Mniej więcej dwa tygodnie temu do testów w końcu dotarł Nikon D7000 dzięki uprzejmości The Next Step — agencji obsługującej w internecie Nikon Polska
Starałem się podejść do niego obiektywnie, ale nie będę Was oszukiwać … strzelam D700 blisko dwa lata i podświadomie porównuję oba do siebie pod względem funkcjonalności, ergonomii i tak dalej.
D7000 to najnowsze body Nikona i pomimo, że to następca D90, to ten drugi ma być w produkcji do końca 2011. W zasadzie wszystkie najważniejsze cechy zostały poprawione, na tyle że przewyższają droższego D300s, którego następca ma dopiero się pojawić w tym roku.
Zdecydowanie jeden z najważniejszych elementów to wizjer, który jest jednym z największych w klasie, o 100% pokryciu kadru i nie sprawia wrażenia światła w tunelu jakie miałem w Canonie 50D. Body również zostało poprawione i korpus jest teraz wykonany z magnezu zamiast plastiku — dokładne przeciwieństwo Canona 60D, który został downgrade’owany do plastikowej konstrukcji. Nic nie trzeszczy, nic się nie rusza — wzorowo.
Nie rozumiem jednak do końca dlaczego producenci proponują zupełnie różne UI1 pomiędzy swoimi aparatami. Mam wrażenie, że im tańszy aparat, tym trudniejszy jest w obsłudze, co wydaje się dziwne biorąc pod uwagę, że są to body zazwyczaj przeznaczone dla osób mniej obytych z ich obsługą. A może właśnie chodzi o to, aby ukryć bardziej zaawansowane funkcje i wyszczególnienie tylko tych najbardziej podstawowych, aby user nie miał przed sobą za dużego wyboru? W każdym razie interfejs jest inny niż w D700 i o ile nie miałem żadnego problemu z dotarciem do wszystkiego bez podnoszenia instrukcji (ogólna filozofia jest taka sama), to gdybym chciał mieć backup do D700 to raczej szedłbym w kierunku D300s ze względu na niemalże identyczne rozmieszczenie wszelkich elementów na korpusie.
Canon ma zupełnie inne podejście do UI od Nikona — tam gdzie w moim D700 do niemal każdej funkcji przypisany jest oddzielny przełącznik, przycisk czy pokrętło to Canon oferuje kombinację przycisków wraz z kręceniem poszczególnymi pokrętłami. Nigdy nie miałem problemów z natychmiastowym przestawieniem się z jednego na drugi, ale Nikon w pro modelach ma jedną przewagę: można praktycznie wszystko przestawić nie odrywając oczu od wizjera. Tutaj na myśl zdecydowanie przychodzi mój ulubiony cytat:
„Made by photograhers, for photographers.”
UI D7000 jest poniekąd hybrydą łączącą oba pomysły2 i część funkcji jest dostępna na podobnej zasadzie jak w D700 z dedykowanymi, fizycznymi przełącznikami, a część po wciśnięciu, zazwyczaj dedykowanego, przycisku i pokręcenia kółka kciukiem z koniecznością obserwowania LCD. To ostatnie dotyczy przede wszystkim funkcji, które rzadziej zmieniamy i nie było to w żadnej sposób irytujące przy moim sposobie fotografowania.
Body i ergonomia
Jakość wykonania samego aparatu stoi na najwyższym poziomie. Jak już wspominałem, nic nie trzeszczy, nic nie skrzypi, wszystko jest spasowane idealnie, a zewnętrzne materiały są bardzo podobne do D700. Jednak w ręce czuć, że jest to lżejszy i mniejszy aparat … węższy przede wszystkim, chociaż całkiem wysoki. Mam dosyć duże ręce, więc przy body bez gripa zawsze miałem problem z uciekającym małym palcem pod spód aparatu. Tutaj ten problem nie występuje właśnie ze względu na znaczną wysokość D7000, która jednak nie dorównuje D700 — pierwsze body, które używam bez gripa. Do tego pierwszego mimo wszystko zdecydowałbym się na dodatkowy pionowy uchwyt, aby dodać mu trochę wagi i zrównoważyć ciężkie obiektywy. Po podpięciu mojego Nikkora 14-24 f/2.8G, szkło próbowało przechylić aparat do przodu i powodowało spore przeciążenie ręki. Lekka 50-tka, 35-tka, a nawet metalowy Zeiss 2/100 Makro-Planar T* już nie dawały takich wrażeń — zakładam, że grip z dodatkową baterią wyrównałby środek ciężkości.
