Jeśli chcecie mnie wesprzeć to zapraszam do kupna mojego poradnika "Jakim jesteś Makiem?".

There's an app for that …

· Wojtek Pietrusiewicz · 3 komentarze

Hasło reklamowe iPhone’a „There’s an app for that …” („Jest do tego aplikacja”) jest chwytliwa, na tyle, że gdy dzisiaj moja TŻ wspomniała, że będzie zapisywała sobie wydatki na karteczce, żeby wiedzieć gdzie może zaoszczędzić troszkę grosza na autko, to natychmiast zaproponowałem jej przeszukanie AppStore, aby po prostu wykorzystać narzędzie które i tak cały czas ma ze sobą. Karta zapewne jej się zapodzieje albo nie będzie jej się chciało szukać długopisu, którego nota bene i tak nigdy nie ma, a w telefonie będzie mogła sobie popatrzeć na piękne wykresy, tabele z mnóstwem informacji i graficznie zdecydować gdzie ciąć koszty – ona akurat jest wzrokowcem, więc tym bardziej taka aplikacja powinna jej odpowiadać. Pomijam oczywiście fakt, że aby zacząć oszczędzać będzie musiała wydać kilka euro.

Pennies iPhone App

„Ty mi znajdź – nie wiem czego szukać” usłyszałem w odpowiedzi. Niezwłocznie więc przystąpiłem do działań, odpaliłem płuco-zatruwacz, AppStore i na balkonie w blasku zachodzącego słońca zacząłem szukać czego to nam deweloperzy nie przygotowali. Nie będąc pewien czego szukać zacząłem od słów „budget” oraz „expense”. Zaowocowało to po około dwadzieścia pięć wyników na słowo (z pięćdziesięciu) czyli jest w czym wybierać, deweloperzy się starają dostarczyć nam jak najlepszy produkt ze wzgledu na dużą konkurencję i tak dalej … zresztą poczytajcie o dochodach AppStore u Przemka Pająka.

AppStore Search

Tymczasem nie mam pojęcia co robić, bo po pierwsze idzie potężna burza i zaleje mnie – lub co gorsza – komputer, na balkonie, a po drugie na jakiej podstawie mam zdecydować, który z wybranych programów bedzie najlepszy? Owszem recenzje użytkowników wyrażone w gwiazdkach od 0 do 5 napewno bardzo się przydają, ale co zrobić gdy wszystkie potencjalne zakupy mają przyzwoite oceny? Screenshoty na stronie reklamującej poszczególne programy też dają nam jakiś ogólny pogląd na ich możliwości, a niektórzy co sprytniejsi umieszczają wersje Lite lub Free o zasadach podobnych do starego dobrego shareware – czyli albo z ograniczoną funkcjonalnością albo umożliwiające wpisania na przykład tylko 10 wydatków. Pomysł dobry, tym bardziej, że dzięki temu jest przynajmniej możliwość obejrzenia aplikacji w akcji, bo jeszcze dotychczas nie widziałem, aby ktoś reklamował zakup – nawet nie wiedziałbym od czego zacząć.

To jest potencjalnie największy problem z AppStore – zbyt duży wybór bez możliwości przetestowania programu przed jego zakupem. Nie zrozumcie mnie źle – nie mam pretensji o to jak to w zwyczaju polaków. Po prostu uważam, że mam prawo do przetesowania zakupionego towaru. A jeśli już każą mi płacić w ciemno, to przecież w naszym kraju istnieje prawo zwrotu do 10 dni przedmiotów zakupionych ‚online’. Tylko jak to zrobić?

Ciekawy jestem o ile spadłaby sprzedaż na AppStore, gdyby reklamacje były na porządku dziennym. O ile w cywilizowanych krajach można teoretycznie w iTunes kliknąć w „Raportuj problem” i wybrać opcję „Niechcący zakupiłem aplikację …” to plotki internetowe twierdzą że taki zwrot jest akceptowany przez Apple tylko raz – czasami dwa. O podobnej sytuacji w Polsce jeszcze nie słyszałem ale jestem zdania, że zwrot powinień być możliwy chociażby ze względu na nasze prawo. Tragedią może nie jest, gdy nasze karty zostaną obciążone kwotą jednego czy dwóch euro, ale w przypadku chociażby nawigacji Navigon czy TomTom preforowałbym mieć pewność, że po obejrzeniu i przetestowaniu funkcjonalności programów mogę ten gorszy zwrócić.

A wystarczyłoby wprowadzić 24-godzinny trial …

Chętnie poczytam o waszych doświadczeniach w komentarzach, a ci z was którzy są zasięgu piorunów – „Zakosami!! Zakosami!!!” jak mawiał mój fizyk.

Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.