W świecie lustrzanek, aparatów kompaktowych i bezlusterkowców ze stałymi i zmiennymi obiektywami, sporo się działo w przeciągu dwóch ostatnich lat. Problem w tym, że stare wygi – Canon i Nikon – nie wniosły do tych segmentów absolutnie nic nowego, a tym bardziej inspirującego czy innowacyjnego. Najprawdopodobniej z jednego prostego powodu – boją się kanibalizacji swoich produktów (lustrzanek). Stara zasada idealnie pokazuje jak duży to błąd.
Największą innowację na rynku, według mnie oczywiście, wprowadził Fuji.
Wszystko zaczęło się od Olympusa i jego serii PEN, które stały się świetną alternatywą dla tanich lustrzanek. Zwyciężyły przede wszystkim pomysłem i gabarytami – były mniejsze, a obraz przez nie generowany miał w zupełności wystarczającą jakość dla przeważającej większości. Największą innowację na rynku, według mnie oczywiście, wprowadził Fuji – ich hybrydowy wizjer jest naprawdę przełomowy. Dla porównania, Sony oferuje optyczny wizjer do swojego RX1, ale służy on jedynie do kadrowania – nic innego w nim nie podejrzymy; żadnych dodatkowych informacji, potwierdzenia ostrości; zilch; nada. Produkt Fuji potrafi też na zawołanie zmienić się w wizjer elektroniczny… Ta właśnie cecha powoduje, że X100 i jego nowsza rodzina jest prawdziwie unikalna.
Te również mnie nie przekonały, nad czym bardzo ubolewam.
Olympus ma swoje PENy – co prawda nie przemawiają do mnie ze względu na dwukrotny crop factor, ale podbiły serca milionów. Fuji ma swoją rodzinę X, która z matrycą APS-C i zabójczym stylem przejmuje kolejnych userów lustrzanek, którzy zrozumieli, że mogą mieć to samo w znacznie mniejszym i bardziej atrakcyjnym opakowaniu. Te również mnie nie przekonały, nad czym bardzo ubolewam, bo strasznie mi się podobają – liczę na full frame. Sony z kolei wypuścił fenomenalnego RX1/RX1R oraz najnowsze A7/A7R – pełna klatka w kompaktowym opakowaniu. Do dnia dzisiejszego nie mogę zrozumieć jak oni to zrobili – RX1R jest niewiele większy od mojego byłego Panasonika LX3… a przynajmniej pod względem body; obiektyw niestety odstaje trochę bardziej.
Nie poddano go kuracji odchudzającej. Nie skupiono się na maksymalnej redukcji gabarytów.
A Canon? Nikon? Podczas gdy działo się powyższe oni potrafili wypuścić dwa produkty, które miały być odpowiedzią na zmieniające się trendy wśród osób fotografujących dla przyjemności – EOS M i Df. Ten pierwszy jest dla mnie zupełnie niezrozumiałym krokiem podczas gdy drugi ma coś w sobie, ale niestety zabrakło innowacji. Df jest najzwyczajniejszą lustrzanką, którą wysłano jedynie do Włoch celem nabycie garnituru wzorowanego na dawnych czasach. Nie poddano go kuracji odchudzającej. Nie skupiono się na maksymalnej redukcji gabarytów. Nikon po prostu wziął elementy ze swoich innych produktów i upchnął je w nieznacznie mniejszym pudełku, zupełnie nieporównywalnym do manualnych lustrzanek firmy z lat 50-80. Do kompletu wypuścił jeden obiektyw, który pasuje do niego stylem. Moje istniejące wyglądają na nim jak lakierki do dresu z czterema paskami.
Apple od lat pokazuje, że jeśli jest potrzeba to należy decydować się na kanibalizację w ramach własnego portfolio.
Prawda jest taka, że zarówno Nikon jak i Canon mają kłopoty jeśli chodzi o sprzedaż swoich cyfrowych lustrzanek. Od lat nie wnoszą nic nowego, a Ci którzy decydują się na wymianę swojego aparatu często biorą coś z powyżej wymienionej konkurencji. Jak patrzę na RX1R stojącego obok mojego D700 od góry, gdzie produkt Sony jest ponad dwukrotnie cieńszy, to nie mogę wyjść z podziwu, że jednak się da. Da się stworzyć coś nowego i absolutnie niesamowitego, a jednocześnie pełnoklatkowego. Zarówno Canon jak i Nikon bali się kanibalizacji swojego istniejącego portfolio, a nastał dla nich najgorszy możliwy scenariusz – sprzedaż kradną im firmy, które jeszcze niedawno wyglądały jakby chyliły się ku upadkowi. W tym względzie Apple od lat pokazuje, że jeśli jest potrzeba to należy decydować się na kanibalizację własnych produktów innymi – iPod stał się między innymi ofiarą iPhone’a, na którym jest po prostu aplikacją. To końcu lepsze niż oddawać pole konkurencji, bo jedno jest pewne – jeśli istnieje luka, której nie wypełniasz, to zaraz pojawi się ktoś, który zrobi to za Ciebie.
Niestety są dwie kategorie, w której wszelkie Olympusy, Fuji czy nowe Sony A7/RX1 nie dorównają dobrej lustrzance, przynajmniej dzisiaj – prędkości AF, jej precyzji i możliwości śledzenia obiektów oraz wizjerowi TTL. Opcjonalny EVF dla RX1R jest naprawdę wyjątkowy, wbudowany w X-E2 również. Nie wątpię, że tego w A7/A7R też można pozazdrościć… ale to nadal nie jest to samo co oferuje przyzwoitej klasy DSLR. Nie będę nawet wspominał o responsywności całego zestawu na AF i wciśnięcie spustu migawki – to nadal różne klasy, chociaż nie wszystkim potrzebne.
Zobaczymy co przyszłość przyniesie od Canona i Nikona – oczekuję od nich znacznie więcej niż obecnie oferują, a nic nie zapowiada, aby to się miało w najbliższym czasie zmienić… Ciekawy też jestem jak Sony z swoimi nowymi A7 i A7R wpłyną na niszę zajmowaną przez Leikę…
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.