Przesiadka z dużego aparatu typu D700, 5D czy z serii pro D3 i 1D na początku szokuje. Nie chodzi nawet tyle o wagę co o znacznie mniejszy gabaryty korpusu. Osobiście przeszkadza mi zmniejszona szerokość wymuszająca znacznie bliższe ułożenie obu rąk — prawdopodobnie można się do tego przyzwyczaić z czasem i nie będzie to dotyczyło osób wkraczających w świat DSLR oraz użytkowników podobnej klasy aparatów, ale starym wyjadaczom może to przeszkadzać.
Nie podoba mi się podwojenie roli przycisków przy LCD — tych służących do wchodzenia w tryb przeglądania zdjęć, zbliżania i oddalania ich. Po przytrzymaniu przykładowo przycisku +, normalnie służączego do zbliżania zdjęć na LCD, pokrętło pod kciukiem uaktywnia dodatkową funkcjonalność — jeśli dobrze pamiętam to przestawianie balansu bieli. Podobnie wyglądają pozostałe przyciski. Wszystko jest na szczęście jasno opisane i całość nie sprawia żadnych kłopotów, ale przesiadka z D700 wymaga chwili przyzwyczajenia. Canonowcy pod tym względem prawdopodobnie czuliby się jak w domu.
Jeszcze raz chciałem wspomnić o wizjerze: w tej klasie jest to jedna z lepszych propozycji. Duży i jasny, ze 100% pokryciem kadru przewyższa nawet D700 tym ostatnim parametrem. Przekładając oko z D700 do mojego starego 50D miałem wrażenie, że wpadam do studni. 60D pod tym względem jest niewiele lepszy. D7000 nie powoduje takich wrażeń, ale dopiero pełna klatka pozwala na większy i satysfakcjonujący wizjer. Niewątpliwie trudniej ręcznie oceniać ostrość względem mojego aparatu, ale jest to nadal możliwe. Moje oczy całkowicie zawodzą przy jeszcze mniejszych wizjerach.
Na koniec zostawiłem ciekawą funkcję, która do niedawna była dostępna tylko w aparatach z najwyższej półki — dwa sloty na karty pamięci. D7000 korzysta z popularnych w tej klasie kart SD i pomimo, że jestem zwolennikiem większych CF to w takiej sytuacji wolę mieć jednak dwa sloty na mniejsze i wolniejsze SD niż jeden CF. Aparat pozwala na ich obsługę na kilka sposobów — tradycyjny to tak zwany overflow na drugą kartę, gdy skończy się miejsce na pierwszej. Filmowcy mogą również zdefiniować, że zdjęcia trafiają na jedną, a klipy wideo na drugą. Dla mnie osobiście nie jest to krytyczna funkcja, ale mnogość sposóbów jej wykorzystania powoduje, że nie narzekałbym gdybym ją miał w D700 — szczególnie w przypadku chęci korzystania z możliwości filmowania aparatem.
Zdjęcia
Matryca pochodząca od Sony’ego ma bazowe ISO 100 w odróżnieniu od typowego dla Nikona natywnego ISO 200. Ma to, jak wszystko na świecie, plusy i minusy. Łatwiej w takiej sytuacji będzie oczywiście uzyskanie dłuższego czasu naświetlania w dzień, ale na drugim końcu otrzymamy większy szumy przy wysokim ISO.
O swoich przekonaniach względem upychania sporej ilości megapikseli na małych matrycach wspominałem nie raz. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem tego typu marketingowych zabiegów ze względu na pogarszanie się jakości zdjęć i przekraczaniem zdolności obiektywów do naświetlenia tak ciasno upakowanych pikseli. Weźcie też pod uwagę, że podpinałem pod D7000 bardzo drogie i dobre obiektywy … strach się bać co stałoby się w przypadku najtańszych. Niestety tak wygląda marketing i to on rządzi tym segmentem … ale przejdźmy do konkretów.
D7000 ma ciut ponad 16 milionów pikseli, czyli nieznacznie mniej niż obecne 18-megapikselowe trio Canona: 600D, 60D i 7D, potrafiące wyciągnąć każdą wadę z obiektywu. Sama matryca jest obecnie siódma w rankingu DxOMark i do ogólnych zastosowań wydaje się bardzo dobra, ale wystarczy spojrzeć na Low Light ISO w porównaniu do D700, aby zrozumieć przewagę małej gęstości. Ale nie wszystko stracone: matryca potrafi utrzymywać dynamic range w niesprzyjających warunkach i nawet „wyciąganie” zdjęć nie grozi katastrofą. Gorzej wypada per pixel sharpness, ale nie ma takiej tragedii jak w przypadku mojego starego 50D.
