Jeśli chcecie mnie wesprzeć to zapraszam do kupna mojego poradnika "Jakim jesteś Makiem?".

Ile mi zapłacisz, żebym ruszył dupę i wysłał Ci CV?

· Wojtek Pietrusiewicz · 14 komentarzy

Antyweb1 ogłosił nabór ludzi do powiększenia grona swojego serwisu — niedawno pozyskał inwestora. Wyłoniony zostanie redaktor prowadzący oraz redaktorzy pracujący na pełny i na pół etatu, a wymagania nie są duże. Powiedziałbym wręcz, że szokująco niskie. Grzegorz w dosyć wyraźny sposób wszystko rozpisał, więc nie powinno być problemów ze zrozumiemiem … ale jednak.

Niemile zaskoczyło mnie podejście niektórych osób w komentarzach pod wpisem. Kilka osób kompletnie nie przeczytało, lub przeczytało bez jakiekolwiek zrozumienia, wytyczne Grześka, z których jasno wynika, że tylko prowadzący ma być z Warszawy i pracować w siedzibie firmy. Pozostali redaktorzy mają możliwość pracy „z domu” — w dzisiejszych czasach, w szczególności jak spojrzymy na modele funkcjonowania takich serwisów jak TNW2, nie powinno to stanowić absolutnie żadnego problemu. Wystarczy komputer i stałe łącze.

Drugim przykładem był komentarz pytający o to czy pisanie dla Antyweba będzie „dochodową fuchą”. Jasne jest, że ten temat jest dyskutowany podczas rozmów z poszczególnymi kandydatami i w takich sytuacjach najczęściej pada pytanie: „A ile chciałbyś zarabiać?” — bywa, że podchwytliwe. Ale to nie wszystko … po chwili jeszcze pada komentarz:

„No tak, ale za ile bo nie wiem czy się zgłosić i kółko się zamyka.”

No przepraszam bardzo, ale lenistwo pewnych ludzi zakrawa na kpinę. Przecież to praca jak każda inna, gdzie po takim tekście kandydat usłyszałby w najlepszym wypadku „temu Panu już podziękujemy,” a w najgorszy dostałby kopa w tyłek. Przerażające jest wszechobecne lenistwo w naszym społeczeństwie, gdzie każdy chciałby zarabiać kokosy wkładając w to minimum wysiłku. Skończę może temat, bo zaczynają mi się cisnąć mocno niecenzuralne słowa na język, ale polecam tym osobom założenie własnego bloga i pisania regularnie przez pół roku. Poznacie wtedy po pierwsze temat od podszewki, a po drugie zobaczycie ile czasu pochłania jego utrzymanie.

Na koniec taka jeszcze jedna uwaga, której nauczyłem się od rodziców: jakość kosztuje. To tak a’propos wymagań Grześka i mam nadzieję, że bardzo się mylę.

  1. Czyli de facto Grzegorz Marczak.
  2. Jeden z redaktorów został zatrudniony poprzez Skype’a, za pomocą zwykłej rozmowy głosowej. Swojego szefa pierwszy raz zobaczył kilka miesięcy później. Linka, jak na złość, nie mogę znaleźć.

Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.