Norbert Cała:
Dziś żadna z tych osób nie jest chudsza ani specjalnie zdrowsza niż 10 lat temu. Żadna z nich na tej diecie nie przetrzymała dłużej niż rok. Musicie bowiem coś wiedzieć, Pani „Aneta” to trochę taki narkotyk. Musicie do niej chodzić co miesiąc modyfikować jadłospis itp. Waga spada, ale w pewnym momencie się zatrzyma, więcej wody z organizmu nie można się pozbyć. W momencie gdy waga się zatrzyma większość osób przestaje chodzić do dietetyczki. Powody są różne, nie są zadowolone z tego ile schudli lub uważają, że schudli tyle ile trzeba. Niestety po rezygnacji z takiej diety dość szybko wracamy z wagą do poprzednich rejestrów.
Całkowicie rozumiem zachwyty #TeamDieta i całkowicie też rozumiem punkt widzenia Norberta. Nie rozumiem co prawda metod stosowanych przez „Panią Anetę”, ale dopóki nikogo nie zabiła to nic mi do tego. Korzystałem z usług „Pań Anet” oraz przy okazji lekarzy, tyle że pochodzili oni z Wrocławia, kilka ładnych lat temu. Mam ekstremalnie wolną przemianę materii i tym samym nie mam dużych potrzeb jedzeniowych. Problem w tym, że uwielbiam jeść, a tym przepisom daleko było do tego co lubię. Skończyło się na tym, że waga wróciła, a potem podskoczyła jak rzuciłem palenie. Wyrzucone pieniądze w moim przypadku – taka metoda na mnie nie podziałała.
Od roku jednak zacząłem eksperymentować na własną rękę. Znając moje potrzeby kaloryczne narzuciłem sobie jedną zasadę – jeśli w ciągu dnia się nie ruszam to nie mogę zjeść więcej niż 1200 kcal. Ta wartość będzie dla każdego inna. Przy 1500-1800 kcal moja waga stoi w miejscu (przy braku ruchu). Przy 2000+ rośnie. Chcę zjeść więcej? Proszę bardzo – jak spalę dodatkowo 500 kalorii to mogę zjeść 1700 kcal danego dnia. Wszystkie posiłki notuję w MyFitnessPal. Najważniejsze jednak dla mnie jest to, że jem to co chcę i to co mi smakuje. Dużo warzyw, często grillowanych i mięsa. Staram się unikać pieczywa i ziemniaków oraz mleka i tym podobnych produktów – mój układ trawienny i tak za nimi nie przepada.
Zatem w skrócie:
- sam doszedłem do tego ile potrzebuję spożywać kalorii dziennie, aby tracić jeden do dwóch kilogramów miesięcznie;
- jem to na co mam ochotę i to co mi smakuje – w weekend był burger i lody truskawkowe (mniam!);
- mogę jeść więcej pod warunkiem, że zrekompensuję to ruchem;
- jest to system, który mi pasuje i przy którym się nie męczę;
Dzisiaj ważę 74 kilogramy. Rok temu ważyłem ponad 84. Odchudzam się powoli celowo: wymaga to mniejszych wyrzeczeń i nie jest to dla mnie męczące. Mógłbym szybciej, ale to już próbowałem i zawsze kończyło się powrotem do starej wagi. Z mojego punktu widzenia najlepiej jest jak każdy wypracuje sobie własny system, który mu odpowiada. Jeśli jest nim „Pani Aneta” to super. Ale nie zapomnijcie ułożyć sobie planu na okres po tym jak z jej usług zrezygnujecie.
Na koniec podpowiem jeden #protip: kupcie sobie wagę Withings i ważcie się codziennie, rano i wieczorem, aby poznać jak Wasze ciało reaguje na różne posiłki i ich składniki. Bo każdy z nas jest inny.