Jeśli chcecie mnie wesprzeć to zapraszam do kupna mojego poradnika "Jakim jesteś Makiem?".

Londyn, 2013 – co się udało, a co nie

· Wojtek Pietrusiewicz · 7 komentarzy

Do Londynu wybrałem się z kompletem sprzętu, przygotowany na to, że będę wszystko ze sobą nosił. To poniekąd przygotowanie przed zimowymi wakacjami, a przy okazji test dla nowego plecaka oraz mojego MacBooka Air 11.6″. Sam sprzęt spisywał się bez zarzutu, a problemem okazał się człowiek.


blogPW1_7832_2000px

Lowepro Vertex 100AW

Kieszeń na laptopa jest szczególnie dobrze zabezpieczona z każdej strony, tak jak być powinna.

Plecak, którego niedawno nabyłem, spisał się znakomicie. Jest znacznie sztywniejszy od mojego starego, blisko 10-letniego Mini Trekkera Classic i sprawia wrażenie, że lepiej chroni swoją zawartość. Kieszeń na laptopa jest szczególnie dobrze zabezpieczona z każdej strony, tak jak być powinna. Całość nie jest oczywiście pancerna, ale w zupełności wystarczająca. Zabrakło mi jedynie jakiegoś sensownego miejsca dla mojego Kindle, którego przekazałem Żonie.

Całość ważyła około 12 kilogramów z MacBookiem w środku.

Do jego środka trafiła puszka (D700) wraz z czterema szkłami – Nikkory 14–24, 35 f/2 i 50 f/1.4 oraz Zeiss 2/100 Makro-Planar – oraz kompletem akcesoriów, ładowarek i innych, takich jak mój MiFi, AMD AGL3080 GPS datalogger i Mophie Juice Pack PowerStation Duo. Całość ważyła około 12 kilogramów z MacBookiem w środku, co nie wydawało się dużo jak testowałem go na plecach, ale po trzech dniach ciążyło nade mną jak klątwa. Fakt, że w tym czasie “z buta” zrobiliśmy ponad 40 kilometrów po mieście, ale na koniec ostatniego dnia miałem autentycznie dosyć. Na tyle, że zacząłem na poważnie rozważać zakup innego aparatu. Nie wiem tylko czy przeżyłbym utratę możliwości i wszechstronności mojego zestawu.

blogPW1_7937_2000px

Prepaidy w Londynie

Three Pay As You Go + 1

Jako, że przez pierwsze trzy dni potrzebowałem, z różnych powodów, dostępu do internetu na dwóch-trzech urządzeniach od rana do wieczora, to musiałem znaleźć kartę SIM odpowiednią do mojego MiFi. Hotspot Osobisty nie był dla mnie opcją ze względu na tempo zużywania baterii. Być może znalazłbym lepszą ofertę, ale skoro byłem już w sklepie Three, to zdecydowałem się na ich “Broadband – Pay As You Go + 1” – prepaid dla tabletów i MiFi z 1 GB danych w komplecie za 10.49 GBP. Tanio nie jest, ale można wziąć 3 GB za około 20 GBP. Późniejsze doładowania kosztują tyle samo.

Three Pay As You Go – All-in-One 15 GBP

W komplecie otrzymujemy numer telefonu, 300 minut, 3000 SMSów oraz nieograniczoną ilość danych (nie jest też limitowana prędkość internetu).

Po wyjeździe z Londynu zaopatrzyłem się w ich drugą kartę, All-in-One 15 GBP. Jest to karta SIM (do wyboru mini, micro lub nanoSIM), która dedykowana jest do telefonów bez simlocka i rzekomo nie działa w tabletach ani MiFi. W komplecie otrzymujemy numer telefonu, 300 minut, 3000 SMSów oraz nieograniczoną ilość danych (nie jest też limitowana prędkość internetu). Karta jest ważna 30 dni i ponoć nie pozwala na tethering, czyli korzystanie z Hotspotu Osobistego. Jako, że Three ma taki, a nie inny zasięg, to nie miałem jeszcze okazji tego sprawdzić, bo jestem teraz poza zasięgiem sieci, ale postaram się to przetestować przed powrotem do kraju. Jak sama nazwa wskazuje – ta impreza kosztuje 15 funtów.

Obie powyższe karty można na Amazonie UK zamówić do domu, do Polski. Jak złożycie zamówienie za 25 GBP lub więcej (z filmem na Blu-ray lub DVD na przykład) to przesyłka będzie za darmo.

blogPW1_7728_2000px

MacBook Air 11.6″

Mój Neptune waży zaledwie kilogram i nawet nie wiecie jak bardzo mnie ten fakt cieszy. Każdy kilogram na plecach to męczarnia przy całodziennych spacerach. To co jednak urzeka w nim to czas pracy na baterii, pomimo że Lightroom jednak mocno nadwyręża baterię. Nie udało mi się przez ostatnie trzy dni, podczas wstępnej obróbki zdjęć, rozkręcić wiatraków ani razu, ale procenty leciały w dół w zastraszającym tempie. Praca ze zdjęciami na tej matrycy to nie jest coś przyjemnego.

Delikatne zmiany kolorów, które potrafię natychmiast dostrzec na swoim iMaku niestety nie są rozpoznawalne tutaj.

Problemem nie jest to, że matryca jest zła – jest więcej niż dobra, ale nie nadaje się do obróbki zdjęć. Delikatne zmiany kolorów, które potrafię natychmiast dostrzec na swoim iMaku niestety nie są rozpoznawalne tutaj. W praktyce obróbkę należy traktować wstępnie, a dla kogoś, dla kogo kolor jest krytyczny w mobilnych komputerach, mogę tylko polecić MacBooki Pro z Retiną. Na szczęście znam trochę swój aparat oraz swój własny workflow, więc opierając się o histogram oraz własne doświadczenia, potrafię je wstępnie obrobić bez większych problemów. Ostateczną weryfikację będę mógł zrobić dopiero w domu.


blogPW1_7770_2000px

Żałuję trochę, że zabrałem ze sobą wszystkie obiektywy. To już kolejna wycieczka, która zweryfikowała, że używam tylko i wyłącznie dwóch z nich jak przemieszczam się po mieście – Nikkora 14–24 mm f/2.8G oraz 35 mm f/2D. Zeiss i standard pozostały w torbie. Jestem też przekonany, że brakowałoby mi ich, gdybym zostawił je w domu. Razem ważą niby tylko 1 kilogram (tyle co sam 14–24), ale to wbrew pozorom sporo.

Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.