Jest to bez wątpienia najpiękniejsza miasto w jakim kiedykolwiek byłem w życiu. Paryż zawsze mi się podobał, na tyle, że mógłbym w nim mieszkać. San Francisco ma niesamowity klimat. Nowy Jork jest tylko jeden. Ale Rzym… Czysta poezja. Czysta historia. Polecam każdemu bez wahania i pomimo, że wszyscy mamy inne gusta, to nie wątpię, że coś dla siebie znajdziecie – przygoda czai się w końcu za każdym rogiem. Serio.
Wszystkie zdjęcia z Rzymu znajdziecie tutaj – będzie ich przybywać z każdym dniem.
Dzień 1
Niestety połowa dnia została zmarnowana na dostanie się do Rzymu. Lot trwa krótko, bo zaledwie dwie i pół godziny, ale na lotnisku musieliśmy odczekać godzinę, aż rozładują go z walizek. Tak długo jeszcze nigdy nie czekałem na bagaż.
Krótki spacer z hali przylotów do stacji kolejowej, w większości po ruchomej podłodze lub schodach (można stać prawie całą drogę nieruchomo, gdybyście się przypadkiem zmęczyli siedzeniem w samolocie) doprowadził nas do stacji kolejowej – podąża się za znakami „Trains”. 14 euro później wsiedliśmy do niego.
Podróż do Termini – centralnej stacji Rzymu – trwa 30 minut i jest bardzo komfortowa. Koła nie walą, pociąg jest cichy. Da się.
Wyszliśmy z mieszkania i postanowiliśmy udać się do Piazza Venezia.
Szliśmy Via Nazionale na odcinku około kilometra.
Kostka przypomina mi drogi we Wrocławiu. Architektura i klimat jaki tworzy… nie do opisania.
Nagle, za rogiem budynku, zobaczyliśmy to – Basilica Santi Vitale e Compagni Martiri in Fovea.
Obok znajduje się Palazzo delle Esposizioni.
Za kolejnym rogiem, ulica Milano (Via Milano) przywitała nas tunelem.
Warto zwracać uwagę na detale.
Dotarliśmy już mocno po zachodzie słońca do Piazza Venezia, gdzie pierwszy raz pojęliśmy jak ogromny jest Monumento nazionale a Vittorio Emanuele II.
Wnętrze ma jeszcze bardziej imponujące niż rozmiar – wstęp jest darmowy. Na górze jest też taras widokowy, na który koniecznie trzeba wjechać. Kosztuje 7 euro od osoby, ale widok z wysokości ponad dziesięciu pięter rekompensuje to. Na górze można siedzieć ile się chce. Polecam teleobiektyw, ponieważ nie można podejść do krawędzi budynku – 35 mm jest zdecydowanie za krótkie na zdjęcia z góry.
Obok jest Foro di Traiano.
Zbudowano go około 106-112 roku n.e. Ma blisko 2000 lat.
Po tym krótkim spacerze udaliśmy się na kolację… Polecam małe knajpy z dala od miejsc turystycznych, w których przesiadują Włosi – jest taniej i smaczniej!
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.