Doczekaliśmy się! Zgodnie z oczekiwaniami, 27. stycznia 2010 roku Apple zaprezentowało swoje najnowsze dziecko — iPad. Ostatnie kilka miesięcy były istnym wulkanem plotek i domysłów pod względem jego wyglądu i funkcjonalności, doprowadzając niektórych do kompletnego zniechęcenia tym produktem. Sam już miałem w pewnym momencie zapędy samobójcze na myśl, że usłyszę kolejny bezsensowny donos.
Steve Jobs podczas keynote wyraźnie zaprezentował jego miejsce w szeregu — Apple wstępnie będzie go promowało pomiędzy iPhonem i iPodem touch, a MacBookami. Nie zabrakło również złośliwości zwróconej ku netbookom. Jobs ponadto z szacunkiem odniósł się do potencjalnie największego konkurenta iPada w kategorii e-czytnika — Amazon Kindle (DX). Trzy pułapy cenowe są zależne od pojemności: 16GB za $499, 32GB za $599 oraz 64GB za $699. Modem 3G oraz GPS kosztuje dodatkowo $130.
Kindle w wersji 10″ jest na pewno świetnym czytnikiem e-książek, tylko że za $10 więcej możemy nabyć iPada, który dodatkowo potrafi o wiele więcej rzeczy robić.
Trochę techniki
Wraz z prezentacją tabletu nastąpiła premiera nowego procesora Apple A4 taktowanego częstotliwością 1GHz. Jest on owocem nabycia firmy P.A. Semi, produkowanym przez Samsunga. Po raz pierwszy w tak małym urządzeniu pojawił się ekran LCD z podświetleniem LED wykonany w technologii IPS, zapewniającej szerokie kąty widzenia oraz bardzo przyzwoite odwzorowanie barw.
Urządzenie samo w sobie jest ewolucją koncepcji iPoda touch — dotykowe wszystko, integracja z Makami, wirtualna klawiatura — ale nie zabrakło również kilku nowości w postaci możliwości podłączenia klawiatury po Bluetooth czy też wyposażenia się w keyboard dock.
Ekran ma przekątną 9.7″ i rozdzielczość 1024×768 co skutkuje 132 pikselami na cal. Pokryty jest powłoką redukującą odciski palców znaną już dobrze z iPhone 3GS i utrudniającą policyjne dochodzenia. Ze światem łączy się poprzez WiFi w standardzie 802.11n oraz opcjonalnie za pomocą UMTS/HSDPA (850/1900/2100 MHz) lub Edge/GSM (850/900/1800/1900 MHz). Naszym lokalnym operatorom pozostanie jedynie wyposażyć się w nowy standard kart micro SIM stosowany przez iPada. Ostatecznie pozostaje nam skalpel celem przycięcia tradycyjnych.
Podstawową różnicą pomiędzy modelami WiFi i WiFi+3G jest brak GPS w tym pierwszym. Droższy o $130 wariant posiada AGPS znany z iPhone 3G i 3GS, zapewniający szybkie ustalenie pozycji za pomocą sieci komórkowej (oraz WiFi), która jest po chwili weryfikowana po wykryciu sygnału z satelit geolokalizacyjnych.
Dwa różniące się nieznacznie od siebie modele dostępne są w trzech wersjach pojemnościowych — 16, 32 i 64GB. Posiadają naturalnie akcelerometr oraz czujnik natężenia światła. Możliwości odtwarzania muzyki są takie same jak w innych produktach Apple, natomiast filmy HD (720p) możemy oglądać bez konwertowania do niższej rozdzielczości, co jest koniecznością w przypadku iPodów.
Bateria ma wytrzymywać do 10 godzin na jednym ładowaniu jeśli będziemy korzystali w tym czasie z WiFi podczas surfowania po WWW, oglądali video lub słuchali muzyki. Jest to równocześnie dużo i mało. Wystarczy nam prądu na w miarę długą podróż, natomiast do wieczora przy intensywnym wykorzystaniu już niekoniecznie. Patrząc jednak na konkurentów to nie przychodzi mi na myśl nic co zbliżyłoby się do iPada pod tym względem. Jedynie MacBook Pro 17″ potrafi 8 godzin „pociągnąć” bez ładowania, ale jest dwa razy większy i waży ponad 3 kg. iPad z kolei ma zaledwie 13.4mm grubości i waży 680 lub 730 gram, odpowiednio dla modeli WiFi oraz WiFi+3G.