Szkoda, że Canon ani Nikon nie dzielą tego samego body na dwa różne modele, na przykład D300s i D300x — jeden z 10 megapikselową matrycą, a drugi przykładowo z 16MP. Wiem, że przeważająca większość klientów uważa, że im więcej MP tym lepiej, ale może czas rozpocząć kampanię reklamową tłumaczącą o co tak na prawdę chodzi? Podejrzewam, że takie rozdzielenie też nie do końca się opłaca …
Wracając jednak do szkieł — D7000 nagle spowodował, że z mojego Zeissa wychodzi CA niewiadomo skąd. Nie mam go na fotach z D700.
Powtarzam: nie ma go w ogóle, nawet zarysu ani zapowiedzi aberracji chromatycznych na zdjęciach pełnoklatkowych.
Niestety to szkło staje się praktycznie bezużyteczne na pełnej dziurze. Lepiej jest z Nikkorem 14-24 f/2.8G, który udowadnia dlaczego tyle kosztuje. Poza wyraźnie miększymi zdjęciami nie ma do czego się przyczepić. Stałe Nikkory 50mm f/1.4G i 35 f/2D niestety również generują miękkie obrazki. Zoomy generalnie w takiej konfrontacji wypadają jeszcze gorzej ze względu na niższą rozdzielczość szkła — zalecam wyposażenie się w jak najlepsze obiektywy do D7000.
Wideo
Nie jestem filmowcem, więc ogólnie nie interesuje mnie kręcenie filmów, jednak pozwoliłem sobie po domu sprawdzić jak aparat zachowuje się przy wysokim ISO. Ergonomia obsługi DSLR jak kamery wideo niestety jest znikoma, głównie ze względu na brak sensownego uchwytu oraz brak możliwości wygodnego ręcznego ostrzenia. Film w 1080p jednak pozostawiam bardziej sprawnym osobom do oceny. Kręcony przy ISO 6400 całkowicie zaspokaja moje potrzeby.
Podsumowanie
D7000 jest bardzo mocną pozycją na rynku i za niemal identyczną cenę jak Canon 60D oferuje po prostu więcej. Nie tylko funkcjonalność się jednak liczy, dla wielu to końcowy produkt, czyli zdjęcie ma priorytet i Nikon tutaj nie zawodzi. Nie spodziewajcie się tak czystych i ostrych zdjęć jak z D700, który jest dla mnie prawie świętym graalem wśród aparatów, ale przy doborze odpowiednich obiektywów będzie spisywał się bardzo dobrze.
Nie wspominałem o tym wcześniej, ale D7000 ma zupełnie nowy 39-punktowy autofocus, który powinien znacznie ułatwić życie amatorom. Dzisiaj nie wyobrażam sobie powrotu do systemu z mniejszą ilością pół do łapania ostrości, które pokazują swój pazur szczególnie w sytuacjach gdzie zależy nam na śledzeniu osoby czy zwierzęcia. Brak konieczności przekadrowywania powoduje, że przesuwając aparat nie będziemy zmieniali płaszyczyzny ostrości i w szczególności przy małej głębi ostrości odpada konieczność doostrzania.
Bateria po 1200 zrobionych zdjęciach pokazywała jeszcze dwie kreski, więc pod tym względem również nie ma nic do zarzucenia. Zresztą praktycznie wszystkie DSLR dzisiaj sobie sprawnie radzą z zarządzaniem energią.
Pomimo tych wszystkich mocnych punktów nie kupiłbym D7000 z jednego powodu: ma za dużo pikseli. Mniej niż Canony, to prawda, ale i tak za dużo. Gdybym miał iść w APS-C to prawdopodobnie skusiłbym się na D300s z powodu niższej rozdzielczości oraz bardziej pro body, do którego jestem przyzwyczajony.
Tyle, że ja jestem zboczony … pamiętajcie o tym!
Większość będzie zachwycona tym aparatem ze względu na bardzo dobrej jakości zdjęcia, wysokie dynamic range i sporą funkcjonalność, bijącą konkurentów na głowę. Za te same pieniądze!
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.