Napisane na iPadzie mini.
Ci z Was, którzy mnie regularnie czytają, wiedzą że nie piszę recenzji po paru minutach ze sprzętem. Własne zdanie wyrabiam sobie przeważnie po dwóch tygodniach, tak więc zapraszam do poniższych ‚pierwszych wrażeń’ po godzinie lub dwóch z iPadem mini. Będzie krótko i zwięźle, ponieważ leżę już w łóżku z nowym nabytkiem, a za kierownicą zrobiłem ponad 1000 kilometrów. Mam nadzieję, że wybaczycie mi też nieskładne zdania oraz ewentualne błędy.
Dzisiejszy dzień w zasadzie rozpoczął się jeszcze w czwartek. Z pewnych względów mieliśmy z żoną zaplanowany wyjazd do Berlina – u nas w kraju niestety nadal brak podstawowych produktów. Z domu wyjechaliśmy o 5-ej nad ranem, aby bez problemów zdążyć na godzinę 12:00 na umówione spotkanie. Akurat w rejonie Poznania zadzwonił iStig z informacją, że już stoi we Wrocławiu przed iSpotem. Sam. Żadnych innych zainteresowanych. A była dokładnie 07:51. Po paru minutach ponownie się odezwał z dwoma ciekawymi newsami. Przede wszystkim nie udało mu się dostać białego mini dla swojej córki1, ale miał okazję pobawić się nowym modelem i po zaledwie paru minutach zdecydował, że sprzedaje swojego iPada 2 i kupuje mini w wersji 3G. Przez moment zastanawiałem się czy nie zajechać do Poznania, ale po krótkiej rozmowie z tweeterowiczem z iSpotu z tegoż miasta dowiedziałem się, że również są tylko modele czarne.
Do Berlina udało nam się dojechać około godziny 10:00, ze sporym wyprzedzeniem. Nie pozostało nic innego jak udać się bezpośrednio do Gravisa. Na miejscu dowiedziałem się, że może przesyłka z miniakami dotrze wieczorem, więc zapraszają dopiero jutro. Nici z planów. Na szczęście Mapy Apple wskazały mi najbliższy Media Markt bez żadnych problemów. Parę minut później, z pewną konsternacją, oglądałem kilkadziesiąt sztuk rozmieszczonych na niemieckich półkach sklepu robiących z ludzi idiotów. Wszystkie czarne. Podszedłem do najbliższej informacji, aby takowej zasięgnąć. Otóż był jeden jedyny iPad mini w kolorze białym. Pod ladą. Nawet się nie zastanawiałem tylko zgarnąłem go sprzed nosa pracownikowi i poleciałem do kasy. W międzyczasie również dowiedziałem się, że to była jedyna sztuka w tym kolorze jaka trafiła do Berlina. Być może to nawet prawda …
Jako, że mieliśmy inne plany, to mini powędrował do torby w nienaruszonym stanie. Rozpakowałem go dopiero wieczorem, gdy dojechaliśmy do Wrocławia. Serio – pozostałe zakupy były po prostu bardziej interesujące.
Ale miałem przecież Wam zdać swoje pierwsze wrażenia, a te są bardzo mieszane. Po wyjęciu z pudełka od razu rzuca się w oczy jego niska waga. Niewiarygodnie niska, biorąc pod uwagę z jakich materiałów jest wykonany. Nexus 7 ma tylko jedną przewagę – ekran. Grubość urządzenia, a raczej jej brak, jest powalający. Całość leży genialnie w jednej ręce i nawet jestem w stanie bez większych problemów objąć go od tylu. Ba! Nawet moja żona ze swoimi malutkimi rękami to potrafi. Niestety z góry muszę niektórych zasmucić – nie mieści się do tylnej kieszeni moich Levi’sów 527. Jestem w stanie, na siłę, wepchnąć go jedynie do połowy. Tak na marginesie to do tylnej kieszeni nawet telefonu nigdy nie wkładałem, więc nie ma to większego znaczenia. Nie bałem się jednak Nexusa 7 wkładać do dużych kieszeni bojówek, a z iPadem miałbym obawy, czy go nie uszkodzę. Wydaje się delikatniejszy przez swoją „cienkość” i choć podejrzewam, że nic by się nie stało, to jednak nie planuję go nosić w ten sposób.
Ramka iPada mini jest zrobiona podobnie do iPoda touch 5G oraz iPhone’a 5 – krawędź jest cięta laserem i pięknie wykończona. Niestety, w niektórych ustawieniach wbija mi się w dłonie – zauważyłem to dopiero jak zacząłem pisać ten tekst, trzymając go w pionie. Zobaczymy jak to będzie …
Ten akapit z kolei piszę w ustawieniu poziomym i muszę przyznać, że kciukami pisze się znacznie wygodniej niż na większym bracie. Prawdopodobnie ze względu na wagę. Niezależnie od ustawienia naturalnie. Niestety praktycznie odpada tradycyjny sposób pisanie dwoma rękoma z iPadem podpartym o nogę, chociaż po paru minutach byłem w stanie to robić płynnie sześcioma palcami. Ta czynność jest niestety niewykonalna na Nexusie 7.
Ekran. To zapewne na to czekaliście. Są, jak zwykle, dwie strony medalu. iStig, pomimo że miał w rękach Nexusa 7, nie ma większych zastrzeżeń do ekranu mini. Jest lepszy niż w jego iPadzie 2. W moim przypadku natomiast nie jest już tak różowo – od premiery używam iPada 3 z ekranem Retina i ciężko teraz zaakceptować widocznie z 20-25 centymetrów piksele. Muszę zaznaczyć, że jest lepiej niż na ekranie 3GS, z którym mini dzieli gęstość, ale tylko dlatego, że ekran trzymamy dalej od oczu. Nie mam, wstępnie, zastrzeżeń co do samego panelu. Jego jakość, odwzorowanie kolorów oraz wszelkie inne cechy wydają się być, subiektywnie, lepsze od iPada 2, a kąty patrzenia nawet lepsze od iPada trzeciej generacji.
iPad mini to kompromis i więcej będę mógł powiedzieć za kilkanaście dni, ale wstępnie wydaje się być kompromisem idealnym. Retina na dzień dzisiejszy oznaczałaby znacznie większą baterię oraz grubszą obudowę. Nie wspominam nawet o wadze. To jednak małe gabaryty, niewielka grubość obudowy oraz jej niska waga tak mnie zachwyciły. Coś za coś.
Ale na koniec dzisiejszego dnia nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć, że tęsknię za Retiną. Bardzo.
- Białasa zresztą nie było nigdzie w całym Wrocławiu. ↩
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.