Wycieczka, jak w większości wiecie, była sponsorowana premierą iPada w USA i miałem nadzieję, że padnie właśnie na NYC — miasto, które od dawna chciałem zwiedzić. Pomimo, że podróżowałem już po USA to Big Apple skutecznie broniło się przede mną i nigdy nie było po drodze. Na wstępie też podpowiedm, że marzec to nieciekawy miesiąc, aby zwiedzać ten rejon — zazwyczaj zimno i deszczowo, z rzadka śniegowo, poszczęściło się nam i mieliśmy bardzo przyjemny pierwszy dzień z tendencją pogarszającą się do przeszywającego, lodowatego wiatru w dniu wyjazdu.
Lądowanie miało miejsce na lotnisku JFK, które znajduje się na wschód od Manhattanu i Brooklynu. Dla tych, którzy jeszcze nie podróżowali do Stanów Zjednoczonych: to, że dostaliście wizę w Polsce nie jest gwarancją, że wpuszczą Was na teren USA — groźnie wyglądający Pan (lub Pani) ostatecznie zadecyduje czy Was wpuścić czy nie. Po odprawie odebraliśmy bagaże i czym prędzej udaliśmy się na postój taksówek. Można do miasta dostać się kolejką i metrem, ale biorąc pod uwagę późną porę i pośpiech, to nie miało to sensu. Cena transportu publicznego oscyluje w rejonie $25 za osobę zależnie gdzie chcecie się dostać, a taksówka ma stałą stawkę $45 + haracz za most/tunel ($5) niezależnie od ilości pasażerów (do 4) i zazwyczaj jest szybsza. Sam przejazd po ciemku był niesamowity — jak zbliżaliśmy się do tunelu to widać już było Manhattan i słynne wieżowce. Całość była oczywiście podświetlona i sprawiała wrażenie surrealistyczne … i małe — jakby miniaturowe miasteczko dla dzieci oświetlone w każdy możliwy sposób. Dopiero po przebyciu rzeki okazało się jakie to wszystko jest gigantyczne … boczne szyby w taxi często nie pozwalały dostrzec szczytów budynków.
Nocleg na Manhattanie to ciężka sprawa — można szukać na Craigslist mieszkania do wynajęcia, szukać hotelu/hostelu/motelu lub szukać znajomych. Mieszkania zaczynają się od rejonu $50, a kończą na … co ja gadam — nie ma górnej granicy. Sporo osób wynajmuje je na weekendy lub dłuższe okresy. Niestety tutaj trzeba bardzo bardzo uważać — znaczna większość tych „super okazji” kończy się okradzeniem podczas nieobecności lub innymi oszustwami. Jest też sporo ukrytych opłat, jak bezzwrotne kaucje, opłaty za sprzątanie, i tak dalej. Hotele i podobne zaczynają się w zasadzie od $100-150 za pokoje, w których strach spać do … mniejsza o to. Za $250-300 za dobę można wynająć luksusowy apartament obok Central Park. Za ciut więcej dostaniemy pokój w Plaza Hotel na 5th Avenue.
Niestety ze względu na ograniczenia czasowe nie było możliwości pozwiedzania muzeów, ale do miasta podeszliśmy dwutorowo. Po pierwsze ograniczyliśmy się tylko do Manhattanu — jest wystarczająco duży — ale wybraliśmy dwie metody zwiedzania: typowe miejsca dla turystów i zgubienie się na życzenie. To właśnie cały pierwszy dzień spędziliśmy na łażeniu tam, gdzie nas nogi poniosły. Zwiedziliśmy okolice mniej i bardziej przyjazne, zobaczyliśmy lokalne życie ludzi i poznaliśmy miasto od drugiej strony. Z pewnych względów nie zawsze miałem ze sobą aparat, więc nie wszystko jest udokumentowane …
Po mieście polecam poruszać się taxi ($0.50 za milę + $3 postojowego) lub metrem. Pierwszy środek tanieje im więcej osób z nami wsiada, a drugi kosztuje $2.25 za przejazd (z możliwą przesiadką na inną linię na odpowiedniej stacji). Trzeba co prawda kupić MetroCard za $10 lub więcej (dostajemy $0.70 gratis za każde $10), ale potem możemy je doładowywać bez problemów. Aha — taksówki zatrzymujemy jak na filmach machając do nich. Jeśli numer na dachu jest podświetlony to znaczy, że jest wolna. Nie polecam wypożyczania samochodu — nie ma gdzie go potem zaparkować, a samo parkowanie jest drogie. Trzeba go też przestawiać skoro świt z jednej strony ulicy na drugą ze względu na sprzątanie.