W kategorii złączy znajdziemy dobrze znany „dock connector” na spodzie tabletu, 3.5mm jack dla słuchawek oraz slot dla karty micro SIM. Dodatkowo znajdziemy wbudowane głośniki oraz mikrofon. Zabrakło natomiast portu USB.
System operacyjny
iPada na prezentacji Apple wyposażony był w nowszą wersję iPhone OS znaną z ich telefonów oraz iPodów touch. Obecnie jest to ciut nowsze wersja znana z mniejszych urządzeń, reklamująca się numerkami 3.2. Wiadomo, że jest to zamknięty system pozostający pod kontrolą Apple i zwolennicy otwartych Androidów będą go krytykowali, ale nie można powiedzieć, że takie rozwiązanie nie ma swoich plusów.
WWDC 2010 zbliżą się dużymi krokami i poniekąd prorokując przyszłość, przewiduję że pojawi się zunifikowany iPhone OS 4.0, którego będą wykorzystywać wszystkie mobilne urządzenia Apple. Plotki sugerują, że modelu iPhone 2G nie będzie już można podnieść do najnowszej wersji, ale to już tylko czas pokaże.
Główną różnicą jest przede wszystkim rozmiar ekranu i rozdzielczość 1024×768 o nietypowych proporcjach dla Apple 4:3, znaną ze starszych telewizorów CRT. Wszystkie aplikacje z App Store będzie można uruchamiać na iPadzie i to w dwóch trybach — natywnej gdzie program będzie na środku ekranu lub w trybie 2x o czterokrotnie większej powierzchni. Oczywiście ten drugi pogorszy znacznie jakość grafiki, wierzę jednak że liczący się na rynku producenci szybko wypuszczą odpowiednio wersje zmodyfikowane do nowej rozdzielczości i funkcjonalności. Użytkownicy, którzy już sporo wydali w sklepie Apple nie mają czym się martwić — obecne programy będą mogli zainstalować na nowym urządzeniu bez żadnych przeszkód. iPadowe wersje mają być mocno promowane w App Store, a tymczasem do wyboru pozostaje ponad 140.000 już dostępnych pozycji.
Największą software’ową nowością jest bez wątpienia iBookstore, obecnie dostępny jedynie w USA. Prawdopodobnie zacznie się to zmieniać wraz z planowaną wakacyjną sprzedażą iPada w Europie — wspominano o czerwcu. Nawet jeśli Europa prędko nie otrzyma sklepu z książkam i jeśli będzie dostępna aplikacja iBooks na lokalnych iPadach to będziemy mogli skorzystać z otwartego formatu ePub na jaki Apple postawiło. Jest on ogólnie dostępny w innych sklepach sprzedających e-książki i wierzę, że będzie można obecne tytuły zaimportować podobnie jak możemy zrobić to z muzyką.
iWork dla iPad
Apple wraz z prezentacją pokazało nową, mobilną odsłonę swojego pakietu iWork. Stworzenie go w wersji dotykowej trwało rok czasu. Apple zapewnia, że jest w pełni kompatybilne z istniejącymi dokumentami z aplikacji Pages, Numbers i Keynote. Ponadto, mobilne wersje zapewniają ten sam pakiet narzędzi jak ich desktopowe odpowiedniki, pozwalając nam przenieść biuro na tablet bez większych przeszkód.
Dla fanów Microsoft Office mam dobrą informację — iWork będzie zapewniał zapis również do formatu promowanego przez swojego konkurenta.
Zdecydowano się również nie sprzedawać iWork jako pakietu. Aplikacje będą dostępne jako trzy osobne pozycje, każda po $9.99.
Wbudowane aplikacje
Wszystkie dostarczone wraz z iPadem aplikacje zostały gruntownie przebudowane, aby maksymalnie wykorzystać zwiększoną rozdzielczość. Działają również w każdej orientacji tabletu — koniec z ograniczeniami znanymi z iPhone i iPod touch.
Safari ma teraz dostarczać nam nieznanej dotychczas wygody przeglądania stron internetowych gdziekolwiek byśmy nie byli bez kompromisu małego ekranu. Na ekranie mieszczą się pełne strony WWW, a gesty znane z mniejszych braci iPada pozwolą nam szybko powiększać wybrane fragmenty tekstu, zdjęcia czy też pozwolą nam się przełączać pomiędzy zakładkami. Płynność przewijania stron na prezentacji była naprawdę zaskakująca.
