Polski użytkownik Twittera, często (nie zawsze, ale często) ma cechę braku pewności siebie. Nie jestem psychologiem i nie mam najmniejszego zamiaru analizować tego, ponieważ powodów i uczuć jest zapewne tyle co użytkowników, ale nie zmienia to faktu, że jak ktoś nas unfollowuje na Twitterze czy w innym miejscu w sieci, to czujemy się porzuceni, oszukani i cholera wie co jeszcze. Cóż … to nic osobistego.
Powtarzam. To nic osobistego!
Dla mnie Twitter to przede wszystkim dodatkowe medium do dowiadywania się ciekawostek ze świata. Śledzę osoby, które dostarczają informacji, które mogą mnie zainteresować — Johna Grubera, Joshuę Topolskiego, Merlina Manna, Andiego Ihnatko … i wielu wielu innych. Przysłowiowy Kowalski siłą rzeczy nie ma dostępu do takich informacji. Oczywiście śledzę również osoby z naszego kraju, przeważnie zainteresowane fotografią, ale również dziennikarzy i felietonistów. To już podpada pod indywidualne hobby … Każdy z nas ma inne zainteresowania, każdy z nas szuka innych informacji, zdjęć, artykułów, linków czy czego tam jeszcze.
Do tego jednak dochodzi jeden bardzo istotny aspekt Twittera — nie klasyfikowałbym tego jako wadę, ponieważ można to obejść listami, ale jeśli śledzimy zbyt wiele osób to nasz timeline przewija się szybciej niż potrafię powiedzieć „Człowieku, jak nie potrafisz jeździć w zimowych warunkach to sprzedaj samochód!1” Twittera w zasadzie staje się bezużyteczny, dlatego bardzo ważne jest ograniczenie listy followanych osób do około 100. Moja ma obecnie grubo ponad 200 i właśnie zabieram się za jej porządkowanie … Jeśli przypadkiem więc wypadniecie z niej, to pamiętajcie. To nic osobistego! Prawdopodobnie też traficie docelowo na listę, których przeglądanie jest genialnie rozwiązane w Tweetbot — a przynajmniej tak się stanie jak się w końcu zorganizuję odpowiednio.
Powód całego zamieszania
Zdjęcie: © natalieburrows – Więcej zdjęć na fotolia.pl
- See what I did there? ↩
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.