Posiadanie karty kredytowej znacznie ułatwia życie. Polecam załatwienie sobie takowej (najlepiej Visę, obciążaną w USD zamiast MasterCard w euro) w swoim banku. Jeśli nie chcą dać, to można dostać kartę po uprzednim wpłaceniu na nią pieniędzy. Najważniejsza zasada: nie dawać swojej karty nikomu (szczególnie w podejrzanych miejscach) — przeważnie przeciągamy ją przez terminal samemu!
Nowy Jork to rzeczywiście chyba jedyne miejsce na świecie gdzie jest taki zlepek kultur z najprzeróżniejszych miejsc na świecie. Makaroniarza poznamy natychmiast; podobnie zresztą z Irlandczykami, Azjatami (doh!) i resztą narodowości. Są oczywiście dzielnice tematyczne: Little Italy, Chinatown, Chelsea i tak dalej. Mieszkaliśmy w tej pierwsze i o ile klimat był rewelacyjny, a knajpki urocze, to jedzenie nie dorównywało „naszym” włochom. Tak w ogóle to najlepsze miejsca są te, które nie są znane. Dla lokalnych, nie dla turystów. Mogę polecić przede wszystkim Blue Ribbon Sushi na Sullivan Street — miejsce, do którego ciężko trafić, ale z takimi pysznościami przygotowywanymi przez japończyków pierwszej generacji, że palce lizać. Z góry odradzam „prawdziwe” nowojorskie hotdogi w ulicznych kioskach na kółkach — paskudne.
Zapraszam do wybranych zdjęć z NYC — w zasadzie wszystko jest z Nikona D700 i Nikkora 14-24 f/2.8. Kilka z iPhone’a 4 też się znajdzie, a na samym końcu slideshow z iPhoto wraz z mapą.
Galeria
Pierwszy wieczór w NYC i kolejka do Apple Store na Fifth Avenue. Mamy jeszcze z 200 metrów do wejścia i około godziny stania.
Przechodnie co chwilę pytali się po co stoimy, ludzie wykrzykiwali to samo pytanie z samochodów, a wszyscy robili nam zdjęcia i kręcili filmy.
Człowiek staje się taki malutki wśród górujących wieżowców …
12/03 — Apple Store SoHo był zaledwie trzy przecznice od naszego crib.
Zachodni rejon Greenwich Village. Jak widać drogi bez rewelacji, a dziury często większe i bardziej niebezpieczne niż nasze.
Cicha i spokojna ulica — smutne kolory, ale te schody mają w sobie magię.
Trwa rozładunek, Empire State Building w tle.
Pod ulicą biegnie metro, a na przeciwko apartamentowiec.
Interwencja straży pożarnej, bardzo częsty widok w NYC.
Dymiąca studzienka kanalizacyjna — niestety zabrakło nocy i mgły, aby stworzyć odpowiedni klimat.
Kościół wciśnięty pomiędzy dwie kamienice.
5th Avenue przy Madison Square Park.
Flatiron Building. Całe miasto zmusza do nietypowych ujęć i bez szerokiego kąta nie podchodź.
Madison Square Park.
Flatiron Building — jeden z pięciu najbardziej rozpoznawalnych symboli NYC.
Madison Square Park zacieniony miejscami przez wieżowce.
Collegiate Reformed Church przy 5th Avenue.
Mieszanka stylów i typów budynków stojących obok siebie jest niewiarygodna.
