baterii, która obecnie sprawuje się znakomicie.
One More Thing – Apple Music
O ile trzy pierwsze tematy keynote’a były jasne i przejrzyste, a osobom prezentującym poszczególne nowości oraz kierunek rozwoju oprogramowania nie można nic specjalnego zarzucić – wręcz przeciwnie; byli świetni – o tyle prezentacja Apple Music prawie kompletnie się nie udała. W zasadzie jedynym mocnym punktem całości był film przedstawiający historię muzyki – ten mi się wyjątkowo podobał. Mam na całym ciele ciarki i gęsią skórkę jak jej słucham… Zobaczcie zresztą sami – film, nie ciarki czy gęsią skórkę…
Niestety reszta była prawie nie do zaakceptowania. Po pierwsze, Apple nie wytłumaczyło wystarczająco precyzyjnie czym jest Music. Po drugie, nie podali praktycznie żadnych szczegółów technicznych. Wiemy, że to trzy rzeczy – rewolucyjny serwis muzyczny (streamingowy), radio internetowe nadawane na żywo z trzech miast na świecie oraz serwis społecznościowy dla artystów. Nawiązanie do prezentacji pierwszego iPhone’a przez Steve’a Jobsa jest tutaj oczywiste, ale niestety nikt nie przekazał tego Jimmiemu Iovine’owi – nie zrozumiał kompletnie dlaczego publiczność się zaśmiała ze zrozumieniem podczas swojego wystąpienia. Treść jego wypowiedzi też była słaba. Nie mam wątpliwości, że to bardzo ważna postać w świecie muzyki, ale nie było tego po nim widać, a niektóre jego wypowiedzi spowodowały, że zacząłem wątpić w jego inteligencję. Z drugiej strony, występować na scenie Apple to niewyobrażalny stres – należy to brać pod uwagę, więc z nadzieją czekam na kolejne, lepsze wystąpienie. Trent Reznor na filmie poradził sobie lepiej, ale podobnie jak Drake na scenie chwilę później, nie potrafił dostatecznie całości wytłumaczyć.
Nawiązanie do prezentacji pierwszego iPhone’a przez Steve’a Jobsa jest tutaj oczywiste, ale niestety nikt nie przekazał tego Jimmiemu Iovine’owi…
Najbardziej martwi mnie Ping 2.0 Connect – nie jest otwartą platformą, więc siłą rzeczy wiele osób nadal będzie szukało swojego narkotyku na stronach WWW i w innych serwisach. Jeśli jednak Apple’owi uda się nakłonić artystów (lub ich pracowników) do korzystania z niego, to potencjał na nawiązanie kontaktów i dialogu pomiędzy nimi a nami, podobnego do tego jaki oferuje Twitter, istnieje.
Pomimo tych negatywnych myśli optymistycznie oczekuję debiutu Apple Music na koniec czerwca 2015 – nie korzystam z żadnych usług streamingowych, bo preferuję iTunes’a. Jego UI pod OS X mi odpowiada i wolę kupować muzykę niż ją wypożyczać. Chciałbym tylko, aby była możliwość pobierania na własność określonej ilości utworów w ramach abonamentu. Z tą opcją nie miałbym żadnych wątpliwości co do sensu tego serwisu. Ciekawy też jestem radia Beats 1 – patrząc na prowadzących DJ-ów to może być bardzo interesująco…
Pomimo niefortunnego wystąpienia Jimmiego Iovine’a to ogólnie całość mi się podobała. Najważniejszy jest jednak dla mnie OS X oraz iOS, a ta część prezentacji zaspokoiła moje geekowe potrzeby. Teraz pozostaje czekać na pełne wersje obu systemów…
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.