Trzy tygodnie temu odstawiłem na bok tablet Wacoma i jego miejsce zastąpił Magic Mouse — gryzoń spod ręki Apple z dotykową powierzchnią. Miał to być test urządzenia zanim dotrze do mnie najnowszy Magic Trackpad.
Kliknięcie w zdjęcie je powiększa.
Rozmiary pudełka bardzo mnie zaskoczyły. Niby wiedziałem, że urządzenie będzie głębokości Apple Wireless Keyboard, z której korzystam od ponad dwóch lat, niemniej jednak spodziewałem się większego opakowania. Dodaje ono zaledwie kilka milimetrów do wymiarów urządzenia.
W środku znaduje się touchpad i … niewiele więcej. Jedna mała książeczka instruuje jak go włączyć, sparować z komputerem, wymienić baterie i tym podobne podstawowe informacje. Co ciekawe — baterie znajdują się fizycznie w trackpadzie. Wystarczy wyjąć, włączyć, sparować i pobrać update z Software Update.
Design jak widać jest minimalistyczny — tafla szkła gładzika otoczona aluminium.
Na szczęście idealnie komponuje się z bezprzewodową klawiaturą Apple — praktycznie co do milimetra.
Pierwsze wrażenia
Wrażenia z użytkowania są prawie dokładnie takie jak na trackpadzie w MacBookach, czyli wyśmienite. W moim ex-MacBook Pro 17″ korzystałem z niego wyłącznie jak był odłączony on monitora, klawiatury i myszki (MacBook znajdował się na mStandzie). Nigdy nie miałem potrzeby nosić ze sobą jakiegokolwiek gryzonia. A był to pierwsze zaakceptowany przeze mnie trackpad, gdyż wcześniej z uporem maniak unikałem ich i korzystałem z rozwiązania IBM o nazwie trackpoint.
Magic Trackpad ma jeden duży minus — nie potrafię na nim grać w StarCraft II. Poza tym mam wrażenie, że korzysta się z niego ciut wolniej niż z dobrej myszki. Większa powierzchnia od rozwiązań laptopowych ma spore plusy, ale trzeba się przez pierwsze dwa dni z nią oswoić — na początku koncentrowałem się tylko w środku dostępnej powierzchnii. Ergonomia z kolei jest znacznie wyższa niż przy Magic Mouse, która jest zwyczajnie niewygodna. Samo scrollowanie inercyjne w obu urządzeniach uważam za cechą dla których warto się nimi zainteresować, ale dostępne gesty na trackpadzie powodują, że bije on na łeb wszystko inne.
Fakt, że jestem zwolennikiem tych gestów i bardzo mi ich brakowało po rozstaniu się z MacBookiem, jednak uważam że znacznie zwiększają one wygodę pracy w OS X. Dwupalcowe scrollowanie w każdą stronę, czteropalcowe wywoływanie Exposé — bezcenne.
Gorąco polecam ten produkt każdemu kto lubi trackpady w MacBookach — w końcu mam najlepsze cechy dwóch światów: trackpad z gestami, które nagminnie wykorzystuję oraz duży ekran.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.