W życiu zazwyczaj zdarza nam się robić mniejszy czy większe błędy lub pomyłki. Zdarza nam się o czymś zapomnieć. Zdarza nam się nie dotrzymać obietnicy, przeważnie z powodu sklerozy lub zajęcia myślami czymś innym. Pewne rzeczy jednak nigdy nie powinny się wydarzyć. Nie powinno się sikać po wiatr, wstawiać kompromitujących zdjęć na Facebooka, pożyczać swojej karty kredytowej kobietom, uprawiać seksu w skarpetkach, sprzeciwiać się swojej lepszej połowie w trakcie PMS czy tolerować obrażanie ją przez osobę trzecią.
Natomiast szczytem nonszalancji* nie jest przejechanie 340 kilometrów, aby zabrać ze strychu sprzętu potrzebnego do uprawiania sportów zimowych. Nie jest też nim przejechanie kolejnych 280 kilometrów z powrotem, w kierunku domu. Zdecydowanie nie. Szczytem nonszalancji jest zorientowanie się po owych 280 kilometrach, że się zapomniało to po co się pojechało, a zwieńczeniem tego szczytu jest złapanie się za głowę przy prędkości przelotowej i wypowiedzenie słów:
O ku#@$! O ja pier&%$@! O ku#@$ jego mać …
A gwoździem do trumny jest usłyszenie słów:
Zapomniałeś nart?
Dobrze jest w takich sytuacjach mieć dystans do siebie. Duży dystans. Oraz zdawać sobie sprawę, że przez najbliższy miesiąc będzie się słuchało sporo przytyków na ten temat. Więcej niż sporo.
* czyt. głupoty [przyp. autor]
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.