Funkcjonalność Maila została zwiększona poprzez różne widoki zależnie od położenia iPada. W pozycji landscape będziemy mieli zbliżony widok do podobnych aplikacji na komputerach, czyli lista skrzynek z lewej strony, a prawa zdominowana przez wiadomości z wybranej skrzynki oraz pogląd aktualnie wybranego emaila. Wystarczy obrót do pionu, aby aktualnie czytany email wyświetlił się w całości na ekranie.
Aplikacja Zdjęcia została bardzo przyjemnie wzbogacona o kilka ciekawych funkcji. Mamy znane z iPhoto widoki Twarzy, Miejsc czy też Wydarzeń, ale nie trzeba teraz w wybrany zbiór wchodzić celem zobaczenia jego zawartości. Ikonka reprezentująca wszystkie zdjęcia z urodzin wujka Staszka jest teraz tak naprawdę stosem fotek z tego wydarzenia. Wystarczy wykonać gest powiększający dwoma palcami, a stos zacznie nam się powoli rozszerzać ukazując miniaturki zawartych w nim zdjęć. Jeśli jednak nie widzimy zdjęcia, którego szukamy to puszczenie stosu go ponownie zamknie. Pokazywanie zdjęć rodzinie i znajomym będzie prostsze niż kiedykolwiek.
YouTube został rozwiązany podobnie jak aplikacja do poczty — dwa rózne widoki zależnie od położenia iPada zapewnią nam optymalną wygodę w wyszukiwaniu oraz oglądaniu. Filmy HD są naturalnie wspierane.
Apple zapewnia, że duży ekran zapewni nieznane dotąd wrażenia z oglądania filmów czy seriali. Aplikacja video nie wnosi żadnych rewolucyjnych rozwiązań, ale zapewne będzie lepiej nadawała się niż stosunkowo maluteńkie ekrany iPodów.
Słuchanie muzyki w aplikacji iPod też przede wszystkim zwiększyło rozdzielczość — miłym dodatkiem będzie możliwość wyświetlenia okładek na pełnym ekranie, a sam odsłuch wykonujemy na wbudowanych głośnikach, przewodowych słuchawkach lub łączących się po Bluetooth bez kabelków.
iTunes również zostało przeprojektowane na duży ekran i poza znacznie zwiększoną wygodą, nie oferuje żadnych specjalnych efektów.
App Store za to ułatwi nam wyszukiwania natywnych aplikacji dla iPada. Scott Forstall, odpowiedzialny za tą gałąź sklepu zapewniał, że będą one wyszczególnione na głównym ekranie co znacznie ułatwi przebrnięcie przez gąszcz blisko 150.000 pozycji.
Notes ponownie zapewnia dwa tryby oglądania naszych zapisków — w pionie widzimy aktualnie wybraną notatkę, a obrót do landscape’u ukazuje dodatkową kolumnę z listą wszystkich zapisanych informacji. Google Maps i Spotlight będą zachowywały się tak jak w swoich mniejszych wersjach — ten pierwszy pokaże nam mapy w jeszcze większej formie, a wyszukiwarka pozwoli przejrzeć wszystkie zasoby iPada. Kontakty oraz Kalendarz zyskały po jednym nowym widoku, jednak zasadnicza funkcjonalność pozostała bez zmian. Graficznie natomiast powalają na kolana.
Największą niewiadomą na razie pozostanie nowość — iBooks — odpowiedzialna za katalogowanie naszych książek i gazet. Apple przyjęło formę graficzną tradycyjnej biblioteczki wykonanej z drewna, która mieści zakupione (oraz dodane ręcznie?) pozycje ze zdjęciem okładki na widoku. Wystarczy „pacnąć” palcem w wybraną książkę, aby ją „otworzyć” i rozpocząć czytanie. Otwarte książki są pięknie reprezentowane i przynajmniej graficznie tworzą przepaść pomiędzy urządzeniami z e-papierem. Największe kontrowersje budzi jednak ten „mebel”, który jest do złudzenia podobny do aplikacji Delicious Library 2 dla Maków, żeby nie powiedzieć plagiatem. Recenzję znajdziecie w styczniowym numerze MJ.
