Od 18 lipca 2013 minęło dokładnie 306 dni od pojawienia się w naszym domu Airusia. Niestety nie pamiętam kto w ten sposób pierwszy raz się do niego odniósł – podejrzewam szwagierkę o ten niecny czyn – ale w głowie czasami zdarza mi się go tak nazywać. Bo jest mały. Bo często go noszę ze sobą nie zauważając jego wagi. Bo wyzwala we mnie miłe uczucia podczas pracy z nim… To najlepszy komputer jaki w życiu miałem, pomimo że często nie korzystam z niego bezpośrednio.
Inne wpisy w temacie Neptune, mojego Aira
- Air zamówiony
- Air odebrany — wyjmujemy z pudełka!
- MacBook Air 11,6″ CTO (mid 2013) — wyniki MacMark
- MacBook Air (Neptune) — pierwsza konfiguracja (1)
- MacBook Air 11,6″ (mid 2013) — pierwsze wrażenia
- Polskie znaki w OS X za pomocą prawego ⌘ zamiast ⌥
- Weekend bez ładowarki z MacBookiem Air 11.6″ (mid 2013)
- MacBook Air 11.6″ (mid 2013) — kolejne spostrzeżenia
- MacBook Air (Neptune) — Moje Aplikacje
- Recenzja MacBooka Air 11.6” po ponad 300 dniach (mid 2013)
- Recenzja MacBook Air 11.6″ (mid 2013) – pierwsze urodziny
Pozostałe wpisy dotyczącego mojego MacBooka Air 11,6″ znajdziecie pod tagiem Neptune.
Plusy dodatnie
Miałem raz sytuację, że prądu starczyło na zaledwie trzy godziny – skrajny przypadek, ale warty odnotowania.
MacBook Air z mid 2013 zyskał trzy absolutnie genialne cechy. To co ubóstwiam na co dzień to jego czas pracy na baterii. Udaje mi się go bez większych problemów zabrać na cały weekend bez ładowarki. Jeśli akurat nie uruchamiam na nim Photoshopa, Lightrooma i tym podobnych narzędzi, które są zdecydowanie prądożerne, to potrafię z niego wycisnąć do trzynastu godzin pracy. Nie da się go uzyskać bez pewnych kompromisów, ale to niestety cecha dwóch aplikacji – Dropboxa i Adobe Creative Cloud. Warto je wyłączyć, gdy pracujemy na baterii. Dziewięć godzin podawane przez producent jest oczywiście normą, ale trzeba pamiętać, że intensywne wykorzystanie procesora, przez Final Cut Pro X lub Lightrooma dla przykładu, powoduje znaczący spadek w dostępnym czasie pracy. Miałem raz sytuację, że prądu starczyło na zaledwie trzy godziny – skrajny przypadek, ale warty odnotowania.
Drugą genialną cechą są niesamowicie szybkie pamięci flash stosowane w Airze zamiast dysków SSD. Niestandardowa kość, która do dnia dzisiejszego niestety nie zyskała zamienników od firm trzecich, charakteryzuje się bardzo wysokimi prędkościami odczytu i zapisu. Modele 128 GB są najwolniejsze, a 512-tki zdecydowanie najszybsze – odczyt powyżej 720 MBps, a zapis powyżej 700 MBps to standard, przy czym mój model ze 128 GB modułem osiąga 313 MBps w tym drugim parametrze.
Niestandardowa kość, która do dnia dzisiejszego niestety nie zyskała zamienników od firm trzecich, charakteryzuje się bardzo wysokimi prędkościami odczytu i zapisu.
Trzecią cechą, za którą go uwielbiam, jest rozmiar tego najmniejszego Aira. 11.6” wchodzi mi do mojej torby STM, która była kupiona pod kątem iPada. Waga zalicza się oczywiście do tej kategorii, a dzięki temu, że waży tylko kilogram to nie zastanawiam się czy go brać ze sobą czy nie.
Plusy ujemne
Air nie jest oczywiście bez wad. Największą jest oczywiście rozdzielczość ekranu, która wynosi 1366×768 px. Szerokość jest akurat akceptowalna; bardziej niezadowolony jestem z nikłej ilości pionowych pikseli. W praktyce nie przeszkadza mi to za bardzo, bo gdy korzystam z niego bez zewnętrznego monitora, to przeważnie skupiam się na pisaniu. Nie wyobrażam sobie jednak nie mieć wspomnianego monitora – obecnie 27” o rozdzielczości 2560×1440 px. Lubię duże przestrzenie i dużo wolnego miejsca wokół “miejsca pracy”, więc dla mnie to must-have.
Czarna guma spisuje się prawidłowo, oddzielając ekran od klawiszy i obudowy, ale jest po prostu brzydka.
