Rhiannon Williams:
When asked if he ever feels frustrated at how Jobs is presented, or misrepresented, in popular culture, Sculley pauses. “Misrepresented in what way?” he asks, tersely. People tend to draw on the more tyrannical aspects of his personality, I venture.
“I don’t think that’s fair. I think…” He pauses again. “People exaggerate, it’s simple to summarise and exaggerate. I found Steve, remember – at the time we were friends, we were incredibly close friends, and… he was someone who even then, showed compassion, and caring about people. “Didn’t mean he couldn’t be tough in a meeting and make decisions, and sometimes they seemed, y’know, overly harsh. But the reality was, the Steve Jobs I knew was still a very decent person, with very decent values. So I think he was misrepresented in popular culture.”
Prawda jest taka, że żaden film nie przedstawi Steve’a Jobsa we właściwym świetle, ponieważ to światło jest inne dla każdego człowieka na świecie. Inne dla pracowników pod nim, inne dla jego żony i dzieci, i jeszcze inne dla pozostałych ludzi. Jedni nazywają go „dupkiem” i uważają, że film z Ashtonem Kutcherem przedstawia go jakim był naprawdę, a inni, jak John Sculley, uważają, że ten film był kompletną bzdurą. Z jego słów wynika, że biografia Isaacsona była skrzywiona w kierunku sensancji, a „Becoming Steve Jobs”, autorstwa Brenta Schlendera i Ricka Tetzeliego bardziej zbliżona do rzeczywistości.
A jaka była prawda? Zapewne jeszcze inna, i wystarczy jeśli to zrozumiemy.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.