Jeśli chcecie mnie wesprzeć to zapraszam do kupna mojego poradnika "Jakim jesteś Makiem?".

Indie – dzień 6 – Sahakari Spice Farm

· Wojtek Pietrusiewicz · 2 komentarze

Na Goa możemy znaleźć kilka różnych (i zapewne konkurujących ze sobą) plantacji przypraw. Pełnią one podwójną funkcję – większość ich terenów przeznaczonych jest pod uprawę, ale do wybranych części mają dostęp również turyści. Atrakcji na Goa nie ma specjalnie wiele, więc plantacje cieszą sie ogromną popularnością. Sami zdecydowaliśmy się na zwiedzenie Tropical Spice Plantation, który to według wszelkich zdobytych przez nas informacji był „najlepszy” – cokolwiek by to nie oznaczało. Niestety zdarzyło się tak, że nasz kierowca taksówki wiedział lepiej – później niestety dowiedzieliśmy się, że różne hotele, plantacje i inne atrakcje płacą taksówkarzom procent od przywiezionego klienta. Plusem pojechania do Sahakari był fakt, że mieliśmy stamtąd bliżej do Dona Paula, do naszego mieszkania. Was z kolei ostrzegamy – nie ufajcie taksówkarzom, bo ściemniają jak mogą.


blogPW1_8432_2000px

Sahakari Spice Farm

Przyjechaliśmy na miejsce około godziny 10:30, co według naszego taksówkarza było stanowczo za wcześnie. Bardzo zdziwił się jak Pani w „recepcji” poinformowała nas, że czynni są od godziny 9:30. W jednej kwestii jednak miał rację – lokalny obiad, który jest częścią wycieczki, podają dopiero od południa. Koszt wstępu nie jest duży – wynosi zaledwie 400 rupii (około 20 PLN) od osoby, a w cenie jest wspomniany posiłek.

blogPW1_8398_2000px

Pieprz.

Dzięki temu, że pojawiliśmy się jako pierwsi, otrzymaliśmy przewodnika tylko dla naszej dwójki. Zaletą takiego rozwiązania był fakt, że bardzo szczegółowo nam wszystko tłumaczył i mogliśmy decydować o tempie oprowadzania nas po plantacji. Normalnie przewidziane jest około 40 minut oraz „nieograniczony” czas na posiłek.

blogPW1_8402_2000px

Kawa.

Na wstępie przywitano nas śpiewem, założono nam girlandy kwiatów, podano nam herbatę z trawy cytrynowej oraz szczegółowe informacje jak w kuchni i medycynie można wykorzystać poszczególne przyprawy – zastosowania są doprawdy zaskakujące. Następnie pojawił się przypisany nam przewodnik i udaliśmy się w głąb plantacji.

blogPW1_8404_2000px

Banaowce, ich owoce i liście.

Skarby jakie można tu znaleźć występują praktycznie we wszystkich kuchniach świata. Nie znajdziemy jednak szafranu, który jest najdroższą dostępną przyprawą i wymaga specyficznych warunków klimatycznych. Z tego też powodu uprawiany jest tylko w Kaszmirze, na północy kraju, gdzie rośnie przy temperaturze bliskiej zero stopni Celsjusza.

blogPW1_8412_2000px

Kingfisher – występują najczęściej trzy jego odmiany.

Pierwszą poznaną przez nas przyprawą okazała się kawa. W Indiach uprawia się arabikę, której owoce występują w odmianach żeńskich i męskich. Ziarna tych pierwszych przeznacza się na kolejne siewki, a te drugie po odpowiednim wypaleniu, trafiają do naszych ekspresów.

blogPW1_8413_2000px

Gałka muszkatołowa.

Poznaliśmy również drzewo, na którym rośnie pieprz, w formie bardzo przypominającej miniaturowe kiście winogron. Po zerwaniu i wysuszeniu ziaren na słońcu, otrzymujemy pieprz czarny. Biały natomiast wymaga zagotowania zerwanego ziarna w wodzie oraz następnie obrania go ze skorupki.

blogPW1_8414_2000px

Hibiscus.

Bardzo spodobało nam się również wykorzystanie bananowca, który daje owoce tylko raz w swoim życiu, po czym jest ścinany. Wiele jego elementów jest jednak wykorzystywanych do innych celów. Przykładowo, z liści tego drzewa prasowane są naczynia (głównie talerze), na których serwowane są posiłki gościom plantacji, a z wyschniętych już liści zwijane są tanie cygara i cygaretki.

blogPW1_8423_2000px

Ganga – 37-letnia mieszkanka plantacji.

Na plantacji Sahakari uprawiane są również goździki, wanilia, kardamon, kurkuma, gałka muszkatołowa, betel, trawa cytrynowa oraz chili. Nie zdradzimy Wam więcej tajemnic tych przypraw, abyście mogli je sami kiedyś poznać, poza jedną dotyczącą goździków, która są często stosowane w kuchni polskiej. Mianowicie, czarne w kolorze goździki nie nadają się już do użytku, ponieważ pozbawione zostały olejku, który nadaje im brunatny (lub brązowy) kolor. Można je zresztą delikatnie ścisnąć paznokciem i w ten sposób wydobyć z nich wspominany olej.

blogPW1_8425_2000px

Goździki – na zdjęciu mają odpowiedni kolor, oleistość i świeżość.

Przygotujcie się, bo przewodnik na każdym kroku będzie Was sprawdzał, miażdżąc, rozrywając lub przełamując listki, ziarna, nasionka i inne rośliny, a następnie podsuwał je pod nos, celem identyfikacji. Nie martwcie się jeśli nie znacie nazw przypraw w języku angielskim, możecie mu odpowiadać na zagadki po polsku – nasz przewodnik prawie idealnie wymawiał „gozdiki”.

blogPW1_8451_2000px

Na koniec wycieczki zostaniecie zaproszeni na obiad, składający się z kilku dań, ale ponownie, nie zdradzimy jakich – niech to pozostanie niespodzianką. Podpowiemy tylko, że na pożegnanie dostaniecie „dwudziestkę” feni – lokalnego bimbru, pędzonego z nerkowców. Można prosić o dolewkę…

Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.