Akcesoria
Wraz z premierą iPada, Apple pokazało kilka ciekawych akcesoriów dla niego, z których jedno zdobyło dużą ilość oklasków na styczniowym keynote.
1. iPad camera connection kit ($29):
W komplecie otrzymujemy dwa złącza dla złącza dock: jeden do bezpośredniego podłączania kart SD oraz drugi dla kabli USB łączących aparaty bezpośrednio z iPadem.
2. iPad dock ($29):
Klasyczny dock znany z iPodów w większym rozmiarze pozwala postawić iPada na biurku i równocześnie podłączyć go do ładowarki lub zewnętrznej przejściówki na VGA, nadającej obraz w rozdzielczości 1024×768 na zewnętrzny monitor. Dodatkowo przyjmuje wyżej wymieniony camera connection kit do tylnego złącza.
3. iPad keyboard dock ($69):
Do powyższego docka po prostu doczepiono Apple Wireless Keyboard, w której przemianowano kilka przycisków do pełnienia funkcji np. klawisza Home. Cena jest zaskakująco niska jak na tak solidnie wykonany przedmiot.
4. iPad 10W USB power adapter:
Jeśli potrzebujemy mieć stały dostęp do prądu z gniazdka, a nie chcemy nosić dołączonej do zestawy ładowarki to możemy wyposażyć się w dodatkowy zasilacz formą przypominający te z innych produktów Apple.
iPad — wczechobecne krytyka
Minęły zaledwie dwa dni od premiery iPada, a cały świat huczy aż od komentarzy na temat nowego dziecka Apple, w znacznej większości krytykujących istotne braki.
Brak multitasking — jeden z popularniejszych zwrotów przeniesionym z iPhone i iPod touch. Osobiście nie odczuwam potrzeby uruchamiania wielu aplikacji równocześnie. Rozumiem, że są wybrane sytuacje, w których taka funkcjonalność jest wymagana, ale do ogólnych zastosowań wystarcza taki układ jaki jest. Powodem takiej polityki jest przede wszystkim bateria i jej znacznie przyśpieszone rozładowywanie przy uruchomionych aplikacjach w tle. Jestem przekonany, że włączenie tej funkcjonalności przyniosłoby nową falę krytyki: „Steve! Moja bateria wystarcz mi na 1 godzinę pracy!” Poza tym Apple zainwestowało w powiadomienia Push i osobiście uważam, że prędko z nich nie zrezygnują. Kolejnym zasłyszanym argumentem jest to, że tak szybki procesor nie powinień być ograniczany tylko do jednej aplikacji — cała ta prędkość się przecież marnuję! Tylko jak szybko płynność całego interfejsu uległaby znacznej degradacji? Już widzę osoby za oceanem próbujące równocześnie uruchomić wszystkie aplikacje jakie mają. To ma mniej więcej taki sam sens jak włączenie w domu wszystkich sprzętów AGD oraz odkręcenie kranów z wodą. Pewnie, że można tylko po co?
Często słyszy się też narzekanie na brak kamery. Jako, że poręczność iPada raczej wyklucza go jako aparat to spodziewam się, że znaczna większość ma na myśli rozmowy poprzez Skype czy też iChat. Jeśli ktoś ma za dziewczynę lub żonę Martę Żmudę-Trzebiatowską to jeszcze jestem w stanie zrozumieć chęć jak najczęstszego patrzenia na nią (lub dla bardziej zazdrosnych chęć podejrzenia dokładnie gdzie ona jest w danej chwili), ale w moim przypadku to może i lepiej, że znajomi nie będą patrzyli na moją facjatę. W ogólnym rozrachunku jest to bardzo drobny brak i na pewno nie zmieni mojej decyzji o jego zakupie.
Wiele osób narzeka ponadto, że nie ten produkt nie ma bliżej określonego przeznaczenia. Otóż, była taka reklama w telewizji z hasłem „Trzeba mieć pieniądze i wyobraźnię synku!” Skoro już zacząłem o pieniądzach — jak mi znajdziecie netbooka tak porządnie wykonanego za $500 to wtedy porozmawiamy. Do tego czasu podstawowy iPad kosztujący zaledwie $100 więcej niż najdroższy iPod touch nie jest złym wynikiem. A wracając teraz do wyobraźni — dosyć szybko potrafiłem zobaczyć siebie korzystającego z niego na co dzień … wystarczy ułożyć swoje priorytety.
