Przemysław Pająk stawia tezę:
Mimo niebotycznej wręcz sprzedaży, udział iPhone’a w rynku spadł o prawie punkt procentowy w ciągu roku – z 12,9 proc. na koniec września 2013 r. do 12 proc. na koniec września 2014 r.
Nie jest to żaden jednostkowy wybryk. Udziały iPhone’a spadają od… 8 kwartałów z rzędu. W 1Q 2010 r. Apple kontrolował 23,9 proc. rynku smartfonów, czyli o połowę więcej niż teraz na koniec 3Q 2014 r.
iPhone rozwija się wolniej niż rynek.
Musimy tutaj rozróżnić rynek smartfonów od rynku telefonów, którego ten pierwszy jest częścią. Obecnie ludzie przesiadają się ze zwykłych komórek na smartfony, bo mogą je dostać za złotówkę, więc po co brać za grosza „Nokię”.
Innymi słowy – rynek rośnie znacznie szybciej niż sprzedaż iPhone’a, czyli iPhone de facto traci.
Adopcja smartfonów przyśpieszyła, ale iPhone nie traci. To są dwie różne kwestie.
Nie jest to oczywiście obserwacja nowa. Warto jednak podkreślać to, że jeśli trend się nie odwróci, to wkrótce na rynku smartfonów Apple będzie niszowym graczem, na wzór tego, jaką pozycję ma dziś na rynku PC. Niby jest najbardziej dochodowym producentem PC na świecie, ale znaczenie OS X i MacBooków jest niewielkie.
Niszowym tylko pod względem procentowym jak już coś.
– iOS przestanie być najważniejszym (lub nawet równie ważnym co Android) mobilnym systemem operacyjnym na świecie,
Nie przestanie, a przynajmniej nie z tego powodu.
– większość głośnych premier na rynku mobilnym będą z pominięciem, bądź też czasowym pominięciem App Store’a,
Nope.
– wykruszy się liczba deweloperów pracujących nad aplikacjami na iOS,
Ponownie, nie wykruszą się.
– branża growa przestanie traktować iPhone’a jako cel nr 1 we własnej strategii działań w środowisku mobilnym.
Jak wyżej.
Jeśli nic się nie zmieni iPhone będzie wkrótce ultra niszowym produktem klasy super premium dla najbogatszej części społeczeństwa.
Tak też się nie stanie.
Przemek tutaj zdaje się myśleć, że spadek procentowy oznacza równocześnie spadek ilościowy, a to nie jest na obecną chwilę prawdą. Na świecie jest kilkaset milionów iPhone’ów – nie jest to w żadnym wypadku nisza.
Powodów za tym stoi kilka, ale wyobraźmy sobie osobę, która dzisiaj używa zwykły dumbphone. Skończył jej się kontrakt, wchodzi do salonu operatora i sprzedawca oferuje jej Androida za zeta. Mają takich smartfonów na pęczki – tanie, z dostępem do internetu i tak dalej. Ta osoba decyduje się na niego, bo to potencjalnie lepszy telefon niż poprzedni, ale ta osoba nie będzie korzystała z jego zaawansowanych funkcji. Może z przeglądarki internetowej. Ta osoba nawet prawdopodobnie nie kupi pakietu internetowego, chyba że operator dołączy go za darmo.
Wystarczy spojrzeć na statystyki – ile wydaje przeciętny user iOS na aplikacje, a ile Androidowiec lub Windows Phone’owiec. To się nie zmieni. Wróć – stosując logikę Przemka to zbiór Android-userów będzie się powiększał o osoby, które nie będą korzystały z funkcji „smart”, więc tym samym będą jeszcze bardziej obniżali średnią kwotę jaką cukiernik wydaje na programy. To z kolei oznacza, że jeszcze więcej developerów zacznie pisać na iOS, bo tam ludzie wydają pieniądze i przy okazji Ci developerzy odejdą od Androida, bo z reklam trudno wyżyć. To z kolei spowoduje, że nie będzie już żadnych premier na Androida, bo nie będzie się to nikomu opłacało. W końcu po co pisać cokolwiek na platformę, na której de facto używa się tylko dwóch aplikacji: telefon i wiadomości. Jeśli nic się nie zmieni to Android i Windows Phone wkrótce będą produktami dla osób, które nie mają absolutnie żadnych potrzeb poza wykonywaniem połączeń telefonicznych.
Część z Was zapewne się domyśla, że ostatnich parę zdań w poprzednim akapicie to delikatny sarkazm – prawdopodobieństwo wystąpienia tej opisanej przez Przemka jest praktycznie zerowa, podobnie zresztą jak tej w przedostatnim akapicie. A jak będzie naprawdę? Zobaczymy kto poczyni prawidłowe kroki, a komu podwinie się noga…