Zbliżamy się do Empire State Building.
Kolejka turystów na taras widokowy dłuższa niż ludzi stojących po iPady. Pass.
Gołębie upodobały sobie słupy od sygnalizacji świetlnej przed Plaza Hotel.
Central Park.
Po lewej dzieciaki taplają się w wodzie i błocie. W tle ludzie jeżdżą na łyżwach na lodowisku.
Wycieczki dla turystów.
Wszechobecny cień.
Na wielu ulicach jest niczym w tunelu, gdzie słońce dociera bardzo rzadko. Po prawej Met life Building.
Grand Central Terminal.
Grand Central Terminal.
Grand Central Terminal — robi wrażenie.
Grand Central Terminal.
Typowa taksówka — najczęściej są to Fordy Crown Victoria, ale sporo też hybrydowych Fordów Escape (SUV); zdarzały się też Toyoty Prius.
Grand Central Terminal z Met Life Bldg w tyle. Ten najwyższy po prawej to Chrysler Building.
Chrysler Bldg na tle Grand Central Terminal.
Odbicie apartamentowca w szybach biurowca przy 90 Park Avenue.
Z księżycem w tle. Mniej więcej tutaj zaczęły mi nogi z dupy wychodzić — targanie sprzętu i zakupów po 18 km staje się męczące.
Nikogo w nowojorskim metrze nie obchodziło czy robię zdjęcia czy nie. W warszawskim to po paru sekundach pojawiła się policja i mnie pogoniła, strasząc paragrafami i cholera wie czym jeszcze.
One World Trade Center.
Skrzyżowanie Broadway i Vessey.
Cały rejon jest w przebudowie.
3 World Financial Center.
Widok na Ground Zero.
Chodnik na zachodniej stronie WTC był wyłączony z ruchu — jedne przejście było przez 3 World Financial Center.
W końcu wyjście po długim spacerze korytarzami.
Irlandzka knajpa w starej, zniszczonej kamienicy na tle budowy i nowoczesnych wieżowców.
Skrzyżowanie Liberty i Trinity St. — powrót do punktu wyjścia.
Charging Bull — symbol Wall Street. Na zdjęciu turysta chwyta byka za … cojones.
Charging Bull waży 3,200 kg i mierzy 4.9 m długości (zdjęcie zrobione iPhonem).
Widok na Statuę Wolności z Financial District. Interpretacja artystyczna własna (czyt. eksperyment).
Seton Shrine na tle nowoczesnych biurowców robi kolosalne wrażenie.
Mało zachęcające wejście do metra.
Whitehall Station — South Ferry.
Brooklyn Bridge.
Brooklyn Bridge — paskudna pogoda niestety.
W tle Manhattan. Kładka dla ludzi rozdzielona jest na część dla rowerów i dla pieszych — ci drudzy naturalnie nie zwracali na to uwagi ku złości tym pierwszym.
Widok na Financial District z mostu.
Little Italy i Mulberry St. W tle Empire State Building.
Mulberry St. za dnia.
Po lewej stronie, za białem Mercedesem, ekskluzywny klub, przed którym przez całą noc podjeżdżały egzotyki — Ferrarki, Porsche, Audi R8 V10 Spyder i wiele innych gdzie CLS 63 AMG był jednym z tańszych. Wstęp tylko po znajomości — pieniądze nie wystarczą.
Nocny ruch w Little Italy.
Little Italy.
Nowojorskie metro.
Nietypowe schody znalezione po „zgubieniu się” w małych uliczkach NYC.
Apple Store na Fifth Avenue
Zapraszam jeszcze do porcji zdjęć dla fanów z Apple Store na Piątej Alei.
Można robić zdjęcia i kręcić filmy w Apple Store bez problemów. Proszą tylko o niefotografowanie rejonu gdzie są kasy.
Video
Mam nadzieję, że się podobało. Tradycyjnie zapraszam do komentarzy jeśli macie pytania, uwagi lub cokolwiek innego.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.