iPadł — kolejny wpis Bartka na temat iPada, przedstawia go jako urządzenie pozbawione własnej tożsamości, jako brak rewolucji, a nawet ewolucji. Przedstawia go jako zwykły gadżet, który niewiele w naszym życiu zmieni.
iPad jest zaledwie mutacją, powtórzeniem tego samego wzoru tylko na większą skalę, atrakcyjną zabawką dla zamożnych i znudzonych, efektem ubocznym rozwoju, zwykłym gadżetem.
iPad owszem jest większym iPodem touch, ale o nieporównywalnie większych możliwościach. Na dużym ekranie będzie można rozwinąć nowy sposób interakcji z użytkownikiem. Developerzy będą mogli stworzyć gry w zupełnie nowym wymiarze, potrafiące wykorzystać multi-dotyk wielu osób naraz. A ludzie będą mogli kupić czytnik e-książek, który potrafi o wiele więcej niż Kindle czy Sony Reader.
Wszystkie te dodatkowe aplikacje dla iPhonów i iPodów – mimo ich masy, różnorodności i wielu niewątpliwych zalet – nie definiują przecież podstawowych funkcji applowskich urządzeń – iPod służy do słuchania muzyki a iPhone do dzwonienia, prawda?
Nie prawda. Sam Jobs reklamował iPhone w swoim keynote jako: „A phone, an iPod, an internet communications device”. Bardzo wyraźnie temu dał wyraz (od mniej więcej 2:25):
Co więcej, iPad jest rozwinięciem tego ostatniego w szczególności. Znacznie wygodniejszym rozwinięciem. Oczywiście, że można większość z tego zrobić na iPhone, ale dzisiaj można już powiedzieć, że kosztem wygody i ergonomii. iPad pozwala też na znacznie więcej — iWork, iBookstore, pełnowymiarowa zewnętrzna klawiatura. Dzisiaj już wiem, że dla syna mojego znajomego będzie to jego jedyny komputer na studiach. Tani, ma wszystko co potrzebuje, a w akademiku bedzie mógł go włożyć do docka i spokojnie napisać tekst na klawiaturze. Wieczorem włączy film czy posłucha muzyki, na wykładzie będzie mógł robić szybkie notatki bez potrzeby taszczenia 3kg na plecach przez cały dzień. A jak już w Polsce dostrzeże się możliwości iBookstore to nie będzie musiał nawet nosić podręczników.
Argumentowałem wcześniej, że iPad nie ma zastępować laptopa, ale służyć równolegle:
Pierwszym błędem jaki większość robi to zakłada, że jest to duży iPhone lub ma zastąpić laptopa i nie za bardzo mu to wychodzi. Otóż jest to iPad i jak Steve słusznie pokazał — ma wypełnić pewną lukę pomiędzy MacBookiem (Pro), a iPhonem.
Dla wielu osób, przy odpowiedniej organizacji pracy i zasobów, będzie teraz możliwe zastąpienie MacBooków … nie, nie iPadem … ale iMakiem. iPad ma w tym miejscu jedną ogromną zaletę nad laptopami: synchronizuje się ze swoim rodzicem. W zapomnienie odchodzi konieczność ręcznej synchronizacji bazy muzycznej czy filmowej, nie ma potrzeby dbania o subskrybowanie podcastów na obu maszynach, zakładam że pliki z iWork też będą się automatycznie uzupełniały. W zapomnienie odchodzi konieczność pamiętania o czynności, która jest przede wszystkim męcząca i czasochłonna. iPad ułatwi niektórym życie.
Nie jest to oczywiście idealne urządzenie. Nie bronię tutaj Apple — gdyby mieli więcej wyobraźni i pewności siebie, to mogliby stworzyć coś co powaliłoby nas na kolana.
Mogli stworzyć coś na wzór filmu „Avatar” Jamesa Camerona prawda?
Otóż pragnę zwrócić uwagę, że „Avatar” to jedynie odgrzewany amerykański kotlet przedstawiony w 3D. Niczym iPhone, przeniósł nową technologię projekcji z zastosowania niszowego dla mas. Znaczna większość ludzi wcześniej nie oglądała nigdy filmu w trzech wymiarach i to stąd głównie bierze się zachwyt. Jak rozdzielimy fabułę od całej tej fantastycznej graficznie otoczki to zostaje nam przeciętny scenariusz przedstawiający jednego człowieka, amerykanina naturalnie, który uratował świat.
Może iPadł nie jest ewolucją czy rewolucją, ale na pewno zrewolucjonizuje podejście osób do korzystania z komputera. A do jego noszenia nie będzie potrzebny plecak — część z nas korzysta ze skórzanych teczek na dokumenty. Teraz wystarczy do tej teczki wrzucić iPada.
Chcesz zwrócić mi na coś uwagę lub skomentować? Zapraszam na @morid1n lub na forum.