Jeśli chcecie mnie wesprzeć to zapraszam do kupna mojego poradnika "Jakim jesteś Makiem?".

Weekend bez ładowarki z MacBookiem Air 11.6″ (mid 2013)

· Wojtek Pietrusiewicz · 32 komentarze

Komputer jest już prawie gotowy do pracy — na obecną chwilę nie zainstalowałem na nim jeszcze Keyboard Maestro, Photoshopa i Lightrooma oraz brakuje paru komend w Terminalu. Od piątku jednak starałem się przetestować baterię w swoim własnym środowisku i już widzę, że będę potrzebował dalszych testów — nie jestem do końca zadowolony z wyników z weekendu.


Inne wpisy w temacie Neptune, mojego Aira

  1. Air zamówiony
  2. Air odebrany — wyjmujemy z pudełka!
  3. MacBook Air 11,6″ CTO (mid 2013) — wyniki MacMark
  4. MacBook Air (Neptune) — pierwsza konfiguracja (1)
  5. MacBook Air 11,6″ (mid 2013) — pierwsze wrażenia
  6. Polskie znaki w OS X za pomocą prawego ⌘ zamiast ⌥
  7. Weekend bez ładowarki z MacBookiem Air 11.6″ (mid 2013)
  8. MacBook Air 11.6″ (mid 2013) — kolejne spostrzeżenia
  9. MacBook Air (Neptune) — Moje Aplikacje
  10. Recenzja MacBooka Air 11.6” po ponad 300 dniach (mid 2013)
  11. Recenzja MacBook Air 11.6″ (mid 2013) – pierwsze urodziny

Pozostałe wpisy dotyczącego mojego MacBooka Air 11,6″ znajdziecie pod tagiem Neptune.


Stelvio Pass TopGear

Po pierwsze i przede wszystkim, 13–calowy Air ma lepsze wyniki — tego nie da się ukryć. Jeśli śledziliście moje testy sprzed dwóch tygodni to wiecie, że byłem w szoku. Niestety, wszystko inne po tamtych doświadczeniach już nie jest tak niesamowite. Odczucia mam takie jakbym dwa tygodnie temu wrócił z wyjazdu do Włoch, gdzie pokonałem przełęcz Stelvio w Ferrari F12 Berlinetta, a w ostatni weekend pojechałem nad polskie morze w 599. Problem w tym jest taki, że to nawet nie było GTO, a po drugie … nie ma w Polsce drogi, którą można porównać do wspomnianej przełęczy. Nie zrozumcie mnie źle — ten weekend był naprawdę cudowny … pod wieloma względami nawet lepszy, ale czegoś mi mimo wszystko brakuje.

Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że powyższe porównanie dotyczyło tylko i wyłącznie czasu pracy na akumulatorze, bo pod każdym innym względem Air w rozmiarze mini jest wymarzoną maszyną. Nie waha się ani na moment, w żadnej sytuacji. Każde muśnięcie trackpada palcem, dotknięcie klawiatury, wywołuje natychmiastową reakcję. Zamiast grzmotu i huku z wydechu raczy nas symfonią ciszy, nawet w pełnym słońcu, podczas gdy tworzyłem weekendowe wpisy. Tylko ten akumulator … no właśnie. Jak on naprawdę wypadł?

F12-Berlinetta-Ferrari-02

Ładowanie zakończyłem w piątek, około godziny 16:00. Air powędrował do mojej torby i wyjąłem go dopiero około godziny 22:30. Skończyłem pisanie na nim parę minut po północy i ponownie trafił on do torby. Sobotę z kolei spędził na moich kolanach przez ładnych kilka godzin, od 9:00 rano do około 11:00–11:30. Resztę dnia był uśpiony (przez cały weekend go tylko usypiałem, nigdy nie wyłączałem), a wróciłem do niego dopiero około 19:30–20:00, kiedy to zacząłem się znęcać nad Microsoftem Surface. Skończyłem z niego korzystać ponownie około północy i włączyłem dopiero około 6:40 rano w niedzielę. Korzystałem z niego, z przerwami, do godziny 12:00. W sumie udało mi się z niego wyciągnąć od 11 do 13 godzin pracy.

Dopiero teraz, jak podsumowałem weekend, to zrozumiałem jakie miałem absurdalne odczucia. To oznacza, że dwa tygodnie temu, przez weekend w podobnym przedziale czasowym, musiałem wyciągnąć przynajmniej 14 do 15 godzin z 13–tki. Niesamowite … Ale co dokładnie miałem uruchomione?

  • Safari — od dwóch do dziesięciu kart
  • Mail — cały czas chodził w tle, w sobotę sprawdzał maile co minutę, w niedzielę przestawiłem go na 15–minutowy interwał
  • Tweetbot — non–stop, mam w nim ustawione trzy konta, z powiadomieniami
  • Fantastical — synchronizuje mi w sumie 11 kalendarzy, część z nich przez internet
  • Dropbox — uruchomiony non–stop
  • Wi–Fi — również włączone non–stop
  • Byword — sporadycznie, podczas pisania dłuższych wpisów

Ferrari_599_GTO_5

Trochę mi teraz głupio, bo jednak mam wrażenie, że po prostu nie zauważyłem, że to 599 GTO. Problem jednak polega na tym, że 13–tka wystarczała od piątku do połowy poniedziałku, więc śmiało można udać się na przedłużony weekend bez zasilacza. Z 11–tką już nie jest tak wesoło — trzeba się pilnować, bo gdybym czytał jeszcze na nim RSSy, zamiast na iPadzie, to zabrakłoby prądu, a zasilacz przecież smacznie leżał w domu i czekał na nasz powrót.

Cóż innego pozostaje mi powiedzieć jak tylko, że pomimo, że nie trzyma tak długo jak Air w rozmiarze 13.3″, to jestem absolutnie urzeczony tym co potrafi ten komputer. To był świetny wybór i pomimo, że zdaję sobie sprawę, że nie będzie takim długodystansowcem na wyjazdach, gdy będę na nim obrabiał wstępnie zdjęcia oraz backupował je na Flickr, to wyniki ma po prostu druzgocące. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć co będzie potrafił zrobić pod Mavericksem.

Pozostałe wpisy dotyczącego mojego MacBooka Air 11,6″ znajdziecie pod tagiem Neptune.

Zdjęcia: TopGear, Ferrari.

Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.