Nie podoba mi się również ramka wokół ekranu. Czarna guma spisuje się prawidłowo, oddzielając ekran od klawiszy i obudowy, ale jest po prostu brzydka. Sama ramka mogłaby być też węższa. Liczę na to, że nowa generacja Aira z Retiną będzie miała inne proporcje panelu LCD – najchętniej 3:2, ale 16:10 też byłoby mile widziane. Chciałbym też, aby ekran miał odpowiednią rozdzielczość do 1440×900 – w ostateczności 1280×800. W przypadku Retiny to oznaczałoby cyferki na poziomie, odpowiednio, 2880×1800 lub 2560×1600 px. Jeśli już miałbym coś obstawiać to raczej tą drugą, ale rozdzielczością 1366×854 (2732×1708 w Retinie) nie pogardziłbym.
Konfiguracja
Zdecydowałem się na model z szybszym procesorem Core i7 oraz 8 GB RAM. Głównie, aby zabezpieczyć się na przyszłość – jeśli rMBA nie pojawi się na rynku to nie będę miał żadnego powodu na zmianę komputera. Tak po prawdzie to z odległości w jakiej go trzymam na kolanach i tak nie jestem w stanie rozróżnić poszczególnych pikseli… ale z bliska Retina daje jednak niesamowite wrażenia. No i znowu zmieniłem temat…
Do “biurowej” pracy naprawdę w zupełności wystarcza 4 GB oraz Core i5.
RAM to sprawa oczywista. O ile do “biurowej” pracy naprawdę w zupełności wystarcza 4 GB oraz Core i5, to opcję 8 GB wziąłem ze względu na Lightrooma. Air w podróży służy również do wstępnej selekcji i obróbki zdjęć, a w tym wypadku pamięci nigdy nie będzie za mało. Sama matryca oczywiście nie nadaje się do ich obróbki pod względem kolorów, ale podstawowe zmiany mogę wprowadzić polegając na histogramie bez żadnych problemów.
Wydajność
OS X Mavericks oczywiście działa płynnie i dokładnie tak jak powinien – bez żadnych irytujących przestojów.
To jak taki mały komputer, z tak pozornie powolnym procesorem, może być szybki do dzisiaj nie przestaje mnie zaskakiwać. Dopóki nie wrzucę w kolejkę generowania JPGów z Lightrooma w pełnej rozdzielczości to wszystko wykonuje błyskawicznie. Mając mobilnego Core i7 taktowanego częstotliwością zaledwie 1.7 GHz. Zasługa zapewne też należy się tutaj funkcji TurboBoost, która go przyśpiesza w razie potrzeby do 3.3 GHz. OS X Mavericks oczywiście działa płynnie i dokładnie tak jak powinien – bez żadnych irytujących przestojów.
Prawie zapomniałem napisać, że podczas pracy biurowej komputer w ogóle nie rozkręca wiatraków. Nawet w Photoshopie tego nie robi. Nawet pracując w pełnym słońcu, które generuje bardzo wysokie temperatury! Dopiero export zdjęć w Lightroomie lub wideo w FCPX/iMovie go wyzwala… Cisza jest ważna.
Klawiatura i trackpad
W każdym razie MacBooki to są jedyne komputery, do których nigdy nie używałem myszki i prawdopodobnie nigdy ich nie będę używał…
Pisanie na Airze to czysta przyjemność. Układ klawiatury mam identyczny z Apple Wireless Keyboard, z której korzystam od ponad czterech lat, więc jest dla mnie bardzo wygodna i intuicyjna. Prawe klawisze Command i Option mam oczywiście zamienione miejscami, zgodnie z przyzwyczajeniem z czasów Windows, ale poza tym nie mam jej nic do zarzucenia.
Trackpad to zupełnie inny świat. Nie ma żadnej konkurencji na rynku i żałuję tylko, że nie jest ciut większy. Z Magic Trackpada nadal korzystam na biurku i przyzwyczaiłem się już do tak dużej powierzchni. W każdym razie MacBooki to są jedyne komputery, do których nigdy nie używałem myszki i prawdopodobnie nigdy ich nie będę używał…
Na koniec
Mogę śmiało polecić ten komputer każdemu, nawet jako jedyny, pod warunkiem, że kupicie go z odpowiednio dużym SSD…
Mogę śmiało polecić ten komputer każdemu, nawet jako jedyny, pod warunkiem, że kupicie go z odpowiednio dużym SSD i ewentualnie macie duży monitor w sytuacji, w której może być on potrzebny. Sam mam nietypowe podejście i wolę rozmiar 11” ze względu na mniejsze gabaryty całości, ale wiem, że wiele osób preferuje rozmiar 13.3” – niezależnie którego wybierzecie to będziecie zadowoleni…
Gdybym jednak miał brać 13” to zdecydowanie kupiłbym MacBooka Pro 13” z Retiną… Różnica w wadze jest znikoma, a ten komputer jest niewiele grubszy, ale za to płytszy i węższy od starszego brata. No i sporo wydajniejszy dla profesjonalistów obrabiających zdjęcia czy wideo… Chociaż oni akurat powinni zdecydować się na model 15” ze względu na GPU… Tak czy siak – decyzję jak zawsze musicie podjąć sami.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.