Wczoraj przemierzaliśmy Polskę samochodem, udając się w kierunku Dolnego Śląska, celem przyjemnego spędzenia długiego weekendu. Tradycyjnie, ze względu na złą nawierzchnię w lasach w rejonach Bełchatowa, wybraliśmy trasę przez Kalisz i Ostrów Wielkopolski, na której większość czasu podróżuje się autostradą A2 i AOW1 oraz kawałkiem S8 pod Wrocławiem. Jest jednak dłuższy odcinek po drodze krajowej numer 25 — jednojezdniowej i dwukierunkowej — który łączy A2 z S8. Lubię ją — ma przyjemne zakręty, znakomite leśne odcinki, a nawierzchnia jest dobra — koła w każdym razie nie urwę.
Rzadko kiedy zdarza mi się przekraczać ograniczenie o więcej niż 10 km/h. Trzymam się tej zasady z powodu pieszych; głównie dzieci.
Większość kierowców w Polsce uważa się za bardzo dobrych. Są jednak bardzo szybcy w ocenianiu innych, krytykując ich na każdym kroku. Sam oczywiście nie jestem aniołem, ale mam zgoła inne spojrzenie na pewne rzeczy niż większość naszej populacji. Częściowo zapewne wyniosłem ją z domu, a częściowo pochodzi z własnych doświadczeń. Przestrzegam przepisów … na terenach zabudowanych. Rzadko kiedy zdarza mi się przekraczać ograniczenie o więcej niż 10 km/h. Trzymam się tej zasady z powodu pieszych; głównie dzieci. Nigdy nie wiadomo skąd może maluch wybiec i nie mam zamiaru zniszczyć komuś, ani sobie, życia. Na terenach zabudowanych jednak korzystam z przyjemności jakie zapewnia mi mój samochód. Tak na marginesie to czuję się bardzo szczęśliwy, że mogę prowadzić takie, a nie inne auto. Ma cztery cechy, dzięki którym uważam go za bardzo bezpieczne: silnik, pozwalający szybko wyprzedzić inne pojazdy; hamulce wykonane z dziwnych tworzyw, które mogą go szybko zatrzymać, gdyby coś się na drodze działo; jedne z lepszych opon, które pomagają w tym drugim; napęd na cztery koła, stabilizujący samochód w zimie i sytuacjach podbramkowych. Na terenie niezabudowanym pozwalam mu rozwinąć skrzydła, nie stosując się do 90–tki. Robię to oczywiście świadomie, ale też nie przesadzam, i nie pędzę na złamanie karku jak idiota. Wiem, że z tej wyższej prędkości i tak zatrzymam się szybciej niż 99% samochodów na drodze.
Nagle, jakieś dobre czterysta metrów przed nami, manewr wyprzedzania rozpoczął Seat Alhambra.
Sytuacja miała miejsce kilka kilometrów przed Kaliszem, na idealnie prostym odcinku drogi ze znakomitą widocznością. Nasz kierunek był pusty po horyzont, ale z przeciwka podążał konwój samochodów, przyhamowany dosyć mocno przez ciągnik siodłowy2. Nagle, jakieś dobre czterysta metrów przed nami, manewr wyprzedzania rozpoczął Seat Alhambra3. Widziałem go z daleka i spodziewałem się, że z naszego pasa zjedzie sporo szybciej. Wiem w końcu ile czasu mi zajmuje wyprzedzanie i nawet jak przemnożę to przez trzy, to miejsca powinno było wystarczyć w zupełności. Problem jednak polegał na tym, że ten kierowca nie miał najmniejszego pojęcia, że przed wyprzedzaniem należy zredukować bieg. Jak zorientowałem się, że nie ma absolutnie żadnych szans, aby zdążył on wyprzedzić tę ciężarówkę zanim nie spotkamy się czołowo, to włączyłem długie i rozpocząłem manewr hamowania. Ostrego. Pedał wcisnąłem do podłogi, a Audi natychmiast stanęło dęba, redukując naszą prędkość w tempie zostawiającym siniaki na naszych klatkach piersiowych. Przez moment spodziewałem się, że facet jadący z przeciwka zacznie hamować i schowa się ponownie za wyprzedzanym — głupi ja. Na szczęście przewidziałem to i odpowiednio wcześnie zareagowałem. Wyprzedzany ciągnik siodłowy rozpoczął trąbienie i hamowanie. Samochody za nim również …
Sam uważam, że jestem przeciętnym kierowcą, szczególnie gdy porównam siebie do takich kierowców jak chociażby Tomek Kuchar czy Krzysiek Hołowczyc.
