Miałem dzisiaj w rękach białego i czarnego… przepraszam najmocniej… srebrnego i „gwiezdnie szarego” iPada Air. Dwa z nich były na smyczy, a trzeci hasał na wolności po wyjęciu z pudełka. Zanim zaczniecie czytać moje dalsze słowa, pamiętajcie że to są jedynie „najpierwsiejsze” wrażenia i ciężko sobie wyrobić na ich podstawie zdanie. Wiem natomiast jedno… byłem pod ogromnym wrażeniem.
Ekran jak w iPadach 3 i 4 – wzorowy. Ciężko było cokolwiek określić w sztucznym oświetleniu oraz w takich, a nie innych, warunkach, ale niezależne testy już pokazały, że nie ma specjalnie do czego się przyczepić. Najbardziej zaskoczył mnie rozmiar jego znacznie mniejszej obudowy – rzeczywiście wygląda jak powiększony iPad Mini.
Plecki, ani cała konstrukcja, jakością nie różnią się od poprzedników. Nic nie trzeszczy, nic nie drga, nie wygina się, ani nie powoduje uczucia niepokoju. Gwiezdna szarość jest ładna… ale srebrno-biała odmiana jednak wygrywa.
Jak widać, dla upartego nic trudnego. Dominik, który ma większą łapę ode mnie, miał problemy z chwyceniem go w ten sposób. To, że da się to zrobić nie oznacza, że się powinno ryzykować jego upadkiem. To duży tablet, który wymaga pewniejszego uchwytu niż Mini.
Problem w tym, że przez te kilka minut nie sprawiało mi to żadnego problemu, ale ciężko dzisiaj określić co się stanie po minutach dwudziestu lub godzinie.
iPad Air jest zaskakująco cienki i lekki. Jak pierwszy raz go podniosłem, to autentycznie nie rozumiałem jak to jest fizycznie możliwe. Ciekawostką jest to, że bardzo szybko znalazłem dwa różne sposoby do wygodnego trzymania go, z opcją obsługi ekranu prawym kciukiem, na przykład do przewijania strony podczas czytania. Problem w tym, że przez te kilka minut nie sprawiało mi to żadnego problemu, ale ciężko dzisiaj określić co się stanie po minutach dwudziestu lub godzinie. Wydawało mi się, że byłbym w stanie go używać tak jak obecnie trzymam Mini… ale tak też wydawało się osobom zaraz po keynote Apple – po pewnym czasie niektórzy z nich zmienili zdanie.
iPad 4 vs. iPad Air
Aha – róg iPada Air, a konkretnie ten laserowo cięty brzeg, lekko wpijał mi się w skórę. Ma to również miejsce przy Mini, ale nie zauważam tego zupełnie nawet po paru godzinach, ze względu na jego niższą wagę.
iPad Mini pierwszej generacji ma 7.2 mm grubości. iPad Air i iPad Mini z Retiną mają o 0.3 mm więcej – 7.5 mm. Różnica była dla mnie niezauważalna, a szkoda… liczyłem, że będę miał coś złego do powiedzenia na tego nowszego jak już pojawi się na rynku.
Dacie wiarę, że wytrzymałem parcie? Aż się sam sobie dziwię.
Powiem Wam całkiem szczerze, że był moment, w którym myślałem, że go kupię. Całość jest naprawdę niesamowita i sprawia genialne wrażenie, ale czekam wytrwale na Mini z Retiną. Dacie wiarę, że wytrzymałem parcie? Aż się sam sobie dziwię. Nie zmienia to jednak faktu, że być może zamiast dwóch Mini kupimy z Żoną jednego Aira dla niej… i tutaj bardzo żałuję, że Apple nie wprowadziło wielu kont użytkowników na jednym urządzeniu. Moglibyśmy się wtedy nimi wymieniać bez żadnych problemów i zależnie od potrzeb, a przy okazji na pewno kupilibyśmy większe pojemności.
Jeśli chcecie dużego iPada, a nie Mini z Retiną to warto go kupić w zastępstwie nawet iPada 4 – różnica jest kolosalna… oczywiście subiektywnie.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.