Jeśli chcecie mnie wesprzeć to zapraszam do kupna mojego poradnika "Jakim jesteś Makiem?".

eBooki – absurdalne zjawisko

· Wojtek Pietrusiewicz · 21 komentarzy

Lubię czytać. Dużo. Zawsze nosiłem ze sobą książki i pochłaniałem je w ogromnych ilościach. Towarzyszyły mi podczas wakacji, w łóżku wieczorem, podczas jazdy autobusem oraz w każdej innej możliwej sytuacji. Książki niestety mają to do siebie, że są grube, ciężkie i papierowe. Oczywiście ma to swoje plusy, ale odkąd mam Kindle i iPada to życie stało się prostsze. Prostsze, ale tylko jeśli czytamy je po angielsku.

Mam wszystkie tomy mojej ulubionej serii “Koła Czasu” Roberta Jordana na półce w języku angielskim. Wydane w TOR, kupione w UK i innych krajach świata, wyglądają niesamowicie na półce w grubej oprawie z pięknie zdobionymi okładkami. Aż szkoda je brać do rąk. Niestety, nie zawsze udawało mi się kupować angielskie wersje na bieżąco, tym bardziej, że seria ciągnie się od ponad piętnastu lat. Były lata, że ukazywało się już polskie tłumaczenie, a ja jeszcze nie miałem dostępu do oryginału. Kupowałem. Uzupełniałem kolekcję również tymi, które najpierw przeczytałem po angielsku – tym razem w miękkiej oprawie.

W zeszłym roku kupiłem jednak Kindle, a jako że ostatni tom serii ma się pojawić na początku 2013 roku, to przypominam sobie całą historię od początku. Naturalnie nie ma żadnego znacznie, że mam wszystkie dostępne pozycje po polsku i po angielsku. W miękkiej i twardej oprawie. Absolutnie żadnego. Musiałem je ponownie kupić i tym razem zdecydowałem się na Kindle Store zamiast iBookstore z jednego prostego powodu – książki w tym pierwszym mogę czytać legalnie zarówno na Kindle jak i praktycznie każdej innej platformie, na którą jest aplikacja Kindle. W przypadku posiadania e-czytnika jest to po prostu wygodniejsze.

Niedawno moja żona zainteresowała się “Kołem Czasu” i zaczęła je chłonąć w zabójczym tempie. Niestety, książki mają to do siebie, że są grube, ciężkie i papierowe. Wspominałem. Jako, że do walizki nie ma żadnej opcji ich zmieszczenia, a na wyjazd bierzemy ze sobą jedynie iPada mini oraz Kindle, to nie pozostało mi nic innego jak szukać polskich wydań w wersji elektronicznej. Z pewnym zdziwieniem odkryłem, że żaden polski wydawca nie oferuje ich jako eBooki. A byłem gotowy je kupić. Wszystkie. Ponownie. Absurd, co?

Skończyło się na tym, że tak jak pożycza się książkę papierową, kolega pożyczył mi wszystkie swoje wersje elektroniczne “Koła Czasu”. Przypominam, że całą serię posiadam w trzech wersjach już – papierowej polskiej, papierowej angielskiej i elektronicznej angielskiej – i za każdą z nich zapłaciłem. Pieniędzmi. W naturze nie chcieli. Kolega również nie – na szczęście. Wracając jednak do podsumowania – absurdem jest konieczność kupowania elektronicznych wersji książek1 kiedy już posiada się papierowe, wydane zresztą przez dokładnie to samo wydawnictwo. Absurdem jest też fakt, że legalnie nie wolno mi zeskanować książek za pomocą OCR do plików tekstowych i wykorzystać je na takim urządzeniu na jakim mam ochotę. Nie wspomnę już o tym, że nie wolno mi eBooków nikomu pożyczać…

  1. A przynajmniej płacenia za nie pełnej ceny. Są też w końcu koszty dystrybucji w internecie, składu i tak dalej.

Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.