Największą używką dla internetowych malkontentów jest Flash, a raczej jego brak. Dzisiaj nawet dowiedziałem się, że 70% stron, które regularnie oglądam go mają i z tego powodu nie będę mógł ich zobaczyć … nasze zainteresowania muszą mieć kolosalne rozbieżności. Pamiętam dwie sytuacje w życiu, w których nie mogłem się obejść bez niego — w obu przypadkach sprawdzałem numer telefonu na stronach małych firm. Kilka chwil później „żółte strony” dostarczyły mi potrzebne informacje. Jako, że Flash jest głównym powodem problemów z „wysypywaniem” się przeglądarek internetowych oraz bardzo obciąża procesor to nie będzie mi go brakowało. Miłe byłoby jednak wprowadzenie czegoś takiego jak plugin ClickToFlash na Mac — wybieramy kiedy chcemy załadować daną animację i po problemie.
Czym w takim razie jest iPad?
Jak już wspominałem — iPad ma problem z tożsamością niczym Jason Bourne. Podobnie zresztą było z iPodem touch — Apple dopiero przy okazji prezentacji modelu trzeciej generacji zareklamował go przede wszystkim jako przenośna konsola do gier. Sam podchodzę do tematu inaczej — może być tym czym chcemy, tym co potrzebujemy. Daje nam wolność, której netbooki nie zapewniają ze względu na klasyczną budowę. Pozwala uwolnić się od więzów trzymania go na kolanach czy biurku. Wystarczy mieć otwarty umysł …
Jeśli Apple dostrzeże pewne potrzeby to iPad może zrewolucjonizować styl pracy fotografów, w szczególności studyjnych. W październiku 2009 opisywałem aplikację firmy OnOne Software — DSLR Camera Remote. Pozwala sterować aparatem i równocześnie być jego wizjerem, wszystko za pomocą iPhone’a lub iPoda. Zapraszam do przeczytania i próbę wyobrażenia sobie teraz pracy na znacznie większym ekranie, który potrafi dostarczyć znacznie lepsze odwzorowanie rzeczywistości.
Dla osób podróżujących z aparatem, iPad wraz z camera connection kit jest idealnym urządzeniem do robienia kopii zapasowej zdjęć (lub jeśli nam z jakiegoś powodu zabraknie na nich miejsca). Pewnie, że kupno kolejnej karty jest tańsze, ale po pierwsze na bieżąco możemy oceniać nasze prace i w razie potrzeby powtórzyć ujęcie, a po drugie w moim przypadku mam kopię bezcennych plików. Jeśli w drodze do domu straciłbym z jakiegoś powodu kartę lub dane na niej to byłoby katastrofa o jakich piszą gazety. Są oczywiście urządzenia, które robią tylko i wyłącznie to, ale mają małe ekrany o niższych rozdzielczościach, a wysokiej klasy data bank Epsona kosztuje więcej niż najdroższy iPad, na którym dodatkowo mogę wykonać sporo innych czynności.
Ostatnio widziałem na YouTube filmik jak facet nagrał za pomocą tylko i wyłącznie iPhone’a i głosu całą piosenkę. Każdy instrument oraz głos osobno. Widziałem DJ-a pracującego na iPodzie touch oraz muzyków dmuchających w mikrofony swoich telefonów zamiast w ustniki instrumentów. Doprawdy kilkanaście lat temu nie podejrzewałem, że można coś tak niesamowitego stworzyć. W zeszłym roku na prezentacji Apple, iPhone został podłączony do wzmacniacza i gitary — gdyby nie usterka techniczna to pewnie potrafiłby z niego wydobyć 9. Symfonię Beethovena.
