Krzysztof Majak:
Moja rozmówczyni przekonuje, że sushi w sklepie to dość popularna formuła sprzedaży w Japonii. – Wystarczy pójść do małego sklepu, by otrzymać pełną wariację pysznych rolek, dokładnie tak jak my to robimy w wielu miastach Polski – mówi Kowalska. Jej zdaniem, sushi nie straciło nic ze swojej magii, poza tym, że dzięki sprzedaży ich poza restauracjami jest bardziej dostępne dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na restaurację. Jesteśmy z tego bardzo dumni – mówi Paulina Kowalska.
Niestety Krzysztof nie odważył się napisać, że Pani Paulina Kowalska uprawia najzwyklejszy na świecie marketing, czyli wszystko co mówi to bullshit. Jest coś co przypomina sushi i sushi, tak samo jak można zjeść kawałek mięsa, który leżał obok krowy albo przepyszną argentyńską wołowinę z grilla.
Jeśli próbowaliście w życiu jedynie jedzenia od wymienionej lub podobnej firmy to mogę jedynie Was spróbować zachęcić w jeden sposób – udajcie się do polecanej i niestety przeważnie drogiej „suszarni” w Waszym mieście. We Wrocławiu i Warszawie mogę z powodzeniem polecić Sakanę. Ostatnio zamówiliśmy tam maki z krewetką w tempurze, z tatarem z surowego tuńczyka, z małżami św. Jakuba w tempurze oraz krewetką w tempurze z białym serkiem Philadelphia. Absolutne mistrzostwo świata, a na dodatek na ciepło – taka kolacja dla dwóch osób z napojami będzie kosztowała od 150 do 200 PLN, ale wrażenia będziecie pamiętali przez wiele dni.
A sklepowe sushi to przypomnicie sobie raz – następnego dnia w łazience.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.