Artur Włodarski:
Ludzie uwielbiają być zaskakiwani. Ale pomysłami, a nie wysoką ceną. Dwa najnowsze telefony Apple’a dowodzą, że firma już zapomniała, czemu zawdzięcza swą wielkość.
Pan Artur zdecydowanie potrzebuje sobie przypomnieć co nieco historii.
Cała wioska żyła pokazami iluzjonisty. Krążyły o nim legendy. Przyjeżdżał co jakiś czas, stukał czarodziejską różdżką o kapelusz i wyciągał z niego cuda: a to fruwającego królika, a to śpiewającą wiewiórkę, a to puchatego węża. Coś, czego nikt dotąd nie widział. Ale sztukmistrz umarł. Aż pojawił się następca. Miał tę samą różdżkę i ten sam kapelusz. Nawet stukał nią tak samo. Co wyciągnie tym razem? Smoka? Złotą rybkę? Nic z tego. Z kapelusza wyskoczył piesek. Żaden stwór, żadne dziwo, po prostu piesek. Owszem, zadbany, rasowy i zdolny, bo nawet łapkę podaje. – Ale kundel młynarza też to potrafi! – Ludziska popatrzyli, pokiwali głowami i poszli. – To już nie to, co kiedyś – wzdychali.
Szkoda tylko, że nie ma to specjalnie zastosowania do premiery iPhone’ów…
To, co wyciąga z kapelusza Tim Cook, następca Jobsa, bardziej rozczarowuje, niż zaskakuje. O zachwycie raczej nie ma mowy.
Idę o zakład, że gdyby Steve Jobs odszedł z Apple po premierze pierwszego iPhone’a, to takie same słowa padłyby z ust Pana Artura, ale jeszcze przy premierze 3G.
„Odgrzewany gołąbek” to iPhone 5s, czyli obecny okręt flagowy. Z zewnątrz niemal identyczny jak dotychczasowy model. Nowości tu niewiele: system operacyjny iOS7, silniejszy procesor (64-bitowy A7 – pierwszy taki w urządzeniach mobilnych), lepszy aparat z większą matrycą, bardziej żywotna bateria i czytnik linii papilarnych. Ten ostatni ma bronić dostępu do telefonu i ułatwiać autoryzację zakupów, np. w iTunes czy App Store. Jest też mikroprocesor M7 wykrywający, czy, gdzie i jak szybko telefon „się porusza”, mający ułatwić utratę energii wielbicielom joggingu, a zarazem obniżający zużycie energii samego urządzenia.
Pan Artur usilnie cytuje „ludzie”, ale nie wiadomo za bardzo kogo. W jednym akapicie też wspomina o 64-bitowym, pierwszym na świecie telefonie oraz „odgrzewanym gołąbku”. W następnym cytuje kogoś kto twierdzi, że nie jest innowacyjny.
Jak wielu liczył na to, że koncern z Cupertino doceni potencjał tkwiący w phabletach – czymś pomiędzy telefonem a tabletem – i pójdzie śladem Samsunga (Galaxy Note – 5,5 cala) lub Sony (Xperia Z Ultra – 6,4 cala) sprzedających się w dziesiątkach milionów sztuk.
Sekunda… iPhone 5S i 5C sprzedały się w ilości 9 milionów sztuk w trzy dni, a Pan Artur wylicza urządzenia, które wspólnie sprzedały się w „dziesiątkach milionów” przez okres kilku miesięcy. Aha. Tak rzeczywiście, nikt nie chce ekranu o przekątnej 4″.
Jeszcze więcej kontrowersji budzi drugi z iPhone’ów – „telefoniczny hamburger”, czyli technicznie bazujący na obecnej piątce model 5c. Głównie dlatego, że jest plastikowy i przypomina mydelniczkę. – Jobs pewnie przewraca się w grobie – to jedna z mniej oryginalnych popremierowych refleksji. Panuje przekonanie, że znany ze stylistycznej pedanterii twórca potęgi Apple’a z pewnością by na to nie pozwolił.
No tak – to nie pod nadzorem Jobsa powstał 3G i 3GS. Miał wtedy urlop.
Panie Arturze, idź Pan poczytać trochę na temat, na który Pan pisze bo wstyd to czytać. Brak elementarnej wiedzy… A może po prostu pogoń za klikami? Aż mi wstyd, że linkuję do tego zlepka słów.