Szybka jazda dobrym samochodem to nie wszystko. Trzeba też umieć odpowiednio reagować na pewne sytuacje na drodze oraz na zachowanie samochodu. Sam uważam, że jestem przeciętnym kierowcą, szczególnie gdy porównam siebie do takich kierowców jak chociażby Tomek Kuchar czy Krzysiek Hołowczyc, jednak mam podstawową wiedzę o tym jak prowadzić samochód w warunkach ekstremalnych. Wiem jak wprowadzić go w poślizg. Wiem jak z niego wyjść. Wiem jak przejechać cały tor bokiem, mając oczywiście do dyspozycji odpowiedni samochód. Reakcje instynktowne na pewne nietypowe sytuacje mam również prawidłowe — niestety miałem to okazję niejednokrotnie potwierdzić na drodze. Dlatego Wam wszystkim polecam inwestowanie w naukę jazdy. Bezpieczną. “Defensywną.” Na lodzie czy śniegu. Za 500 złotych czy za 5000 euro. Warto. Bo kiedyś może to Wam uratować życie. Wystarczy jedna taka sytuacja, a wydane pieniądze zwrócą się w całości, bo nikt z nas przecież nie potrafi wycenić własnego życia. Szkół tego typu w Polsce i za granicą jest mnóstwo — wszelkie akademie bezpiecznej jazdy i podobne, często z nazwą producenta w tytule. Skorzystajcie z nich. Warto.
Tak rozpoczynają się tragedie na drodze; czołowe zderzenia, których nikt nie potrafi zrozumieć.
Kierowca Seata, pomimo wszechobecnych sygnałów świetlnych i dźwiękowych, najprawdopodobniej został całkowicie sparaliżowany i nie miał najmniejszego pojęcia jak zareagować … więc kontynuował swój manewr wyprzedzania, nie zmieniając ani biegu, ani nie przyśpieszając zdecydowanie. To w zasadzie najgorsze co mógł zrobić. Tak rozpoczynają się tragedie na drodze; czołowe zderzenia, których nikt nie potrafi zrozumieć. Jak można nie reagować? Jak można nie hamować? Jak można kontynuować wyprzedzanie, pomimo że wymuszamy pierwszeństwo na samochodzie z przeciwka? Jak można świadomie, nie robiąc absolutnie nic, jechać wprost na nadjeżdżający samochód? Na szczęście hamulce zdały egzamin, nasz samochód wyhamował do odpowiednio małej prędkości, aby “paralityk” zmieścił się przed ciężarówką. Przez moment miałem nawet ochotę zawrócić i pojechać za nim, ale pomyślałem, że jego żona, siedząca obok z ogromnymi oczami, da mu później popalić.
Zanim w komentarzach zostawicie swoje zdanie w temacie, weźcie pod uwagę, że gdybym jechał “normalnym” samochodem z prędkością 90 km/h to prawdopodobnie nie wyhamowałbym przed Seatem. Zdaję sobie też sprawę, że każdy z Was będzie miał własne zdanie na ten temat, ale … nie było Was tam. Moje zdolności namalowania obrazka idealnie odwzorującego sytuację są ograniczone, a nawet gdybym to zrobił, to i tak każdy patrzy przez pryzmat własnych uprzedzeń i doświadczeń. Proszę zatem o rzeczową dyskusję, jeśli na takową macie ochotę, bez zbędnych emocji.
A piszę to wszystko z jednego powodu: skorzystajcie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, z tych szkół nauki jazdy. To nie są pieniądze wyrzucone w błoto.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.