To wszystko wąskie specjalizacje, a przecież znaczna większość społeczeństwa ma bardziej podstawowe potrzeby, na przykład klienci netbooków. Rzadko kupowane są jako pierwsze komputery, a częściej przeznaczane są do mocno mobilnej pracy. Nie potrafię ocenić potrzeb innych, więc za pomocą lekkiej wyobraźni mogę jedynie opowiedzieć jak sam wykorzystam iPada. Przypomnę, że laptopa już mam — siedemnastka przesadnie mobilna nie jest. W domu robi za desktop replacement i jest podłączona do monitora, dysku zewnętrznego, Wacoma i paru innych akcesoriów. Zatem przeniesienie MacBooka na kanapę nie jest szybką czynnością, ponieważ wymaga odłączenia przynajmniej czterech kabelków oraz wcześniejsze wysunięcie dysku. MacBook Air byłby potencjalnie idealnym kandydatem, ale po co mi drugi w pełni sprawny laptop? Obecnie kanapową rolę spełnia iPhone, jednak mały ekran czasami demotywuje. W takiej sytuacji wystarczy, że sięgnę po iPada, szybko przejrzę pocztę, nowe wpisy w czytniku RSS, sprawdzę pogodę i może nawet napiszę artykuł do Moje Jabłuszka w łóżku … inaczej — jak już będę miał iPada to obiecuję jeden pełny artykuł tak napisać, a jak się spodoba to kto wie …
Hipotetycznie przyjmijmy, że na weekend wyjeżdżam w góry nauczyć dziecko (którego nie mam) jeździć na nartach (które mam). Pakuję samochód, dzieciak siedzi z tyłu w siedzonku Recaro (a co!!), przed nim na uchwycie wisi iPad, a na nim lecą ulubione Pingu, Kliford, Purchelina i przyjaciele. Po zakończonej sesji na stoku zrzucam na tablet zdjęcia, a następnie dziecko uruchamia swoją ulubioną grę edukacyjną. Po uśnięciu małego surfuję po internecie, a zdjęcia przy okazji wrzucam na MobileMe, żeby udowodnić żonie, że jej ukochany Jaś żyje i nie ma siniaków ani otwartych złamań. Potencjał iPada jako narzędzie edukacyjne jest nadal nie docenione. iPoda zresztą też …
W pracy, gdy jestem u klienta nie potrzebuję pełnego laptopa. Wystarczy mi najczęściej iPhone, jednak podczas instalacji muszę mieć na bieżąco dostęp do dokumentacji w PDFach. Próbowaliście palcem przerzucić 150-300 stron, żeby dotrzeć do potrzebnych informacji? Nie polecam. Na dodatek niewygodnie czyta się na ekranie telefonu drobną czcionkę przeznaczoną dla nastoletnich oczu.
Porządna 10″ ramka cyfrowa z WiFi kosztuje blisko 1000PLN, a czasami więcej za najdroższe modele. Najtańszy iPad niewiele więcej, a ekran na pewno ma o wiele lepszy. Gdyby jeszcze potrafił synchronizować się po WiFi to można byłoby go wieszać na ścianach zamiast ram ze zdjęciami. Żona mojego przyjaciela natomiast zaproponowała zamontowanie go w łazience przy wannie …
To urządzenie ma spory potencjał, a sposób jego wykorzystania zależy tylko i wyłącznie od naszej wyobraźni. Osoby posiadające komputery stacjonarne, a chcące kupić laptopa czy netbooka mają cięższy orzech do zgryzienia, ale ktoś kto potrzebuje wypełnić lukę pomiędzy laptopem, a telefonem może w zależności od swoich potrzeb, bez większych problemów dostosować iPada za pomocą aplikacji na App Store do wszelkich czynności.
iPad ma jedną podstawową wadę na dzień dzisiejszy — jest to komputer tak samo osobisty jak iPhone. Wykorzystanie go w domu rodzinnie jest pozbawione sensu, bo co z tego że wykupię MobileMe Family Pack skoro iPhone OS w obecnej formie nie ma możliwości tworzenia kont użytkowników? Wszyscy będą mieli dostęp do swoich maili, wiadomości SMS czy też profili na Facebook? Każdy będzie co chwilę przelogowywał się? Kontynuował grę zapisaną przez inną osobę?
Dopóki nie będzie kont znanym z komputerów to iPad pozostanie urządzeniem stricte osobistym.
iPad będzie z założenia również służył jako czytnik e-książek. Oczywiście musi do tego być otwarty iBookstore w Polsce, a co ważniejsze — nasi wydawcy muszą zaadoptować taką formę dystrybucji swoich mediów. Niestety nie spodziewam się, że zaprenumerowana Gazeta Wyborcza będzie mi dostarczała filmy obok treści pisemnych, zgodnie z tradycją „miało być pięknie, a wyszło jak zawsze.” Mam jedynie nadzieję, że w Polsce będziemy mieli dostęp do zawartości w różnych językach, ponieważ obcojęzyczna literatura jest u mnie wysoko na liście potrzeb. Może nawet angielskiego Top Gear będę mógł zaprenumerować?
W najgorszym wypadku pozostaje mieć nadzieję, że otwarty format ePub będzie można importować do naszej biblioteki.
Przyszłość iPada i iPhone OS
Postanowiłem zabawić się niejako w proroka i spróbować zgadnąć co Apple może mieć w zanadrzu na WWDC 2010, które planowane jest na przełom czerwca i lipca. W tym okresie zapewne zobaczymy iPhone OS 4.0 dla wszystkich urządzeń Apple — iPhone i iPod touch oraz większą dla iPada.
Najnowszy produkt Apple nie przeszedł jeszcze certyfikacji FCC, która znana jest z tego, że specjalnie nie stara się niczego utrzymać w tajemnicy. Aby zapobiec wycieku specyfikacji technicznej oraz prawdopodobnie zdjęć, Apple zdecydowało się na keynote przed oficjalnym zatwierdzeniem iPada.
Uważam też, że z tego całego pośpiechu zdecydowali się na zaprezentowanie jedynie zmodyfikowanej graficznie wersji — iPhone OS 3.2. Fakt, że włożyli sporo pracy w nowy wygląd aplikacji, ale umówmy się — nie ma tam niczego wyjętego żywcem z filmu Star Trek czy innego sci-fi.
Parę miesięcy temu Apple ogłosiło, że dzięki konsumentom wiedzą w końcu jak promować iPoda touch — okazało się, że jest świetną konsolą do grania. Uważam, że nie chcieli popełnić tego samego błędu z iPadem i pozwolili sobie na wypuszczenie „gołego” produktu, aby przez najbliższe miesiące poznać opinię swoich klientów na temat braków w nim.
Niemal wszystkie media, serwisy technologiczne i blogi krytykują iPada przede wszystkim za brak wyobraźni, multitaskingu oraz Flasha. O ile nie wierzę, że tego ostatniego doczekamy się ze względu na jego problemy, to nie rozumiem, czemu Apple nie pokusi się o napisanie własnego odtwarzacza Flash w wersji light. Potrafiliby wtedy zapanować chociaż w małym stopniu nad tą technologią, a wprowadzenie funkcjonalności z pluginu Safari ClickToFlash byłoby bajecznie proste. Zamknęliby tym sposobem usta krytykom, a jakaś, nawet ograniczona, forma wielozadaniowości dodatkowo pomogłaby im uspokoić rzesze przeciwników. Mojo prawdopodobnie dostarczą developerzy — wystarczy spojrzeć na jakie niesamowite wrażenia skazali nas na platformach iPoda i iPhone’a.
Epilog
iPad jest dzisiaj niczym więcej niż dużym iPod touch ze sporym potencjałem. Programiści już dotarli do kodu w SDK sugerującego, że prowadzenie rozmów telefonicznych oraz korzystanie z SMSów jest technicznie możliwe. Podobnie sprawa się ma z kamerą, której zabrakło — kod do niej istnieje i nie zdziwię się jak zobaczymy ją w kolejnej iteracji iPada.
To urządzenie ma ogromne możliwości oraz podobnie jak swoi mniejsi bracia podlega ogromnej krytyce. Nie zaszkodziła ona w żadnym stopniu ani iPodowi touch, ani iPhone’owi i przewiduję, że nie zaszkodzi iPadowi. Znaczna większość gadżeciarzy jak zostanie postawiona pod ścianą, a tablet pojawi się u nas w sklepach, wyciągnie karty kredytowe i zapłaci haracz za ten pięknie wykonany produkt.
Osobom próbującym mi wmówić inny produkt powiem jedno — nic innego nie zapewni mi takiej integracji z MobileMe, pakietem iLife czy iWork jak iPad. Wystarczy synchronizacja i natychmiast mam na nim wszystkie zdjęcia z iPhoto, muzykę z iTunes czy też aplikacje z iPhone. Tak ma swoje ograniczenia, ale potrafię z nimi żyć. Zdaję sobie sprawę, że ograniczam się do produktów jednego producenta, ale równocześnie ułatwiam sobie codzienność, a przy dzisiejszym tempie życia nie mam czasu na ręczne rozprowadzanie danych po wszystkich swoich komputerach.
Nie wiem czy na prawdę go potrzebuję, ale wiem jedno — na pewno go kupię. Jestem gadżeciarzem i pogodziłem się z tym.
—
Ten artykuł możecie przeczytać w Moim Jabłuszku 2/2010.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.